Do zabudowań przylegał duży obszar prostokątnych pól, które latem pokrywały się zielenią kartofli, buraków, kalafiorów i innych warzyw. Plony z tych nieskończenie przestrzennych zasiewów, jako kontyngent szły w większości do znajdujących się stosunkowo niedaleko koszar.
Małej dziewczynce przestrzenie te wydawały się nie do przejścia drobnymi stopami. Pracowali na nich robotnicy mieszkający w dworakach, a pilnował owczarek niemiecki wytresowany przez wojskowych, szczerze oddany i kochający Julcię, kilkuletnią wnuczkę gospodarza. Szarik miał pracę na pełny etat w gospodarstwie, jako rozrywkę uważał tarmoszenie i bycie ujeżdżanym przez brzdąca, któremu pozwalał na wszystko z niespotykaną, nawet u psów, cierpliwością. Pies nie jadał u gospodarzy, był zbyt dumny. Około godziny 13,00 udawał się do jednostki wojskowej na obiad … tramwajem.
Tak, droga od zabudowań, szeroka i wybrukowana prowadziła wprost na przystanek. Tam o 13,10 przyjeżdżała osiemnastka i nią to Szarik bez biletu, ale i bez żadnych skrupułów, jechał trzy przystanki do jednostki, gdzie jako funkcjonariusz na służbie, miał przydzieloną porcję
a i repeta czasem mu się należała. Nie myślcie sobie, że motorniczy, czy nawet konduktor ( wtedy w tramwajach jeździli konduktorzy), byli zdziwieni takim pasażerem na gapę. Pies miał umiejętność przekonywania do swoich racji i nikt nie próbował protestować, a nawet nie trwało długo jak został w pełni zaakceptowany ten codzienny zwyczaj i czasem nawet tramwaj chwilę czekał z otwartymi drzwiami widząc, że psi zegar miał skromne opóźnienie.
Dziadek obchodził razem z psem trzy razy dziennie wszystkie pola dookoła, a na noc zostawiał go luzem biegającego w przekonaniu, że niewinnym nie zrobi krzywdy, bo przecież:
- On ci łagodny jak baranek- zawsze powtarzał wszystkim do znudzenia – ale złodzieja przestraszy.
Pole przylegało z jednej strony do szerokiej warszawskiej arterii, na przestrzeni 100 metrów oddzielał je tylko głęboki rów i szpaler drzew od pieszego traktu oraz dwupasmowej jezdni, którą po środku dzieliły tory tramwajowe. Pewnego, letniego dnia, …a raczej nocy z soboty na niedzielę Szarik służbowo, jak zwykle, doglądał pola.
Mocno podchmielony milicjant po służbie, nie wiedzieć czemu, uznał drogę przez pola nocą za skrót i tak właśnie usiłował po suto zakrapianej kolacji w restauracji „Kameralna”, szybciej dostać się do domu. Gdzieś na wysokości zagonów kapusty napotkał na drodze warczącego stróża. Ten ani myślał przepuścić intruza. Milicjant chwilę próbował, odgrażając się w niewybrednych epitetach, odgonić namolne psisko. I póki tylko mówił, póki tylko groził i pluł się soczyście, używając przy tym żargonu z sobie tylko znanych regionów przygranicznych i nie próbował przejść dalej, Szarik stał najeżony, warczał i szczerzył ostrzegawczo kły.
Sytuację zmienił jeden drobny fakt. Milicjant zadufany w sobie i zamroczony procentami, nie chciał przyjąć do wiadomości, że przejścia nie ma i wyjął z kabury służbowy pistolet. Na ten znak, wojskowy, szkolony pies zareagował tak błyskawicznie, że pijany facet nie zauważył, kiedy został rozpłaszczony pomiędzy główkami kapusty, a broń odleciała daleko w pole...
Już nie próbował się ruszyć, czuł ostre kły tuż przy gardle. Obaj, pies i milicjant, tę noc spędzili na polu mocno przytuleni . Człowiek zmęczony upokorzeniem i alkoholem szybko zasnął, a pies leżąc na nim do świtu, dzielnie mu towarzyszył .
I tak ich zastał rano dziadek. Milicjant po przebudzeniu nie bardzo pamiętał jak się znalazł na środku pola kapusty, a Szarik w tym dniu otrzymał od nas dużą miskę kaszy z mięsem, którą wyjątkowo i z wielkim zaangażowaniem wylizał do czysta.
Korekta tekstu:
- W drugim i trzecim zdaniu powtarzasz używasz form "przestrzenny", "przestrzenie" - proponuję wymienić, którąś z nich na jakiś synonim,
- "Szarik miał pracę na pełny etat w gospodarstwie, jako rozrywkę uważał tarmoszenie i bycie ujeżdżanym przez brzdąca, któremu pozwalał na wszystko z niespotykaną, nawet u psów, cierpliwością. " - dziwnie brzmi to "bycie ujeżdżanym", wcześniej stosujesz nazwę czynności z końcówką -nie, która wydaje się odpowiedniejsza; mówiąc o "brzdącu" masz na myśli dziewczynkę?
