Zuzia i Ma(r)lena ( część II)

el-rosa

                                                Ma(r)lena

 

Następnej niedzieli, po porannej mszy, dziadek Tadek i babcia Halinka wybrali się na wyścigi konne na Służewiec. W sezonie to była główna  rozrywka dziadków i wielu ich znajomych. Wyścigi na Służewcu to miejsce, gdzie bywali ówcześni celebryci i wszyscy ci, którzy chcieli poczuć się w widziani w tak zwanym Towarzystwie. Spotkać tam można było znawców i miłośników koni, jak dziadek Tadek,  oraz nałogowych graczy, których cechowało nieustanne przeczucie wielkiej wygranej .

Babcia ubierała się w odświętną suknię lub garsonkę i  jeden ze swoich pięknych  kapeluszy, a dziadek zamieniał robocze buciory na eleganckie pantofle i kufajkę na garnitur. Oboje wystrojeni , zamawiali taksówkę i znikali na całą niedzielę.

Tym razem do babci uśmiechnęło się szczęście i postawiła  na dobrego konia. Wygrała pierwszy raz  dużą sumę pieniędzy i postanowiła za część wygranej kupić  prezent  swojej ukochanej, jedynej wnusi. W dniu następnym wybrała się na Bazar Różyckiego,  jedno z niewielu takich miejsc w Warszawie, gdzie można było kupić prawie wszystko jeśli oczywiście dysponowało się odpowiednią ilością gotówki.

Po powrocie do domu, liczne paczki i paczuszki zajęły cały duży stół kuchenny. W jednej z największych  paczek była niespodzianka dla Julki. Dziewczynka rozerwała papier z niecierpliwością.

W środku było kolorowe pudło niewiele mniejsze od dziecka , a w pudełku – piękna, duża plastikowa lala z blond lokami do ramion. Miała oczy niebieskie i powieki z brązowymi długimi rzęsami. Po naciśnięciu na brzuch wydawała z siebie dźwięk przypominający słowo „mama”.

Jula patrzyła zdumiona na nową zabawkę z niedowierzaniem odkrywając w niej różne cudowne cechy, przy tym wzdychała głośno z zachwytu i popiskiwała radośnie.

- Jaka śliczna sukienka…, falbanka! Jakie ma ładne usta, … zamyka oczy,… o uszy ma!

Po czym przewróciła ją do góry nogami:

- Mamo, ona ma majtki! A czy robi siusiu? A co ona je, a jak się nazywa?

- Na pudełku jest napisane „Marlena”, ma na imię Marlena.- odpowiedziała mama

- Malena!- Jula nie wymawiała „r” i sprytnie unikała słów z tą literą.

Patrzyła na lalę z niedowierzaniem, jakby nie całkiem wierzyła, że ta lalka istnieje naprawdę.

 

Przez kilka następnych dni, dziecka jakby nie było w domu. Siedziała w swoim pokoju i całymi dniami prowadziła z Marleną rozmowy. Opowiadała jej o całej rodzinie, jadała z nią posiłki i spała z nią w łóżku. Po kilku dniach zaczęła wynosić lalę na podwórko. Nie było w pobliżu innych dzieci, dopiero w dworakach, gdzie mieszkali robotnicy, było ich kilkoro, ale znacznie starszych od Julci. Widać było, jak każdego ranka z tornistrami na plecach maszerują do szkoły. Julia czasami przystawała przy płocie i przyglądała się im z ciekawością, ale nigdy dotąd nie rozmawiała.

 

Pewnego dnia, jednego  z ostatnich słonecznych tej jesieni, Julcia  siedziała na ławeczce przed domem i bawiła się lalą. Marlena powtarzała swoje mechaniczne „mama”, raz po raz i dźwięk ten wypełniał całe podwórko. Przechodząca obok furtki dziewczynka zatrzymała się i przyglądała z zainteresowaniem, po kilku minutach zawołała do Julii:

- Pokaż mi lalkę, proszę!

