Tymczasem daleko, daleko stąd, Pan Władek nie dawał sobie spokoju. Siedział za biurkiem, przed przyciskiem z napisem "papuga na halę". Był dzisiaj w średnim humorze. Na biurku stał kubek z wypitą wczoraj kawą, w jednej ręce trzymał papierosa, a drugą zadręczał klientów i sprzedawców dźwiękiem z głośnika, zebranych na dużej akustycznej przestrzeni; każde siedem sekund Pan Władek odmierzał sekwencją sztucznej papugi rozlegającej się charakterystycznym skrzekiem, który roznosił się po pasażu.
Ludzie nieraz zamierali, starszemu panu wypadły suszone morele a dziecko wypluło cukierka, który i tak był niedobry. Sprzedawcy w duchu coraz intensywniej się zastanawiali nad dzisiejszym stanem Pana Władka, od trzech dni nie wychodził wszak z kabiny, mruczał coś do siebie i wydawał się nieobecny, nocki brał wszystkie. Zdarzyło się że ktoś widział, jak cośtam spawał w swojej kabinie. Dziwny był Pan Władek ostatnio. Ludzie zastanawiali się jak długo dziś będzie skrzeczał z głośnika. Nieobeznani z kolei z lokalnym rytuałem, klienci w kolejkach z machali głowami we wszystkich kierunkach w poszukiwaniu ptatków których nie było. Pan Władek naprawdę dawał już wszystkim w kość, i chyba mu się to podobało. Nawet szmuglowane papugi, gdyby takie były, pochowałyby się w pudłach ze wstydu od tego dźwięku.
Pewien sprzedawca z dużym wąsem, co miał gwoździe, jaja i cytryny a więc szeroki asortyment, podszedł do kabiny Pana Władka, ukłonił się i rzucił:
- Panie Władku, dałby sobie pan już spokój.
Pan Władek zamyślił się. Nacisnął ostatni już raz sygnał papugi, tym razem już z sekundowym opóźnieniem, jakby z zawahaniem. I dał sobie spokój. Reszta dnia upłynęła na hali w innej atmosferze.
Spokój Pana Władka
Dariusz Chudecki
Dariusz Chudecki
Opowiadanie
·
1 sierpnia 2012
-
Anonimowy UżytkownikJeśli to jest fragment większej całości, wypadałoby tę całość tutaj zamieścić, bo to jest coś wyjętego z kontekstu, czego nie potrafię ocenić w żaden sposób. Bo jeśli to jest samodzielny utwór, to raczej nazwałbym go formą bardzo aleatoryczną.
-
Dariusz Chudeckito nie fragment, samodzielny utwór mający opisywać kilkanaście sekund z mojej wizyty we Wrocławskiej Hali Targowej, gdzie pewien pan ochroniarz uruchamiał co chwilę alarm... w pewnym momencie ktoś rzucił "Panie Władku, dałby sobie już pan spokój"... i chwilę utrwaliłem oraz uzasadniłem to czemu pan Władek nie dawał sobie spokoju.