- "Około godziny 13,00 udawał się do jednostki wojskowej na obiad … tramwajem." - raczej 13.00,
- "Tam o 13,10 przyjeżdżała osiemnastka i nią to Szarik bez biletu, ale i bez żadnych skrupułów, jechał trzy przystanki do jednostki, gdzie jako funkcjonariusz na służbie, miał przydzieloną porcję a i repeta czasem mu się należała. " - godzina z kropką, nie przecinkiem; ten "Szarik bez biletu" wskazuje bardziej na przydomek, niż na to, że pies jechał na gapę; przecinek przed "a"; poza tym niepotrzebny enter po "porcję",
- "Nie myślcie sobie, że motorniczy, czy nawet konduktor ( wtedy w tramwajach jeździli konduktorzy), byli zdziwieni takim pasażerem na gapę." - podwójna spacja po "konduktor"; niepotrzebna pauza przed "wtedy"; może lepiej "zdziwieni obecnością...",
- "Pies miał umiejętność przekonywania do swoich racji i nikt nie próbował protestować, a nawet nie trwało długo jak został w pełni zaakceptowany ten codzienny zwyczaj i czasem nawet tramwaj chwilę czekał z otwartymi drzwiami widząc, że psi zegar miał skromne opóźnienie." - zdanie jest za długie i trochę zagmatwane, fragment "nawet nie trwało długo jak został w pełni zaakceptowany ten codzienny zwyczaj" do przeredagowania, "tramwaj widzi i czeka", co jest trochę dziwne, zważając na fakt, że to pojazd, a nie człowiek,
- " Dziadek obchodził razem z psem trzy razy dziennie wszystkie pola dookoła, a na noc zostawiał go luzem biegającego w przekonaniu, że niewinnym nie zrobi krzywdy, bo przecież:
- On ci łagodny jak baranek- zawsze powtarzał wszystkim do znudzenia – ale złodzieja przestraszy." - "zostawiał go luzem biegającego" - do przeredagowania pod względem stylistycznym; długie myślniki przy wypowiedzi postaci,
- "Pole przylegało z jednej strony do szerokiej warszawskiej arterii, na przestrzeni 100 metrów oddzielał je tylko głęboki rów i szpaler drzew od pieszego traktu oraz dwupasmowej jezdni, którą po środku dzieliły tory tramwajowe. " - proponuję zmianę szyku, bo trudno jest wywnioskować o co Ci chodzi, to i następne zdanie do przeredagowania,
- "Milicjant chwilę próbował, odgrażając się w niewybrednych epitetach, odgonić namolne psisko." - raczej przy pomocy "niewybrednych epitetów" albo, używając "niewybrednych epitetów",
- "póki tylko groził i pluł się soczyście" - soczyste to mogą być "przekleństwa", "pluć" (w wariancie potocznym) można się "o coś"; dalsza część zdania do poprawy, nie wiadomo, czy wskazujesz na psa, czy na milicjanta,
- "Obaj, pies i milicjant, tę noc spędzili na polu mocno przytuleni . " - zdanie niepoprawne stylistycznie, poza tym niepotrzebne spacje w końcowym fragmencie.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Wkleję jeszcze jedno opowiadanie z tego cyklu i bardzo proszę o komentarz. W planach mam jeszcze kilka i jako cykl będą stanowić całość. Bardzo proszę o korekty, bo sama wielu rzeczy po prostu nie widzę.
Pozdrawiam Eliza
• „Szarik miał pracę na pełny etat w gospodarstwie, jako rozrywkę uważał tarmoszenie i bycie ujeżdżanym przez brzdąca, któremu pozwalał na wszystko z niespotykaną, nawet u psów, cierpliwością” – proponowałabym np. „za rozrywkę uważał / jako rozrywkę traktował tarmoszenie przez nią i bycie jej wierzchowcem – dziewczynce pozwalał na wszystko z niespotykaną, nawet u psów, cierpliwością”. Staraj się nie używać w takich konstrukcja strony biernej – nie są one naturalne dla języka polskiego;
• „szeroka i wybrukowana prowadziła” – po „wybrukowana” przecinek;
• „jednostki, gdzie jako funkcjonariusz” – po „gdzie” przecinek;
• „Pies miał umiejętność przekonywania do swoich racji i nikt nie próbował protestować, a nawet nie trwało długo jak został w pełni zaakceptowany ten codzienny zwyczaj i czasem nawet tramwaj chwilę czekał z otwartymi drzwiami widząc, że psi zegar miał skromne opóźnienie – zgadzam się z Ewą, że to zdanie jest za długie i dobrze byłoby je podzielić (pierwsze skończyłabym po „zwyczaj”). Poprawiłabym:
o „Pies miał umiejętność przekonywania do swoich racji” – „pies potrafił przekonać do swoich racji” (nie ma potrzeby nadużywać czasownika „mieć”);
o „a nawet nie trwało długo jak został w pełni zaakceptowany ten codzienny zwyczaj” – „a nawet po niezbyt długim czasie w pełni zaakceptowano ten jego codzienny zwyczaj;
o „czekał z otwartymi drzwiami widząc” – po „drzwiami” przecinek. Zamieniłabym „widząc” na „wiedząc”;
• „zostawiał go luzem biegającego” – zamieniłabym kolejność (na „biegającego luzem”) albo zostawiła samo „zostawiał luzem”;
• „Pewnego, letniego dnia, …a raczej nocy z soboty na niedzielę Szarik” – sugerowałabym: „Pewnego letniego dnia… a raczej letniej nocy, bo historia zdarzyła się z soboty na niedzielę, Szarik”;
• „namolne psisko” – sugerowałabym „uparte”, bo „namolny” oznacza ‘narzucający się komuś do znudzenia; naprzykrzający się, natrętny’, a Szarik się nie narzucał milicjantowi, tylko nie dawał się odgonić;
• „Milicjant zadufany w sobie” – po „milicjant” przecinek;
• „Na ten znak, wojskowy” – bez przecinka po „znak”;
• „Obaj, pies i milicjant, tę noc spędzili na polu mocno przytuleni” – sugerowałabym po prostu skrócić to zdanie: „Obaj, pies i milicjant, tę noc na polu spędzili razem”;
• „nie bardzo pamiętał jak się znalazł na środku” – przecinek po „pamiętał”.
Jeszcze jedno wkleję, nie zapomnij zajrzeć, proszę:)))
Eliza
Pozdrawiam serdecznie. :)