Miłość wąskotorowa

Bogusz Jan Szulc

Z dedykacją dla wszystkich zakochanych w kolei. 

 

            Była dziewczyną o niezwykle delikatniej urodzie. Jej blada cera i rude włosy sprawiały wrażenie niepozornej. Trudno było uwierzyć, że jej głos wprawiał w drżenie wiekowe szyby poznańskiego konserwatorium. Codziennie jeździła ze stacji Zaniemyśl do Środy Wąskotorowej, by tam przesiąść się do wielkiego pociągu, który zabierał ją do wielkiego świata. Siadała zazwyczaj przy oknie zgniłozielonego wagonu i wprowadzona w poranny letarg jednostajnym dźwiękiem parowozu, który kojarzył się jej z metronomem, zatapiała się w lekturze bibliotecznej książki. Czytała głównie romanse, sama marzyła o tym, że kiedyś wielka miłość niespodziewanie odmieni jej monotonne życie.

            On także jeździł z Zaniemyśla do Środy. Był uczniem Średzkiego Technikum Mechanicznego. Lubił się przyglądać jej zaczytanym oczom, zwłaszcza w jesienne poranki, oświetlane tylko żółtawym światłem wagonowych lamp. Lecz kiedy tylko ona podnosiła wzrok, by spojrzeć w jego kierunku, ten szybko spoglądał w okno, za którym nieśpiesznie zostające w tyle zarośla, wyznaczały rytm tej porannej podróży.

Wiadukt na Kipie. Ostatnia okazja, żeby jej się przyjrzeć, nim zniknie w tłumie wysiadających, na nieuchronnie zbliżającej się stacji Środa Wąskotorowa. Chciał się jej przyjrzeć, tak żeby zapamiętać jej twarz na cały długi dzień. Chociaż mieszkał w Zaniemyślu od urodzenia, widział ją na ulicy zaledwie kilka razy. Na początku myślał, że to wczasowiczka, których latem nie brakowało. Jednak, kiedy zobaczył ją w pociągu po raz pierwszy, zrozumiał, że mieszkała w Zaniemyślu na stałe. Jednak nikt z jego kolegów nie znał jej, ani nie wiedział, gdzie mieszka, co było niesłychane w tak małej miejscowości. Zygmunt, zaczął podejrzewać, że może pochodzi z którejś z okolicznych wiosek. Nie mając jednak takiej pewności przyglądał się niepewnie nerwowym przygotowaniom dziewczyny do opuszczenia wagonu. On jechał jedną stację dalej. Domyślał się, że przesiadała się na normalnotorowy pociąg, który szybko rozpływał się w porannym półmroku.

            Dziewczyna wstała z miejsca, zabrała swoją teczkę z półki bagażowej, chowając do niej książkę. Chwilę potem szła już zamyślona peronem. „Kim jest chłopak, który tak bacznie mnie obserwuje każdego ranka” – myślała. Jego kruczoczarne włosy, dawno już przykuły jej uwagę, sprawiał wrażenie miłego człowieka. Jednak podczas ich kolejowego „romansu spojrzeń”, nie usłyszała ani razu jego głosu. Co dzień czekała na to nieme spotkanie i upinając przed wyjściem swoje włosy, wciąż myślała o nim i o tym, czy znów zobaczy go w pociągu.

            Pociąg zajechał na stację Środa Miasto bez opóźnienia. Chłopak wysiadł z pierwszego wagonu, skłonił się znajomemu maszyniście i odszedł w kierunku miasta. Nogi jeszcze ciężkie, od przerwanego snu, niechętnie prowadziły go budzącymi się do życia uliczkami.

            Dziewczyna marzła na peronie, chociaż jej wełniany szal i płaszcz otulały szczelnie jej ciało, ona drżała z zimna. W oczekiwaniu na pociąg przyglądała się grupce milicjantów biegających nerwowo pod ścianą kolejowych zabudowań, na których jakiś „chuligan” napisał czerwoną farbą „pracy i chleba!!!”. Wkrótce jednak, wtoczył się pociąg, zasłaniając dziewczynie lekko komiczną scenę. Wsiadła. Zabudowania miasta zostawały coraz bardziej w tyle, by w końcu zniknąć zupełnie za linią horyzontu. A pociąg gnał dalej.

            Chłopak zjawił się dużo przed czasem w szkole. Była taka pusta i spokojna o tej porze. Ciężko mu było się przyznać do tego, ale wcześniejszym pociągiem jeździł tylko, dlatego, by zobaczyć nieznajomą dziewczynę. Żałował w głębi ducha, że nie wybrał Technikum Kolejowego w Poznaniu, mógłby oglądać ją dzięki temu, znacznie dłużej. Teraz usiadł na ławce przed klasą, nieustannie myśląc o jej brązowych oczach i schludnie uczesanych włosach. Czy kiedykolwiek zwróciła na niego uwagę?

