Pisałem kiedyś, że lubię filmy uroczo popieprzone. Zaliczam do nich wszystkie produkcje opowiadające dziwne historie nietypowych indywiduów i epatujące surrealistycznym, nienachalnym humorem. Wbrew pozorom jest ich całkiem sporo: "Śniadanie na Plutonie," "Wszystkie odloty Cheyenna," "Chłopak do towarzystwa," "Forest Gump." Od dzisiaj w pewnym sensie będzie o jeden więcej. Wymyślę sobie własną fabułę nowego filmu uroczo popieprzonego.
Pierwsze ujęcie to obraz ogromnej rezydencji. Kamera oddala się, ukazując rozłożyste skrzydła budynku, a także bardzo duży ogród oraz puste cokoły po rzeźbach. Następne ujęcie przenosi nas do środka. Widzimy pustą salę balową. Na ścianach ślady po obrazach (chciałoby się napisać jak gorejące rany na ciele powstańca, ale się nie napisze,) zamiast kandelabrów zwisają pęki żarówek na kablach.
Po środku tego monstrualnego pomieszczenia bawi się dziecko. Zamiast zabawek ma kawałek drewienka i lalkę zrobioną z buraka. Okazuje się, że jest to jego pokój. W rogu sali, liczącej sobie co najmniej dwadzieścia metrów kwadratowych, stoi niewielkie łóżko.
Nieme, być może oprawione spokojną muzyką, ujęcia śledzą życie dziecka w domu. Jeździ na rdzewiejącym rowerku po korytarzach kompleksu pałacowego. Widzimy też jego matkę gotującą obiad w gigantycznej, niemal przemysłowej kuchni.
Ojciec wraca z pracy. Jest stróżem nocnym w biurowcu cztery razy mniejszy od zamieszkiwanego przez rodzinę budynku. Fabuła i niespieszne, dziwno-codzienne rozmowy rodziny wprowadzają nas w jej świat.
Matka odziedziczyła pałac, po swoim ojcu, który był lokalnym szlachcicem. Matka matki pracowała jako pokojówka. Testament dla córki służącej, był jedynym objawem jego rodzicielskich uczuć lorda.
Obrazy, meble i dzieła sztuki starczyły na opłacenie podatku za ziemię jeszcze na wiele lat w przód. Poza tym rodzina żyje skromnie, minimalnie powyżej poziomu biedy.
Gwałtowne Cięcie, być może informacja o przeniesieniu fabuły o kilka lat w przód. Dziecko, które ma na imię Michael, jest już nastolatkiem, niemal dorosłym. Miał problemy w szkole, dlatego przestał chodzić. Ojciec opuścił ich dawno temu, matka jest na pograniczu szaleństwa, pałac podupada coraz bardziej.
Michael odkrył wiele skarbów w przepastnych piwnicach swojego domu. Należą do nich między innymi wykwintne surduty i kamizelki, noszone przez niego codziennie oraz elegancka laska, z którą się nie rozstaje.
Natrafił też na kilkanaście roczników czasopism. Część egzemplarzy jak się okazało posiadało wartość kolekcjonerską. Michael zajmuje się handlem rzadkimi gazetami. Skupuje je i sprzedaje po całym kraju. Pieniędzy wystarcza na minimalną egzystencję dla dwojga. W pobliskim miasteczku i w środowisku kolekcjonerów czasopism ma ksywkę: Panicz.
Pod dom z piskiem opon podjeżdża terenowy samochód. Równocześnie wysiada z niego dwóch mężczyzn. Mierzą się spojrzeniami i w tym samym momencie mówią: idealny. Mężczyźni pukają do drzwi. Otwiera Michael z naftową latarnią w dłoni.
Mężczyźni są filmowcami. Kręcą własnym sumptem filmy na poziomie minimalnie powyżej poziomu amatorskiego. Chcą wynająć pałac do produkcji kostiumowej. Michael zgadza się. Żąda śmiesznie niskiej kwoty, dziewięćdziesięciu dziewięciu funtów.
W pałacu zaczyna roić się od filmowców. Młode, niedoświadczone aktorki biegają po wiekowych korytarzach, kamerzyści kradną po okolicy kury, starsza Chinka zatrudniona przy kostiumach niemal dzień i noc szyje stroje stylizowane na siedemnasty wiek. Ponieważ nie wychowała się w Europie efekty bywają bardzo różne.
Film zapowiada się jako jeden wielki kicz. Dialogi są bezsensowne, efekty specjalne na poziomie przedszkolnym, często brakuje taśmy do przestarzałych kamer. Na planie angażowani są wszyscy. Michael, ze względu na wytworzoną od dzieciństwa postać Panicza, zostaje osadzony w jednej z głównych ról. Jego demencyjnej matce przypada rola angielskiej królowej, zaś chińskiej szwaczce japońskiej wieszczki wróżącej zagładę (w pierwotnej wersji scenariusza miała to być wieszczka afrykańska, ale w składzie brakuje czarnoskórej kobiety.)
Michael wdaje się w romans z młodą aktorką, beztalenciem. Ich sympatia w realnym świecie ciekawie zaplata się z relacjami ich postaci w filmie. Dziewczyna gra idealistkę, zaś Michael głównego antagonistę. Po kręceniu żywiołowej sceny ostatecznej konfrontacji kończą w łóżku.
Następnego dnia ekipa filmowa odjeżdża.
Michaelowi jest smutno w opuszczonym pałacu. Nie ma w nim telefonu, a dziewczyna nie pisze. Po kilku miesiącach bezsensownego snucia się po jego korytarzach dostaje propozycję. Ważny producent zobaczył go w amatorskim filmie i ma propozycję kolejnych ról. Uważa, że Panicz ma szansę na karierę. Michael wyrzuca list do kosza.
Film nosiłby tytuł: "Pustota przepychu," albo "Lub nic nie rób."
Link do mojej recenzji filmów uroczo popieprzonych znajdziesz tutaj: