Bzdura
Age
Jest do dupy. Poetka ze mnie miała być. Ja pierdolę. Etyka środków przekazu na stole, ale ja sama sobie przekazuje, więc nie dotyczy. Adam kolejny dzień pije po pracy. Czy pije, czy wącha kwiatki- bez znaczenia. Sama piję, właśnie teraz. Jakieś poronione to wszystko, poroniony całokształt. Gniew jakiś we mnie, cholera wie skąd. Piszę te prace, które gówno mi dadzą, obiektywnie gówno znaczą. Jaram kolejną paczkę, pół życia całego jaram i niczego się nie nauczyłam. Tyle tylko, że dopalę ostatnią fajkę, jaka mi zostanie, brak umiaru mówiła matka, dziadek niedługo umrze, to znaczy, że jednak jest jakiś umiar. A ja do niego nie pójdę, bo jebane prace piszę, nikomu nie potrzebne, a mnie już najmniej. To nieustanne budowanie życia na formalnościach, tylko jakoś fundamentów tej konstrukcji nie widać, podpisać się w prawym, górnym rogu co najwyżej można, ale żeby coś wyryć, to już nie. A on przyjdzie niedługo- bądź naturalna, piszą w tych wszystkich kolorowankach dla dorosłych dzieci, vivach i innych cosmopolitanach. Kurewsko naturalna teraz jestem, że niby niewiadomo czyja córka, ze średnią jaką wysoką, stypendialną. Notatek tyle, że aż nie pamiętam, żebym sama je zrobiła, nic z nich zresztą nie wiem. Na wtorek, na czwartek, na siódmek, na przyszłość tłumaczą ci wszyscy, którzy swoją własną są lekko poirytowani i lepszej nikomu nie życzą. Bezustanne odtwarzanie schematu, setna praca z kolei , której nikt nie przeczyta, bo by mu w tym czasie kisiel wykipiał. Czekam na niego, sama nie wiem na co, ale kurwa przecież nie przestanę, bo póki się czeka, to niby jest na co. Nie umiem się nawet poryczeć nie umiem, dniem świra zaleciało, plagiatem jakimś, jak w tych pracach wszystkich o kant dupy rozbić. Nie mam czasu na śmierć dziadka, kompletnie mi odjebało. Na spanie jedynie znajduję, choć z trudem, bo jak sobie o perwersjach jakichś nie pomyślę, to do czwartej tak mogę bez snu leżeć. Zaraz sobie trzecie piwo otworzę i świat jakiś durny, kolejny zdobędę. Zrobili mi puszki z wypukłymi literami, żebym i po ciemku wiedziała, że alkohol szkodzi zdrowiu. I tak pół biedy, bo nie szkodzę ludziom w moim otoczeniu, w jakim otoczeniu(?), pytam kurwa, monitor się dymem zakrztusi, czy myszkę piecze w oczy? Moje otoczenie znalazło sobie otoczenie i ja mogę sobie otaczać co najwyżej fontannę w rynku. I tak mnie do furii doprowadza jakiś sygnalik w komóreczce, sraczki dostaję automatycznie, jak moja babcia przy bombardowaniach. Siedzę tak i obliczam jak ta głupia, że niby za półtorej godziny miał wrócić i wiem, że tylko ja jedna to obliczam, bo jego to chuj obchodzi czy kwadrans, czy godzina, życie całe może, też bym pierdoliła centralnie, bo o jaki chuj się tu rozchodzi? Ja sobie wyjadę, wstydzić się za siebie w innej szerokości geograficznej, a on będzie silniki dwu czy tam trójsuwowe reperował. I znajdzie się zawsze jakaś panna z pilniczkiem- chodź kochanie, wyczyścimy ci paznokcie. Jedna taka dzisiaj ślub wzięła, całe życie marzyłam, tylko o czym tak naprawdę- wesele przed chwilą widziałam w restauracji śmierdzącej Harenda. I tak się te dzieci najebanych rodziców dobrze bawiły, że aż chciało mi się sukienkę komunijna na nowo przymierzyć, a tu chuj, tylko ślubna w grę wchodzi i testy jakieś i usg, bo przecież za darmo to nic nie ma. Trochę cię rozerwie w kroku, trochę wód odejdzie i będzie miłość.
Age
Opowiadanie
·
23 września 2012