            Konserwatorium znajdowało się piętnaście minut marszu od dworca głównego. Zosia lubiła tę drogę. Szum miasta był dla niej uspokajający, kojarzył jej się z muzyką, która była całym jej życiem. Słońce wstało już, a okna tramwajów migotały w jego pomarańczowym świetle. Dziewczyna przestąpiła próg szkoły, zaczynał się dla niej kolejny dzień.

Czy można kochać kogoś nie znając jego imienia? Kochać tą najczystszą i najprawdziwszą miłością, płynącą z głębi serca, miłością, która po prostu wie?

            Jej śpiew był piękny, jak nigdy dotąd. Nuty zapisane w jej „Solfeżu” brzmiały pełniej i radośniej niż kiedykolwiek. Czy śpiewała dla niego? Możliwe. Gdyby tylko on mógł usłyszeć.

            On siedział pogrążony w zamyśleniu w szkolnej ławce, matematyczne zadania były tylko kropkami na kraciastych stronnicach zeszytu. Kim była ta dziewczyna z pociągu? Musiał się tego dowiedzieć, nie zniesie dalszej niepewności, postanowił zaczekać na nią na stacji Środa Wąskotorowa i wsiąść do tego samego pociągu, co ona. A potem – potem, coś wymyśli.

Wkrótce zabrzmiał ostatni tego dnia dzwonek. Chłopak, czym prędzej pobiegł na stacyjkę. Usiadł na ławce i patrzył jak kolejne pociągi uciekają w dal. Krótki listopadowy dzień ustępował powoli miejsca nocy. Słońce jeszcze tylko zaróżowiło kilka chmur na widnokręgu, po czym ukryło swój blask przed oczami ludzi. Kolejne pociągi odjeżdżały i wracały z Zaniemyśla a dziewczyny nie było widać. Czyżby nie wracała do domu? Zdecydował się jednak zostać - zbyt długo już czekał.

            Wieczorny pociąg osobowy do Jarocina miał tego dnia prawie godzinę opóźnienia. Dziewczyna, zmęczona po całym dniu w szkole, opadła na wolne miejsce w przedziale. Obraz przyglądającego się jej chłopaka wciąż tkwił w jej pamięci, miała nadzieję, że zobaczy go ponownie. Spojrzała na zegarek, z przerażeniem stwierdziła, że do odjazdu ostatniego pociągu do Zaniemyśla pozostało kilka minut, a ona dopiero ruszała z Kórnika. Nerwowo zacisnęła palce na okładce książki, której nie miała już siły czytać.

            Dwudziesta pierwsza trzydzieści, zbliżała się nieubłaganie, a dziewczyna nie pojawiła się wśród ludzi oczekujących na pociąg. Ze zrezygnowaniem zgniótł papier po zjedzonej właśnie ostatniej kanapce z serem i wstał z okupowanej przez siebie ławki. Dopiero teraz poczuł dotkliwy chłód jesiennej nocy. Chwilę później w peron wtoczył się zdyszany Px48 ciągnąc za sobą sznur zieleniejących w świetle stacyjnych latarni wagonów. Jeszcze raz przyjrzał się grupce pasażerów, szukając wśród nich znajomej twarzy. Nie odnalazł. Coś go tknęło, by nie siadać tak jak zwykle w pierwszym wagonie, lecz w ostatnim i stamtąd patrzeć przez tylne okienko na zostające w tyle tory.

Od strony Poznania wtoczył się jakiś pociąg nie zwracając niczyjej uwagi. Przeciągły gwizd wąskotorowego parowozu potwierdził polecenie odjazdu dane przez kierownika pociągu. Znajome szarpnięcie rozpoczęło nową, nieśpieszną podróż. Chłopak patrzył powoli na zostającą w tyle stacyjkę. Nagle, dostrzegł biegnącą od strony normalnotorowych peronów postać. To była ona. Biegła. Pociąg nie nabrał jeszcze pędu, chłopak otworzył wagonowe drzwi i wyciągnął do niej rękę. Złapała ją. Chłopak pewnym ruchem wciągnął rudowłosą dziewczyną do wagonu.

Stali przez chwilę w milczeniu, patrząc na siebie. Gdyby nie miarowy stukot kół, można by nazwać tę ciszę, która nastała, grobową.

Pierwsza przełamała się dziewczyna.

            - Dziękuję ci za pomoc! – powiedziała swoim dźwięcznym głosem.

            - Drobiazg - powiedział chłopak uśmiechając się.

Nim dojechali na Kipę, siedzieli już przy oknie wagonu rozmawiając żywo, a ich roześmiane sylwetki, rzucały pełgające cienie na przytorową roślinność.

W Zaniemyślu pomimo późnej pory poszli nad pobliskie jezioro. A noc była niemal bezchmurna, księżycowa.

