Dzisiejszy dzień nie należał do udanych.Był wręcz chujowy pod względem emocjonalnym,samopoczucia i komfortu wykonywanych prac.Na warsztacie ,a głównie na kowadle odchodziła ciężka robota.Zaczął się czas orki,więc Zenek napierdalał od rana lemiesze od pługów.Cała kużnia wypełniona był dymem z paleniska i chłopami pijącymi piwsko na przemian z wódą.Siarczyste przekleństwa niosły się wraz z dźwiękiem kowadła daleko po wsi.Zenek pracował młotem ,aż miło było patrzeć.Z każda wypitą lufą robota paliła mu się w rekach....Do czasu..Za jednym chlopem ,chłop następny...drugi trzeci...Wszyscy kurwa z lemieszami!W głowie mu już szumi ręka więdnie...Co im do cholery sprzedają w tych agromach?To otwór nie pasuje,to pogięte bo stal jakaś "chininska".Dobrze że gorzała leje się jak trzeba,gdyż Zenon bez dopingu,to to samo co knur bez jajec.Pijany i zmęczony ,wypierdolił wszystkie wiejskie lemiesze,wszystkie jakie były.Zadowolony z siebie że to już koniec jego pracy,pomyslał:-"przelecę jeszcze żonkę i idę spać".Niestety na koniec dnia wparowała jeszcze baba z sąsiedniej wsi po karnisze do firanek -które Zenon miał wykonane
-Panie Zenonie-prosi baba ,-a mógłby pan mi zamontować?
-Czy ty pierdolnięta jesteś!-odpowiedział Zenek-zjechany jestem jak koń po" łesternie",na nogach ledwo stoję!Jutro ci zamontuje!
-a dziękuje panie Zenonie,dziękuje-a wie pan że i u nas we wsi był kowal-rozgadała się baba..-czarny ,taki fajny ,przystojny panie...ale pijak kurwa...
-a idź do chuja-pomyślał Zenek.
Pewnie chłopu same lemiesze przynosili...
a nie kowala - kowale mają inne roboty na głowie .