Ona
Pochodzi z bardzo bogatej rodziny. Poślubiła Johna bardzo dawno temu pomimo iż jej matka twierdziła , że nie jest to dobry pomysł. Była jednak zakochana i zamiast słuchać rozumu posłuchała serca. Żałuje ale boi się przyznać do tego przed samą sobą i przed swoją rodziną.
On
Nie ma pieniędzy ani rodziny. Jest przystojniakiem, ignorantem i kobieciarzem. Kocha przemoc, alkohol i swoją pracę. Poślubił Sarę dla pieniędzy ale jest zbyt dumny aby przyznać to przed samym sobą i zbyt sprytny aby przyznać to przed nią.
Początek
Dom jest ogromny i przeraźliwie czysty. Wszystko jest na właściwym miejscu, wszystko posiada właściwe miejsce. Jest drogi i wygląda drogo.
Są w sypialni; jest późny wieczór, coś około 22:00. Szykują się do wyjścia na jedno z nudnych przyjęć dla bogatych snobów. On chce pochwalić się swoją piękną żoną, ona jest zbyt przestraszona żeby kwestionować jego zdanie.
Na środku pokoju stoi ogromne małżeńskie łoże na którym siedzi on zakładając powoli buty. Buty są lśniące i drogie; wszystko dookoła jest lśniące i drogie. Łóżko jest zaścielone jedynie atłasowe poduszki leżą rozrzucone na podłodze będące jedynym akcentem bałaganu w całym domu. Panuje przeraźliwa cisza; powietrze jest przepełnione nienawiścią i złością.
Po lewej stronie łóżka stoi ogromna marmurowa toaletka z kryształowym lustrem. Ona siedzi na krześle i nakłada makijaż. Ma na sobie długą atłasową suknię, którą on wybrał i którą on lubi. On ma na sobie garnitur którego ona nie znosi.
„Jesteśmy spóźnieni”– on.
„Muszę skończyć makijaż” – ona.
„Pośpiesz się, mogłabyś?” – on.
„Muszę zamalować sińce” – ona.
On trzaska drzwiami i zbiega na dół.
Środek
Ona jest w trakcie dokańczania makijażu. On pije na dole w kuchni. Ona odkłada tusz do rzęs i spogląda na swoje odbicie w lustrze. Próbuje się uśmiechnąć. Zamyka oczy i pomimo, że tak bardzo nie chce teraz pamietać przeszłość staje jej przed oczami.
Dziewczynka siedzi na brzegu wanny, jest przerażona. Łzy płyną po jej delikatnej twarzyczce, słone kropelki powoli spadają na wykafelkowaną podłogę. Z dołu dobiegają odgłosy kłóni. Słyszy ojca wrzęszczącego na matkę. Zamyka oczy, zaciska małe piąstki, słyszy odgłos tłuczonego szkła i krzyczącą matkę. Powoli sięga po żyletkę i zaczyna ciąć śnieżnobiałą skórę ud. Patrzy jak jej ciemna krew powoli płynie po jasnej skórze czekjąc aż pierwsza kropla spadnie na podłogę. Kiedy tak się dzieje odczuwa ulgę. Nie czuje bólu, nie pamięta go.
Jej uda są pokryte małymi bliznami, niektóre są całkiem swieże inne już zagojone. Patrząc na czerwone ślady nie trudno się domyślić w jakim nastroju była.
Nigdy nikomu się nie przyzna że zrobiła je sobie sama, nigdy ich nikomu nie pokaże.
Pierwszy raz to było w szkole, strasznie się zdenerwowała kiedy nauczycielka, przy innych dzieciach, nazwała ją głupią, biedną dziewczynką. Pobiegła do ubikacji i tak długo drapała skórę paznokciami aż pokazały się pierwsze kropelki krwi. Na początku strasznie to wszystko bolało ale z czasem stwierdziła, że sprawia jej to więcej ulgi niż bólu. Paznokcie z czasem łamały się pod naciskiem skóry więc sięgnęła po żyletkę, nóż a nawet cążki do obcinania skórek. Będąc jescze w podstawówce próbowała tamować cieknącą po jej udach krew papierem toaletowym ale z czasem przestała to robić gdy tylko odkryła, że ciepła lepkkość na jej udach wprawia ją w pewien rodzaj uniesienia. To był dowód na to, że coś dzieje się z jej ciałem, coś nad czym ma całkowitą kontrolę, a jednocześnie wprawia w tak błogi nastrój, który wyparł nawet poznany w późniejszych latach sex.
