Chustka
Godzina była dziewiąta, sobota. Siedzieli w kuchni, skupieni – każde na swoim kubku z kawą. On palił, ona łapała dym wzrokiem. Myśli jeszcze nie wykąpane po nocy, kołtuniły się w głowach, zawiązując gardła.
Miłość powinna być sterylna – westchnęła. – Inaczej wszystko się kiełbasi. Dawniej zachowanie sterylności było proste. Że niemądre, to inna rzecz. Chłopcy w szkole dla chłopców, dziewczynki w szkole dla dziewczynek. Protokół wszędzie i na wszystko. Człowiek wytresowany wiedział, gdzie nie zaglądać, o co nie pytać i czego nie pokazywać. Mąż przychodził w nocy do komnaty żony i pod kołdrą przy zgaszonym świetle nawet nie ściągał piżamy: z niej, z siebie. Z zakrytą twarzą. Gdy miał ochotę na prawdziwy seks – wiedział gdzie pójść. On ma ochotę na prawdziwy seks... Chciałby zapalić światło i pobawić się naszymi ciałami. To może być przyjemne, wiem. Ale czy na pewno z moim ciałem?
Przyjemność nie może być sterylna. – Wypuszczał kółka z dymu – To idiotyczne, kochać przy zgaszonym świetle, kiedy ciało jest tak piękne i gorące. Przeczytałem ostatnio, że kobiety dojrzewają później do swojej seksualności. Najprościej powiedzieć, że jestem niedojrzały emocjonalnie, bo tylko ciało. Dawniej było chyba jakoś łatwiej. Kobiety miały swoje tajemnice, prowadziły dom, haftowały i nie próbowały zrobić z męża przyjaciółki. Pojawiały się w odpowiednich rolach: żona w gorsecie, kochanka nago. Żadna nie grzebała w mężczyźnie. Ona chciałby we mnie pogrzebać, dowiedzieć się prawdy. A może ta cała Prawda... nie jest przyjemna?
Zapalił papierosa.
- To już trzeci przy tej jednej kawie – upomniała go.
- Nie palisz, nie osądzaj – burknął.
Bo ja mam ochotę na prawdziwą rozmowę, jak ty na seks i na tego papierosa. – Łapała kółko, które wypuścił. – To też jest przyjemne, wiesz? Wiedzieć, co czujesz i myślisz.
A kto powiedział, że emocjonalna dojrzałość to opowiadać o wszystkim? Ty. – Spojrzał na wymiętą twarz kochanki. – Kocham cię – przypomniał sobie. Przydałaby się jakaś... chusta. Założyłbym ją na twarz, byś nie widziała mojego wstydu. I porozmawialibyśmy o wszystkim. Tak mogłoby się udać.
Bo dojrzałość seksualna to wyuzdanie w świetle reflektorów! I tylko to. Jasne... Kto tak powiedział? Ty. – popatrzyła w jego kierunku. Akurat też łypnął na nią... Ten wzrok, jakiś pełen złości, łagodniał. – Kocham cię – przypomniała sobie. Gdybyśmy mogli choć zakryć czymś... może chustką, moją twarz. Nie widziałbyś wtedy wstydu i zapalilibyśmy światło. Może by się udało.
- Pozmywam – powiedziała, przeciągając się. - Mógłbyś pojechać po zakupy. W lodówce światło.
- Za chwilę – zapalił kolejnego papierosa, rozganiając poranny kołtun. Wszystko głupoty!
Varzyvo (Kochankowie Magritte'a)
Twój tekst to bardziej wolna interpretacja, zaczerpnięcie pewnego motywu z obrazu i wplecenie go w przedstawioną sytuację dwójki bohaterów. Gdyby tak w pewnym momencie zaczęli się całować przez szmatę i co tam by im przyszło jeszcze do głowy, wówczas zamknęłabyś cały obraz w ramach twojego opowiadania, tu by się zaczęło swoiste obcowanie Magrittem, bo trzeba by to ich całowanie opisać. Twoi kochankowie weszliby w rolę tamtych kochanków. Tyle że nie wiem, czy pasowałoby to akurat do twoich kochanków, czy bardziej nie powinien taki obraz zahaczyć o jakąś wizję, ustawić się w ciągu tych rozważań przy okazji grzebania - unaocznienie tego, o czym mówisz: nie grzebały w swoich mężach, ślizgali się po swojej powierzchni poprzez chustę. Póki co widzę inspirację obrazem i to może tylko dlatego, iż wiedziałam do jakiego obrazu piszesz.
"Mąż przychodził w nocy do komnaty żony i pod kołdrą przy zgaszonym świetle nawet nie ściągał piżamy: z niej, z siebie. Z zakrytą twarzą. Gdy miał ochotę na prawdziwy seks – wiedział gdzie pójść. " - nooo, po to powstały pidżamy z klapami w kroczu ;)