Mania prześladowcza

G.Koszewska

Studio pełne było krzątających się ludzi od montażu, dźwięku i oświetlenia. Nagle rozdzwonił się dzwonek i zapaliła lampka ostrzegawcza, i wszyscy, którzy do tej pory bezładnie się kręcili, w mgnieniu oka zajęli stanowiska. Reżyser wydania machnął ręką do spikera.

 

Spiker spojrzawszy w oko kamery ustawionej na wprost niego, przykleił uśmiech do twarzy i rozpoczął przekaz:

 

- Dobry wieczór państwu, rozpoczynamy wydanie specjalne wieczornych wiadomości. Zamilkł, bo na powtarzalniku, dostrzegł ramówkę wieczornych wiadomości z charakterystyczną muzyczką. Zaraz znowu będzie na wizji, lampka i: - Od kilkunastu tygodni, wiadomość o morderstwie i kradzieży ze spiżarni rodzeństwa Chomików, nie schodzi z rankingu najpopularniejszych newsów. W studiu gościmy dzisiaj Chomika brata, który zgodził się opowiedzieć państwu co widział. Obrócił fotel w stronę gościa.

 

- Pamięta pan co się stało?- zadał najprostsze pytanie, które pozwoli się mu wygadać, a wtedy on przystąpi do dalszych pytań. Gradu pytań.

 

- Spaliśmy z siostrą w swoich sypialniach. Domyślam się, że jakiś hałas ją obudził, bo wstała i zeszła na dół. Zastała tam wyważone drzwi do spiżarni. Była opróżniona. Zaczęła krzyczeć i wtedy się obudziłem. Zbiegałem ze schodów i wtedy jej krzyk umilkł. Gdy ją znalazłem, już nie żyła.

 

- Czyli nie był pan bezpośrednim świadkiem zdarzenia?

 

- Tak jak powiedziałem.

 

- Zatem nie bierze pan pod uwagę faktu, że mogła poślizgnąć się na mokrej podłodze i uderzyć głową o próg spiżarni? Sekcja zwłok właśnie tak przedstawia najbardziej prawdopodobny przebieg wydarzeń.

 

Chomik zrobił się purpurowy na twarzy. Spiker był zadowolony, bo teraz będzie mógł wyciągnąć z niego wszystko to, czego do tej pory głośno nie mówił.

 

- Moja siostra była nad wyraz rozsądną osobą. Nigdy nie biegała po mieszkaniu, uważna i bardzo przezorna – powiedział Chomik poruszając nerwowo noskiem. - Co do tego, że było to morderstwo, nie mam najmniejszych wątpliwości – silne to było przekonanie, oparte na wiedzy, w którą tylko on wierzył. Spiker najpierw pozazdrościł takiego podejścia, silnej i niezachwianej wiary, ale im dłużej patrzył na tego opasłego i niezbyt urodziwego Karzełka-Chomika miał coraz większe wątpliwości. Chomik miał chytre, podejrzliwe oczy i wydawało mu się, że miał też skłonności do oskarżania wszystkich, włącznie z własną matką, którą mógł posądzić na przykład o brak więzi biologicznych. Za nic nie uwierzy takiemu.

 

Spiker otrzepał się, jak to Hieny mają w zwyczaju. Mógłbym cię zjeść jednym kłapnięciem pyska – pomyślał, patrząc na niego ze wstrętem.

 

- Dobrze – przytaknął. Byli na wizji, więc musiał kontrolować emocje. – Ma pan na to jakieś dowody?

 

- Na miejscu zdarzenia znaleziono nóż, sugerujący złe zamiary, nie był on oczywiście naszą własnością. Poza tym krzyk mojej siostry potwerdza, że złapała morderców na gorącym uczynku i spotkała ją za to kara – otarł łzy, patrząc w oczy kamer.

 

- Śledztwo prowadzili niezrzeszeni policjanci, więc wykluczyć można działanie przeciwko pańskiej rodzinie.

 

- Tak pan sądzi? Moja rodzina od pokoleń była najbardziej gospodarna, zapobiegliwa i w związku z tym bogata, co dla większości jest solą w oku, i od niepamiętnych czasów, byliśmy obiektem nienawiści – Chomik był wzburzony. Spikerowi odpowiadał taki obrót sprawy. Słyszał w malutkiej słuchawce włożonej do ucha, jak z dyżurki podpuszczali go: dołóż mu, dołóż! – Dalej panu powiem – Chomik się rozpędzał – większość mieszkańców jest niezaradna. Mógłbym przysiąc, że to włamanie i morderstwo było zaplanowane, bo zazdrość jest wszechobecna.

 

- Takie stwierdzenia nie powiększą panu grona przyjaciół.

 

- Sądzi pan, że mi zależy  na tym, że zabiegam o względy hołoty? – Chomik wstał, odpiął mikrofon i rzuciwszy nim w Spikera dodał: - Wywiad skończony. Jeszcze dowiodę prawdy – krzyknął na odchodne.

 

Natychmiast po jego wyjściu, Spiker przyzwyczajony do różnych gości i ich  temperamentów, przeprosił widzów i zaczął czytać kolejne wiadomości.

 

Tymczasem Chomik wracał swoją czarną i lśniącą limuzyną do domu. Gdy szofer podjeżdżał pod okazały dom, z którego wreszcie zniknęły żółte taśmy policyjne,  pod drzwiami pikietował już niezły tłum z transparentami, które z sympatią do Chomika nie miały nic wspólnego.

 

- Nie zatrzymuj się – rzucił znudzonym glosem do szofera.

 

Chomik walczył, niemalże do granic absurdu. Nie miał sprzymierzeńców, a ci co jeszcze kilka tygodni temu byli po jego stronie, powoli usuwali się w cień. Nie przekonały go wyniki kolejnego śledztwa, prowadzonego przez wynajętych do tego celu, detektywów. Kolejne espertyzy potwierdzały, że przyczyną zgonu, był upadek na śliskiej podłodze, po rozlanym przez grabieżców mleku i silny uraz części czołowej siostry Chomika, w wyniku czego zmarła prawie natychmiast. Jedyną pociechą dla niego był fakt, że długo nie cierpiała.

 

Tracił majątek na udowodnienie spisku i chociaż był przekonany o prawdziwości swoich poglądów, nie był w stanie ich udowonić ze stuprocentową niepodważalnością. Pracownicy, do tej pory tak mu oddani, składali wypowiedzenia. Nikt nie mógł z nim wytrzymać. Chomik popadał w obłęd. Jedyny życzliwy mu Wyżeł, nie mogąc patrzeć na jego cierpienie, zadzwonił do szpitala psychiatrycznego. To było najlepsze rozwiązanie dla Chomika.

 

Wiem, że w swoim wypasionym szpitalnym pokoju, pisze wspomnienia. Niebawem ukażą się drukiem.

 

G.Koszewska
G.Koszewska
Opowiadanie · 10 marca 2013
anonim
  • Ata
    ten Chomik z kimś mi się kojarzy... i za to drugie dno ocena.

    · Zgłoś · 11 lat
  • G.Koszewska
    wszelkie podobieństwo jest przypadkowe;-) dzięki!

    · Zgłoś · 11 lat