Z biegiem czasu jej wszystkie drobne, płytsze lub głębsze nacięcia zabliźniły się sprawiając wrażenie delikatnej siatki, mapy blizn we wszystkich odcieniach czerwieni i fioletu. Glaszcząc te bruzdy jej dłonie odbywały odwieczne wędrówki w krainę rozkoszy i uniesień.
Potem powody były już inne; problemy w szkole, problemy w domu, problemy na studiach, problemy rodzinne. Jej ojciec regularnie bił matkę i w głębi duszy wiedziała, że jej przyszły mąż będzie taki sam.
Otworzyła oczy i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Nie była już malą dziewczynką. Podciągnęła swoją jedwabną, drogą sukienkę do góry. Spojrzała na blizny pokrywające jej uda, uśmiechnęła się do siebie, to było jej małe zwycięstwo, wiedziała, że on ich nie nawidzi. Otworzyła szufladę i wyciągnęła srebrne cążki do paznokci. Przyłożyła ostrze do białej skóry i właśnie wtedy usłyszała dźwięk tłuczonego szkła dobiegający z dołu. Schowała cążki do małej torebki, wiedziała, że mogą się przydać później. Podniosła atłasowe poduszki z podłogi i ułożyła je na łóżku. W mieszkaniu powinien być porządek, on go uwielbia, ona nie znosi. Na krześle wisi jedwabny szal, w kolorze jej sukienki, zakłada go na siebie i powoli schodzi na dół.
Koniec
„Ty wredna suko zobacz co zrobiłaś” – on.
On stoi w kuchni. Na olbrzymim marmurowym stole butelka rozpoczętej brandy, w srebrnej misie kostki lodu. Jedna z kryształowych szklanek leży rozbita na podłodze, jego spodnie są ochlapane alkoholem. Ona się uśmiecha – nienawidzi tego garnituru, on jest wściekły – uwielbia go. Ona kuca i zbiera kawałeczki szkła, po chwili sięga po papierowy ręcznik i dokładnie wyciera plamę na podłodze. W powietrzu czuć mocny zapach alkoholu.
„Jestem gotowa możemy iść” – ona.
„Po co ten pośpiech, mamy jeszcze mnóstwo czasu” – on.
„Nalać ci jeszcze?” – ona.
„Mam to gdzieś” – on.
Ona stoi bez ruchu i patrzy na niego. On powoli przyciąga ją do siebie, ściska jej nadgarstki tak mocno aż krew odpływa jej z twarzy i skóra staje się śnieżnobiała. Jego twarz robi się czerwona, zaciska zęby i podnosi rękę żeby ją uderzyć. Ona spogląda na niego i mówi nienaturalnie spokojnym głosem.
„Mam już jednego siniaka” – ona.
„Zaczekam w samochodzie” – on.
Ona nie odpowiada, odwraca się nie czekając aż on wyjdzie. W powietrzu słychać trzask zamykanych drzwi. Czeka chwilę, a kiedy jest pewna, że on nie wróci przechodzi do salonu i wyciąga z szafki jedną z kryształowych szklanek. Wraca do kuchni i nalewa sobie brendy, wypija ją jednym haustem i upuszcza szklankę. Brzdęk tłuczonego szkła sprawia że uśmiecha się sama do siebie.
Bierze ze sobą torebkę i wychodzi do łazienki. Przez chwilę przygląda sie swojemu odbiciu w lustrze, glaszcze opuchnięty policzek. Po chwili wyciąga z torebki małe, srebrne nożyczki i powoli ale zdecydowanie tnie skórę ud. Tnie głęboko i mocno. Ciepła krew powoli spływa po jej udach, przez chwilę ma wrażenie, że zemdleje ale słodki smak w ustach powoli zanika a ona oddycha głęboko. Czerwień na wykafelkowanej podłodze harmonizuje z czerwienią jej paznokci. Zamyka oczy czekając aż jej puls powli wróci do normy. Po chwili wyciera podłogę papierem toaletowym. Siada na brzegu wanny z przymkniętymi oczami, mała dziewczynka uśmiecha się do niej.
