20.09.12

xeloda

 

Idzie jesień.

Na myśl o niej odczuwam tremę, zwłaszcza, że w tym roku przygnębiała mnie nawet wiosna.

W wiośnie największa moc przytłaczania tkwiła dla mnie we wszechpotężnym wybuchu życia. Ulegało mu po kolei wszystko co żywe, pozostawiając mnie, nie potrafiącego rozkwitnąć razem z resztą  świata, jeszcze bardziej samotnym, jeszcze bardziej martwym…

Teraz natomiast wszystko umiera z powrotem.

W przypadku śmierci jednak, jakiejkolwiek, świadomość, że mamy towarzystwo nie sprawia, że czujemy się raźniej.

Siedzę wydrapując z czoła tłuszcz uformowany w żółte bobki.

Mam wszystkiego dość i chce mieć święty spokój. Właściwie mam go, ale wcale nie czuję się spokojny…

W radiu podano właśnie komunikat, że Shakin Dudi zapadł na Parkinsona, a ptaki rozpoczęły migracje do ciepłych krajów, żeby teraz, przez kolejne pół roku, srać na Czarnych i Latynosów, bo natura nie jest rasistką i sra na wszystkich po równo.

To chyba sprawiedliwe.

Dzwoni telefon. Odbieram.

Odkładam po pół szklanki słowotoku. Wystarczy mi.

Wycieram ucho, z resztek lepkich słów języka korzyści – tworu lingwistycznego, przeznaczonego dla ludzi o odpowiednich proporcjach sprytu i głupoty, służącego po to, żeby mogli zarabiać pieniądze.

Przeglądam stos ulotek. Głównie punkty gastronomiczne.

Zatrzymuje się przy ilustracji kawałka baraniny, wyglądającego w obie strony tak samo, leżącego na stosie frytek i sałatek.

Skład: mięso baranie, glutaminian sodu, wiewiórczan potasu, pierdylczan krzemu.

Wieczny przemiał.

 

Czas nie jest rzeką, tylko ogniem, który nas spala.

Nie jest wodą, która gasi w nas ogień, tylko nas jest coraz mniej i palimy się słabiej.

 

Dzień bez końca.

Żyję wiecznie.

Straszne nudy.

xeloda
xeloda
Opowiadanie · 26 listopada 2012
anonim
  • Ata
    "tkwiła dla mnie", "pozostawiając mnie" - za dużo tego "mnie" w niedalekim sąsiedztwie.
    Tekst brzmi jak krótka notka ze skargą.
    Przede wszystkim tekst jak na OPOWIADANIE jest zdecydowanie za krótki i zbyt mało rozbudowany. Mógłbyś potraktować to co już masz jako bazę...

    · Zgłoś · 12 lat
  • xeloda
    Witam, dziękuję za opinie.
    Będąc sobą muszę odparować trochę krytyki:).
    Bliskie sąsiedztwo tych samych zaimków może i rzeczywiście stylistycznie psuć wrażenie, ale z drugiej strony to nie wypracowanie szkolne, żeby pod żadnym pozorem nie móc się powtórzyć. Na pewno to przemyślę.
    Co do długości - faktycznie, zgadzam się - tekst jest krótki jak na opowiadanie.Podczepiłem go pod tą kategorię z braku innej, bardziej adekwatnej, nie czując potrzeby sztucznie i na siłę go wydłużać. Jest to po prostu krotki zapis przepływu chaotycznych myśli.

    · Zgłoś · 12 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    bez oceny tyle że tekst jest

    · Zgłoś · 12 lat
  • Paulina Biczkowska
    Generalnie jestem uczulona na niezamierzone powtórzenia (zamierzone, nadające tekstowi pewną rytmikę, to co innego jednak), ale w tym przypadku nie czepiałabym się trzykrotnego użycia zaimka „mnie” w trzech pierwszych linijkach. Potraktowałabym je raczej jako podkreślenie „ja” podmiotu, jego odczuć.

    Sam tekst mi się podoba, trafnie oddaje, według mnie, potok myśli człowieka nie bardzo zajętego czymkolwiek. Językowo jest ok, moja uwagę przyciągnęły dwa określenia: „pół szklanki słowotoku” – bardzo trafna metafora i „wiewiórczan potasu” – niezwykle ciekawy składnik spożywczy ;)

    Kilka rzeczy do poprawy:
    • „zwłaszcza, że w tym roku” – bez przecinka przed „że” (starczy ten przed „zwłaszcza”);
    • „mamy towarzystwo nie sprawia” – przecinek pod „towarzystwo”;
    • „Siedzę wydrapując” – przecinek po „siedzę”;
    • „chce mieć święty spokój” – „chcę” zamiast „chce”;
    • „Wycieram ucho, z resztek lepkich słów języka korzyści” – byłabym za usunięciem przecinka po „ucho” (niepotrzebnie rozbija zdanie);
    • „zatrzymuje się przy ilustracji” – „zatrzymuję” zamiast „zatrzymuje”.

    · Zgłoś · 12 lat