Wspomnienia..Zawsze wracają wywołane,jakimś ulotnym impulsem..Czymś zupełnie nie zależnym od nas,nie przewidywalnym..Na przykład dzisiaj,choć były już wcześniej ,zauważyłem żółte kwiaty mleczu w trawie Rozgościły się już,jakiś czas temu,lecz dopiero teraz, przywołały obrazy z przeszłości.Przeszłości bardzo odległej,gdy będąc jeszcze ,prawie pacholęciem,hasałem po łąkach. Nasza wieś tętniła życiem.Krowy cieliły się,maciory prosiły,pieczarki leżały na na łąkach,takimi łachami,iż nie było gdzie,zrobić kupy,by nie zgrzeszyć .Ludzie zbierali koszami,jagody,jabłka,gruszki.Baby robiły pranie,na kładkach przepływającej rzeki.Moim ulubionym,no i nie tylko moim zajęciem ,było "pławienie" się ,wówczas w rzece.Na... plecach pływałem..,na brzuchu...,biłem nurki..,byle by tylko zerkać na rozdygotane piersi praczek ,naszej wioski.Płócienne koszule,nieraz, bardzo zmoczone,odsłaniały przepiękne widoki..Piersi bardziej doświadczonych,praczek,po prostu wpadały do wody,nieskrępowane żadnymi normami wstydu..te uwielbiałem najbardziej.Najgorsza to była Kryśka.Zawsze mnie przeganiała,gdy podpływałem za blisko,a było na co patrzeć.Na jej widok,mój" szczupak" zamierał w bezruchu,wyprężony jak struna do granic możliwości.Serce waliło ,jak młot mojego ojca. Oczy wyłaziły mi z orbit,tak jak jemu przy porannych wymiotach.Lecz ja ,nie charczałem,ja po prostu drżałem,łowiąc w umysł te ulotne chwile..
-pójdziesz ty mi stąd.. kurwa...zboczeńcu mały-jej głos wyrywał mnie z odrętwienia otwartej japy.-dla ojca pomagać,konie kuć,a nie mi tu gały wytrzeszczasz..pokajańcu..
A jej głos niósł się rzeką- już cała wioska wiedziała,że to Krycha pierze..
-Wacek!!Wacek!!.Do domu!-wołała mnie siostra
-Zaraz..zaraz -odpowiadam,zbierając się niechętnie. Kryska wówczas zadowolona,jakby na złość jeszcze bardziej,trzęsła cycami..
Idziesz!!!Czy nie idziesz?-ponaglała siostra,bo jak tato przyjdzie po ciebie...
-idę..kurwa -zamruczałem do siebie pod nosem
Kryśka ,wówczas patrzyła na jeszcze wyprężonego "szczupaka",który szarpał się na uwięzi natury,nim opadł w siatkę majtek.
-W ojca poszedłeś...śiuraku,jak dorośniesz to całymi dniami tylko o dupach będziesz myślał...baby zadowolone będą...Świński ogonie..
-dla ojca powiedz...Koń okulał..-on będzie wiedział co zrobić...
I tak co pływanie pierdoliła mi jakieś farmazony z ich zagrody,a ojciec mój- Zenek ...dużo roboty miał u nich...Siostra zawsze,mnie wołała.. Kryśka prała..wszystko płynęło wraz rzeką...Piękne czasy..
-Wacuś!chodż do domu!-usłyszałem głos żony.Co ty tam robisz na trawniku?Zgubiłeś coś?
-Idę,idę...-zamruczałem jeszcze do siebie,czując jak mój "szczupak",obudzony wspomnieniami,zgłodniały,wyprężył się na widok jej zwiewnej pupy.
.
-Panie Wacku?Panie Wacku?-głoś sąsiadki z za płotu,-Bocian wypadł z gniazda!!!!
-Kurwa..znowu?-.pomyślałem
-A co ty ornitolog jesteś Wacuś?-zapytała żona,ocierając się o "szczupaka",a w ucho wyszeptała:-naffffaszerrrooowaaanyyyyy...?-Czy może wolisz bym obtoczyła go w dzwonki?
Nie..pomyślałem..
W dzwonki obtoczy Lucyna...zza płotu...