Na peronie szóstym, dworca tak wielkiego, że trudno go sobie wyobrazić, najważniejszy był Napoleon. Był silny jak tur, mądry jak orzeł poza tym miał serce gołębia. Ogólnie to na tle innych gołębi zamieszkujących ten i pozostałe perony, był jakimś takim nadptakiem. Miał o wiele bardziej błyszczące piórka pod gardłem, które bez ustanku dumnie puszył. Gołębice drżały, kiedy gdzieś w pobliżu gruchnięło jego imię. On sam uwielbiał przechadzać się wśród podziwiających jego majestat przechodniów. Czasem wzlatywał gniewnie, kiedy któryś z nich odważył się podejść zbyt blisko. Z wielką łaską przyjmował należne mu daniny i nie pozwalał, aby którykolwiek z tych wygłodniałych „sępów”, skorzystał z nich przed nim. Upilnowanie tego, było bardzo ciężką pracą, ponieważ ów peron nie należał do najkrótszych.
Pewnego razu w okolicach południowej tablicy z rozkładem, pośród licznych niedopałków, mały Ziutek wypatrzył przepyszny kawałek skórki z kanapki z serem. To znaczy, nie wiadomo czy ta kanapka, z której był owy skrawek, rzeczywiście była z serem, ale jej aromat, barwa i twardość wskazywały, że pochodziła ona z czegoś niezwykłego – prawie tak niezwykłego jak Napoleon. On sam natychmiast podreptał z majestatem, aby odebrać okruch, który tak jak wszystko inne dookoła, należał przecież do niego. Przerażony ptaszek, aż wypuścił z dzioba przysmak. Napoleon podjął go godnie. Nie mylił się, skórka była najlepszą ze skórek, jakie kiedykolwiek były i będą na tym wielkim peronie. Zresztą Napoleon nigdy się nie mylił, a nawet, jeśli był w błędzie i tak pozostawał nieomylny. Niestety wokół niego zaroiło się natychmiast od bezczelnych, wygłodnialców, którzy mieli czelność oczekiwać na to, że coś zostanie dla nich. Mało tego! Jeden z nich odważył się nawet, w momencie, kiedy on upuścił okruch, by rozpocząć ucztę, dziobnąć kawałek pieczywa z drugiej strony. Napoleon z oburzeniem odepchnął go na bok. Kiedy wykonał ten manewr z niesmakiem stwierdził, że dwaj inni wygłodnialcy dorwali się już do skórki i dziobią ją z zapałem. Przydreptał, więc najszybciej jak umiał i pogonił ich w kierunku krawędzi peronu pusząc się przy tym ogromnie. Tamci w popłochu oddalili się i zajęli podziwianiem sztuki nowoczesnej, składającej się głównie ze spalonych zapałek, niedopałków i skrawków papieru toaletowego, której wystawę zorganizowano tuż za wspomnianą wcześniej krawędzią.
Napoleon wrócił z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku, lecz znów ze zdumieniem odkrył, że, podczas gdy on rozprawiał się z tamtą dwójką, Młodzik, podszedł od tyłu i dorwał się do kawałka i ucztował w najlepsze. Jakież wielkie było zdziwienie młodego gołębia, kiedy tuż przy nim pojawiła się postawna sylwetka zirytowanego nieco samca alfa. Odskoczył na bok i jął przyglądać się z daleka łakomemu kąskowi. Napoleon, już nieco skonfundowany, nastroszył się najmocniej jak umiał i zamachał groźnie skrzydłami. Zrobiło to bardzo silne wrażenie na licznie zgromadzonych, było jednak na tyle ulotne, że już po chwili wszyscy ponownie uparcie wpatrywali się w pozostawiony kawałek chleba.
Pewnie długo trwałoby jeszcze to pożądliwe spoglądanie, ale przyleciała wrona, pochwyciła mocno skórkę w swój dziób i odleciała w nieznane.
Zawiedziony Napoleon wrócił do swoich codziennych obowiązków.
*ów skrawek - nie owy!
*pogonił ich w kierunku krawędzi peronuTU PRZECINEK pusząc się przy tym ogromnie.