- Nie. Ja cię nie znam. – Jula pokręciła zdecydowanie głową

- Jestem Hania, mieszkam obok, o tam – machnęła ręką w stronę dworaków- pokaż lalkę, nigdy takiej nie widziałam.

- To Malena i jest moja.

- Ja chcę ją tylko zobaczyć z bliska.

Julka podeszła do furtki i podała lalkę dziewczynce. Ta oglądała ją z zachwytem i w pewnym momencie rozejrzała się dookoła, czy ktoś jest oprócz nich w pobliżu. Zobaczyła babcię w oknie, przyglądającą się z ciekawością obcej dziewczynce. Oddała lalkę i szybko oddaliła się w stronę  budynków.

Następnego dnia Hania przyprowadziła koleżankę, stanęły pod furtką i czekały, aż ktoś się pokarze na podwórku. Babcia zobaczyła dziewczynki przez okno i gościnnie zaprosiła do środka, poczęstowała herbatą i ciasteczkami. Wszystkie trzy dziewczynki usiadły na podłodze w pokoju Juli i razem bawiły lalką.

Od tego czasu dziewczynki zaczęły odwiedzać małą Julię i jej lalkę kilka razy w tygodniu, przynosiły swoje lalki i inne zabawki. Pomimo kilkuletniej różnicy wieku, Julia miała wtedy niespełna pięć lat, a koleżanki po  dziewięć, nawiązała się między nimi nić przyjaźni. Potrafiły się bawić razem godzinami.

Przez całą zimę dziewczynki regularnie odwiedzały Julię w domu. Wraz z wiosną zabawy dzieci zaczęły przenosić się  na podwórze, aż któregoś dnia Hania zaprosiła małą Julię do siebie do dworaków.

Babcia odprowadziła dziewczynkę do domu Hani, ale dzień był taki piękny, że szybko dziewczynki znalazły się na podwórku i siedziały na kocu pod lipą. Rozłożyły komplet dziecięcej porcelany składającej się z plastikowych filiżanek, talerzyków i dzbanka . Mama Hani przyniosła im talerz domowych ciasteczek i dzbanek lemoniady i zaczęło się wielkie, zabawowe, wiosenne przyjęcie na trawie.

Dziewczynki spędziły razem około godziny, gdy w okolicy zaczęły się pokazywać inne dzieci, starsze i młodsze. Podeszły do nich i przyglądały się zabawie, a szczególnie Marlenie. Każde chciało potrzymać lalki, choćby dotknąć. Z daleka obserwowała ich grupa wyrostków, w pewnej chwili jeden z nich podbiegł do Julci, wyrwał jej lalkę i  uciekł. Za nim pobiegli jego kompani. Dziewczynki zaczęły piszczeć i krzyczeć głośno,  a Julia – płakać. Krzyki przywołały mamę Hani i zaalarmowały innych dorosłych, ale niestety nikt już nie dogonił wyrostków i nie odebrał im lalki.

W taki oto sposób Julia rozstała się z Marleną i nigdy więcej nie miała takiej lalki. Ze strychu babcia wyciągnęła szmaciankę Zuzię, uprała i pozszywała ją, uszyła jej kilka nowych sukienek i dodała nowe kokardy do włosów. Julia przyjęła swoją starą przyjaciółkę z wielką radością.