Otwiera oczy i wychodzi z łazienki. Zostawia za sobą czerwone ślady, uśmiecha się do siebie czując spływającą krew po jej udach.
Otwiera wejściowe drzwi i zanuża się w czerń wieczoru.
Teraz trochę na temat błędów:
-"Poślubiła Johna bardzo dawno temu pomimo iż jej matka twierdziła , że nie jest to dobry pomysł." - brak przecinka przed "pomimo"; niepotrzebna spacja po "twierdziła",
-"Są w sypialni; jest późny wieczór, coś około 22:00." - godzinę zapisuje się w ten sposób "22.00",
-"Szykują się do wyjścia na jedno z nudnych przyjęć dla bogatych snobów." - niepotrzebna spacja po "dla",
- "Na środku pokoju stoi ogromne małżeńskie łoże na którym siedzi on zakładając powoli buty. " - brakuje przecinka przed "na którym",
- "Łóżko jest zaścielone jedynie atłasowe poduszki leżą rozrzucone na podłodze będące jedynym akcentem bałaganu w całym domu." - brak przecinka przed "jedynie", zamiast "będące" powinno być "są" albo "stanowią jedyny akcent",
- "On ma na sobie garnitur którego ona nie znosi." - przed "którego" powinien być przecinek,
- "Zamyka oczy i pomimo, że tak bardzo nie chce teraz pamietać przeszłość staje jej przed oczami." - literówka "e" w wyrazie "pamiętać", brak przecinka przed "przeszłość",
- "Z dołu dobiegają odgłosy kłóni." - literówka, w wyrazie "kłótni" brakuje "t",
- "Patrzy jak jej ciemna krew powoli płynie po jasnej skórze czekjąc aż pierwsza kropla spadnie na podłogę." - literówka, powinno być "czekając"; brak przecinka przed "aż",
- "Nie była już malą dziewczynką." - literówka w wyrazie "małą",
- "Spojrzała na blizny pokrywające jej uda, uśmiechnęła się do siebie, to było jej małe zwycięstwo, wiedziała, że on ich nie nawidzi." - powinno być "nienawidzi",
- "Na olbrzymim marmurowym stole butelka rozpoczętej brandy, w srebrnej misie kostki lodu." - niepotrzebna spacja przed "butelka",
- "On powoli przyciąga ją do siebie, ściska jej nadgarstki tak mocno aż krew odpływa jej z twarzy i skóra staje się śnieżnobiała." - nie ma przecinka przed "aż",
- "Jego twarz robi się czerwona, zaciska zęby i podnosi rękę żeby ją uderzyć." - brak przecinka przed "żeby",
- "Brzdęk tłuczonego szkła sprawia że uśmiecha się sama do siebie." - może lepiej brzmiałoby "brzęk"; przed "że" powinien być przecinek,
- "Zamyka oczy czekając aż jej puls powli wróci do normy." - przed "aż" brakuje przecinka, literówka w wyrazie "powoli",
- "Zostawia za sobą czerwone ślady, uśmiecha się do siebie czując spływającą krew po jej udach." - raczej "czując spływającą po (jej) udach krew".
To by było na tyle, pozdrawiam. :)
Po drugie ten przecinek na początku drugiego wersu tak mnie wystraszył, że bałam się dalej czytać. Ale zebrałam się w sobie i przeczytałam, starając się nie opadać z sił przy kolejnych błędach interpunkcyjnych i literówkach. No ale o tym już Ci Ewa napisała.
Znużyło mnie to opowiadanie, szczerze mówiąc. Już po przeczytaniu tytułu wiedziałam, że będzie o nieszczęśliwej pani i złym panu - nie zaskakujesz niczym, ani świeżością spojrzenia, ani językiem.
A serio. Nic pani od siebie nie dała w tym tekście. I to zamienia w papier ten tekst. Jeśli nb. np, E. Jelinek piszę w konwencji od-osobowej to z długiej tradycji się bierze od Kleista do Brechta.