Kusicielka kawałków

Sylvia

 

Zbiera mi się ślina, na widok... broda, broda przesiąka mówię do mojego języka, każda nieznajomość jest dziurką w pastylce, ja tylko się po niej przemieszczam, tak by nasiąkła ona cała, bym mogła stać się dziurą, aż do stopy, by spokojnie móc zadawać się z kruchością, by swobodnie przegryzać policzki, a kwas w mojej głowie stał się nieubłaganą rozkoszą.

Na policzku nitka się błąka, co wiatrem w krwi granulce, przechodzę z ulic podniet, miękkie nogi, nieobiektywna myśl się stanie...

 

Kino wychodzi na ulicę, w podskokach zatacza się po ryneczku, śpiewa sprośne piosenki, jest brudne, ma chrypę, podciąga spodnie i ciągnie za sobą worek, nikt nie zaczepia tylko, niewątpliwie słychać zaśmiewki i drwiny wydobywające się z pubów i chłodnych ulic. Potargane włosy wychodzą spod starego kapelusza, kino jest głodne, lecz nie ma już pieniędzy, by coś kupić. Siada na ulicy, wyjmuje z kieszeni paczkę, zapala ostatniego papierosa, mokra zapałka z ledwością łapie ogień. Wzdycha i zaciąga się papierosem. Zasuwa kapelusz na oczy i z wzrokiem utkwionym w chodniku idzie na dworzec. Godzina do ostatniego pociągu, noc naciąga obóz szarości, dymna przestrzeń. Ostateczne światła mieszkań już dogasają, łóżka coraz cieplejsze, szalenie suche gardło, żadnej kontroli oddechu. Tu brakuje śliny.

W worku lśni męstwo noża. Guziki, guziki niepozapinane, kieszeń wypchana mokrymi biletami, kurzem, zwiędłymi kwiatami. Brzydki pomarańczowy kolor wylewa się z latarni, śmieszne pnie drzew zaczynają się jakby przytulać, kino czuje mrok włosków na swoim ciele, rozpoczętych seansów, jakie kręcą się dookoła niego. Koty wychodzą z śmietników, wywołane deszczem zatłaczają chłodne ulice. Nakarmione, przenoszą potajemnie odchody w dalszy kanał nocy.

Cała noc dziewiczych seansów, sprawia, że zaczerwienione oczy, że usiedzieć się nie da, coś upuszcza

sądząc, że to jedynie

sprawa

idiotyzmu kochanków nocy

 

Wywalony język kina z przyjemnością przesuwa się po ręce, próbuje uszczypnąć włoski, te kruche rozsypują się w ustach nie pozostawiając smaku. Jest zazdrosne o zapach płynący z narządów, nie czuje już swej płci, zapomniało co to znaczy czuć męskość, kobiecość, sprawność.

 

zguba zapach i tło

zmieszane wepchnięte

w dłoń

moje sumienie śpi na podłodze

nietrzeźwe i otępiałe

zacieram, ręce, pięści

wyciągam nóż

chłodzę grubość

gubię gubię powietrze

wytarte spodnie dają

o sobie znać w chłodzie

skradziona zapałko towarzysko nocy

porozmawiaj

a w płaszczu pode mną

ukryta twarz

 

Niemożliwe powiedziało, tak by cała noc przesiadła się do innego pociągu, podziałało zrosty smutku zaczynały odżywać i dopominać się o swoje. Całe kocham, mogę już iść – potrzebuje przemocy by ponowić się, by z cierpienia i miłości zacząć mówić, przed i n a d g a d y w a ć,  by stać się ciałem pewnym swojego, by słowa same, by szum mógł  ponownie – a ty z zatkanymi uszami klęczysz noc całą w emocjach świdrujących ciało

krzyczeć

zlewać się 

tak chcę

 

pociąg już odjechał

na dno. Kim jestem, nie nauczyło się być na zewnątrz.

 

 

Sylvia
Sylvia
Opowiadanie · 1 grudnia 2012
anonim
  • Ewa Mańka
    Ciekawy, wymagający sporego wysiłku interpretacyjnego, tekst. Podoba mi się ten zabieg "ożywienia" kina i pomysł na połączenie formy poetyckiej z prozatorską (to chyba Twój znak rozpoznawczy ;)).

    Korekta tekstu:

    - "Zbiera mi się ślina, na widok... broda broda przesiąka, [...]" - po "broda" przecinek,
    - "Na policzku nitka się błoka, co wiatrem w krwi granulce, przechodzę z ulic podniet, miękkie nogi, nieobiektywna myśl się stanie..." - raczej "błąka",
    - "Kino wychodzi na ulicę w podskokach zatacza się po ryneczku, [...] " - przed "w podskokach" brakuje przecinka,
    - "Nakarmione, przenoszą potajemnie odchody w dalszą kanał nocy." - "dalszy",
    - "Cała noc dziewyczych seansów" - "dziewiczych", chyba że to stylizacja na dawną polszczyznę (chociaż w XX wieku formy takie nadal występują),
    - "zapomniało co to czuć męskość, kobiecość, sprawność." - może lepiej "co to znaczy", "co to oznacza",
    - "niemożliwe, powiedziało – tak by cała noc przesiadła się do innego pociągu, podziałało zrosty smutku zaczynały odżywać i dopominać się o swoje." - skoro zdanie kończysz kropką, to powinnaś rozpocząć je od wielkiej litery; po "podziałało" przecinek,
    - "przed i n a d g a d y w a ć by stać się ciałem pewnym swojego, [...]" - przed "by" powinien być przecinek,
    - "Kim jestem, nie nauczyło się być na zewnątrz" - kropka na końcu zdania.

    Pozdrawiam. :)

    · Zgłoś · 11 lat
  • Sylvia
    dziękuję za zainteresowanie:)

    · Zgłoś · 11 lat