Nie będę pisał o tobie wierszy, może też zdołam wyjechać z kraju. Dorosłem przecież do bycia samemu, do innych rzeczy się chyba nie da. Kobiety chodzą w te same miejsca. Zsuwane majtki, topienie lalek. My tam pójdziemy niedługo po nich, będziemy ćpać i topić ludzi. Podobno M. zabija neurony. Nie czuję się głupszy, może smutniejszy. Wrocław jest brzydki, nikogo tam nie ma i coraz mniej do niego tęsknię. Joanna mi pisze, że Czechy są piękne i ja jej wierzę, i chcę do Pragi. Ona ma coraz dłuższe włosy, ale wciąż pewnie się śmieje i śpi jak dziewczynka. Radek ostatnio jakby ucichł. Może docenia już naszą przyjaźń. Wiosną poszukam większego plecaka i poznam kilka słów po rumuńsku. Rodzice się martwią, że przegrywam, bo ktoś powiedział, że mam talent, a moje teksty mogą się kurwić na ważnych konkursach i plebiscytach. W tym roku umiera jakby mniej ludzi, a dziś przez chwilę czułem się dobrze. Pisuję wiersze w tym starym zeszycie. O tym nie wolno i nie da się mówić.