 

   

el-rosa
el-rosa
Opowiadanie · 13 marca 2013
anonim
  • Paulina Biczkowska
    Każdy Twoje opowiadanie jest zdecydowanie coraz lepsze, choć nadal wciąż trochę brakuje mi w nich puent. Za to babcia i dziadek na Służewcu mnie urzekli ;)

    Do poprawy:
    • „Wyścigi na Służewcu to miejsce, gdzie bywali ówcześni celebryci i wszyscy ci, którzy chcieli poczuć się w widziani w tak zwanym Towarzystwie.” – uprościłabym to zdanie: „Na wyścigach na Służewcu bywali ówcześni celebryci i wszyscy ci, którzy chcieli być widziani w tak zwanym »towarzystwie«”;
    • „których cechowało nieustanne przeczucie wielkiej wygranej” – skróciłabym to zdanie: „którzy nieustannie przeczuwali wielką wygraną” (polski nie lubi nadmiaru strony biernej);
    • „pantofle i kufajkę na garnitur” – „i” zamieniłabym na „a”;
    • „Oboje wystrojeni ,” – niepotrzebna spacja przed przecinkiem;
    • „W dniu następnym” – „następnego dnia”, „w dniu następnym” to wyrażenie urzędowe (a przynajmniej tak brzmi ;));
    • „jedno z niewielu takich miejsc w Warszawie, gdzie można było kupić prawie wszystko jeśli oczywiście dysponowało się odpowiednią ilością gotówki” – „jedno z niewielu miejsc w Warszawie, gdzie można było kupić prawie wszystko, jeśli, oczywiście, dysponowało się odpowiednią ilością gotówki”;
    • „do domu, liczne paczki” – bez przecinka po „domu”;
    • „od dziecka , a” – bez spacji przed przecinkiem;
    • „oczy niebieskie” – „niebieskie oczy”;
    • „zabawkę z niedowierzaniem” – przecinek po „zabawkę”;
    • „odkrywając w niej różne” – sugerowałabym „odkrywając w jej różne”;
    • „- Jaka śliczna sukienka…, falbanka! Jakie ma ładne usta, … zamyka oczy,… o uszy ma!” – skoro są wielokropki, to przecinki w tym zdaniu są niepotrzebne. Między „o” a „uszy” przecinek;
    • „Marlena.- odpowiedziała” – „Marlena – odpowiedziała”;
    • „Malena!- Jula” – „Malena! – Jula”;
    • „sprytnie unikała słów z tą literą” – ściśle rzecz biorąc, powinno być z „tą głoską”;
    • „dni, dziecka” – bez przecinka po „dni”;
    • „dotąd nie rozmawiała” – „dotąd z nimi nie rozmawiała”;
    • „o tam – machnęła ręką w stronę dworaków- pokaż lalkę” – „o tam – dziewczynka machnęła ręką w stronę dworaków. – Pokaż lalkę”;
    • „czy ktoś jest oprócz nich w pobliżu” – sugerowałabym „czy ktoś jeszcze jest w pobliżu”;
    • „pokarze” – „pokaże” („pokarze” to od „karać” ;));
    • „dziecięcej porcelany” – sugerowałabym „zastawy”, bo porcelana nie może być plastikowa;
    • „talerzyków i dzbanka .” – bez spacji przed kropką;
    • „Każde chciało potrzymać lalki, choćby dotknąć” – sugerowałabym: „Każde chciało potrzymać lalkę [ta poprawka – „lalki”  „lalkę” – jest obligatoryjna ;)] lub choćby jej dotknąć”;
    • „a Julia – płakać’ – dywiz (myślnik) niepotrzebny;
    • „nie miała takiej lalki’ – sugerowałabym „nie miała już takiej lalki”.

    PS Uważaj na nadmiarowe spacje.

    · Zgłoś · 11 lat
  • el-rosa
    Dziękuję Paulino, jak zwykle cenne Twoje uwagi. Zabieram się do poprawiania. Chwilowo nie będzie już moich opowiadań, bo chociaż mam szkice w głowie to nie wiem jak połączyć w całość. Ale nie rezygnuję.
    Trochę może pomieszam chronologię, ale mam jeszcze z 5 wątków o Juli, to prawie książeczka.
    Twoje wsparcie jest bardzo cenne dla mnie.
    Przyjmij podziękowania, serdeczności, ściski i do następnego, mam nadzieję:)
    Eliza

    · Zgłoś · 11 lat