Ci, którzy mieszkali piętro wyżej pieprzyli się głośniej od nas i żartowałaś, że może dzięki temu nie mają już sił na kłótnie. Ludzie tak nie działają, kochanie. Ludzie nie działają. Związki uczuciowe, tanie lekcje gitary klasycznej, hiszpański przez Internet. Wyschnięta kałuża błota pod drzwiami łazienki. „Ja ciebie też” jak obcinanie paznokci, pielęgnacja martwej tkanki. To wszystko, co we mnie nie żyje. To zakażenie będzie się paskudnie babrać, przynieś ciepłą wodę i ręczniki. Daj mi kilka godzin. Nie myśl, że to łatwe wszystko zdemolować, przegrać zupełnie. Dziewczyna, za którą wczoraj siedziałem w autobusie rysowała swoja własną, pomaszczoną twarz. To nie strach, to zamykanie oczu tak mocno, że zaczynają boleć zatoki. Każde z tych zdań jest wydartym skrawkiem niczego, drżącą, wypaloną zapałką. To nie do ciebie, to do mnie. Nie zaglądaj pod opatrunek. Miłość to religia zła, przerost rytuału.
Trzy drobiazgi do poprawy:
• „Ci, którzy mieszkali piętro wyżej pieprzyli się” – po „wyżej” przecinek;
• „siedziałem w autobusie rysowała swoja własną pomarszczoną twarz” – po „autobusie” przecinek; „swoją” zamiast „swoja”.