Ogród Eden

Mila

"A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła.

Z Edenu zaś wypływała rzeka, aby nawadniać ów ogród(...). Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał."

Kiedy byłem mały, mieszkaliśmy na wsi. Lubiłem to. Lubiłem stary dom, zbudowany przez mojego pradziadka. Miał drewniane, zielone ściany, dach porośnięty mchem, nad którym wznosiły się dwa osmalone kominy. Z rynien wyrastały paprocie. Przed domem było podwórko, po którym nieśpiesznie spacerowały kury, dziobiąc różowe dżdżownice. Za domem ciągnął się duży ogród. Blisko domu rosły różne kwiaty: róże, nagietki, dalie. Dalej był warzywnik. Mieliśmy swoją kapustę, marchew, buraki. Do nas należało całe pole ziemniaków i truskawek. W rogu błyszczały słoneczniki. Były też drzewa: jabłonie, grusze, śliwy. Ale najlepszy był stary orzech - olbrzym. Ojciec przymocował do jednego z jego konarów sznur i miałem huśtawkę.

Za ogrodem ciągnęła się łąka, ziemia niczyja. Tam były bociany. Lubiłem te czerwononogie ptaszyska, skradałem się do nich wśród wysokiej trawy, starając się podejść jak najbliżej, ale uciekały.

Za łąką były uprawy chmielu, sady i inne domy, a dalej czyściuteńka rzeka. Tam się zawsze kąpałem. Pamiętam jej muliste dno. Z małego pomostu rzucałem listki i źdźbła trawy, a potem patrzyłem jak odpływają.

Kiedy miałem siedem lat, przeprowadziliśmy się do miasta. Stary dom przejął mój wuj. Zacząłem chodzić do szkoły. Z początku brakowało mi wolności. Tu nie było ani bocianów, ani łąk, ani rzek. Potem przyzwyczaiłem się.

Któregoś dnia odwiedziliśmy nasze strony. Dom był bardzo zaniedbany. Okiennice pourywane, rozbita szyba załatana szmatą. Na podwórku stał wrak malucha. Wuj tłumaczył, że ożenił się i już tu nie mieszka, dlatego nie może o to dbać. Ogród zarósł chwastem. Z łąki został chudy pas, bo ludzie pobudowali sobie domy. Zamiast rzeki znalazłem ściek - otworzono mleczarnię, która nie miała gdzie odprowadzać nieczystości.

Tylko jedna rzecz została. Orzech z huśtawką. Ale drzewo nie wydawało mi się tak ogromne, a huśtawka była dla mnie za mała i jakaś nie ta. Więc ściągnąłem ją i spaliłem.

"Dlatego Pan Bóg wygnał z człowieka z ogrodu Eden.(...) Wygnawszy zaś go, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia."

Mila
Mila
Opowiadanie · 7 marca 2001
anonim
  • Anonimowy Użytkownik
    adalavas
    Pięknie to jest opisane

    · Zgłoś · 18 lat