 

***

              Ponad pół wieku później, pewien Anglik przeglądał w swoim Bristolskim mieszkaniu zdjęcia z podróży po Polsce. Łączył miłość do kolei z fotografią. Wiele zdjęć zostało już skasowanych, ponieważ nie spodobały się autorowi. Przeglądał właśnie zdjęcia ze średzkiej kolejki, kiedy natknął się na fotografię wykonaną w Zaniemyślu. Zauważył, że oprócz parowozu stojącego przy stacji uchwycił coś jeszcze. W powiększeniu widział wyraźnie. W niewielkiej odległości od lokomotywy, stało starsze małżeństwo z dwojgiem wnucząt. Ich spracowane ręce i białe włosy wskazywały na to, że oboje byli około siedemdziesiątki. Jednak na ich twarzach gościł szczery i promienny uśmiech. Mężczyzna obejmował lekko kobietę tak, jak to robią zakochani. Ich wnuki zaś, chłopiec i dziewczynka zdawały się być żywo zainteresowane parą wydobywającą się z parowozowego inzektora. Chłopiec około lat siedmiu miał kruczo czarne włosy, nieco młodsza dziewczynka była zaś zupełnie ruda.

Fotograf uśmiechnął się i wrócił do przeglądania pozostałych zdjęć. Nigdy nie pozna historii wąskotorowej miłości, kryjącej się za tajemniczym uśmiecham starszego małżeństwa.

(2011)

Bogusz Jan Szulc
Bogusz Jan Szulc
Opowiadanie · 6 lutego 2013
anonim
  • Bogusz Jan Szulc
    Uprzedzając fakty i odpowiadając na zarzut, który prędzej czy później się tu pojawi...Tak wiem, wrzucam same starocie (jeszcze ze szkoły średniej), ale obecnie "energię prozatorską" przeznaczam na nieco dłuższą formę niż kilkustronicowe opowiadanie. ;)

    · Zgłoś · 11 lat
  • Ata
    "Ostatnia okazja, żeby jej się przyjrzeć" - się jej.
    "tylko, dlatego, by zobaczyć "- tylko dlatego, by zobaczyć".

    Ktoś pod którymś Twoim opowiadaniem napisał już, i ja to powtórzę, że jesteś świetny w prozie, jest to dla Ciebie dużo lepszy 'teren' niż poezja.
    Bo błędy zawsze można poprawić. Masz lekkie pióro. pozdrawiam

    · Zgłoś · 11 lat
  • Paulina Biczkowska
    Bardzo zgrabna historia, dobrze się ją czytało.

    Trochę drobiazgów do poprawy:
    • „Była dziewczyną o niezwykle delikatniej urodzie. Jej blada cera i rude włosy sprawiały wrażenie niepozornej” – rozumiem, że przymiotnik „niepozornej” odnosi się do rzeczownika „uroda” z poprzedniego zdania, a nie do określenia „jej blada cera i rude włosy”, ale stoi od za daleko od niego. Dlatego sugerowałabym lekkie przeformułowanie na: „Jej blada cera i rude włosy sprawiały niepozorne wrażenie”;
    • „by spojrzeć w jego kierunku, ten szybko spoglądał w okno” – usunęłabym „ten”;
    • „takiej pewności przyglądał” – przecinek po „pewności”;
    • „mnie obserwuje każdego ranka” – zastanawiałbym się nad postawieniem znaku zapytania po „ranka”;
    • „jednak, wtoczył się” – bez przecinka po „jednak”;
    • „temu, znacznie” – bez przecinka po „temu”;
    • „kogoś nie znając” – przecinek po „kogoś”;
    • „pociągu, co ona” – bez przecinka po „pociągu”;
    • „Chłopak, czym” – bez przecinka po „chłopak”;
    • „patrzył jak kolejne” – przecinek po „patrzył”;
    • „Zaniemyśla a dziewczyny” – po „Zaniemyśla” przecinek;
    • „Dwudziesta pierwsza trzydzieści, zbliżała się” – bez przecinka po „trzydzieści”;
    • „wstał z okupowanej przez siebie ławki” – sugerowałabym „wstał z ławki, którą okupował”;
    • „Chwilę później w peron wtoczył się” – wyrażenie niepoprawne stylistycznie. Sugeruję albo „Chwilę później wzdłuż peronu wtaczał się”, albo „Chwilę później między perony wtoczył się”;
    • „zdyszany Px48 ciągnąc” – po „Px48” przecinek;
    • „jakiś pociąg nie zwracając” – po „pociąg” przecinek”;
    • „patrzył powoli na zostającą w tyle stacyjkę” – sugeruję zmianę szyku na: „patrzył na powoli zostającą w tyle stacyjkę, bo tak wychodzi, że chłopak patrzył powoli, co jest niemożliwe;
    • „Nagle, dostrzegł” – bez przecinka po „nagle”;
    • „chłopak uśmiechając się” – przecinek po „chłopak”;
    • „wagonu rozmawiając żywo, a ich roześmiane sylwetki, rzucały” – przecinek po „wagonu”, a ten po „sylwetki” do usunięcia;
    • „swoim Bristolskim mieszkaniu” – „bristolskim” małą;
    • „lokomotywy, stało” – bez przecinka po „lokomotywy”;
    • „chłopiec i dziewczynka” – przecinek po „dziewczynka”;
    • „Chłopiec około lat siedmiu” – przecinki po „chłopiec” i „siedmiu”;
    • „kruczo czarne” – razem.

    · Zgłoś · 11 lat