Dusza Obrazu

sick

Gdy stanął przed nią, od razu wiedziała, że jest artystą. Miał na sobie luźnie ciuchy, zupełnie niedobrane ze sobą. Kilkudniowy zarost i niemyte długie włosy. Gdy zgodziła się, by się przysiadł do jej stolika zauważyła ślady czerwonej farby pod paznokciami. Uśmiechał się niepewnie, ale szczerze. Pachniał wilgocią i farbami. Rozpuszczalnikiem i czymś czego nie potrafiła do końca zidentyfikować. A do tego wszystkiego był przystojny, szalenie przystojny.

Praktycznie natychmiast zaczęli się świetnie rozumieć. Rozmawiali o sztuce, o nowych horyzontach; i muzyce i literaturze. Nawet nie zauważyła gdy świat za oknami kawiarni pociemniał i otulił się płaszczem nocy i snu. Czuła, że może mu powiedzieć wszystko, wydawało się jakby znała go od lat. Był taki delikatny i czuły. Jeszcze kilka godzin temu zupełnie nieznajomy, a teraz tak bliski.

Szli przez noc wtuleni w siebie. Nie zwracali uwagi, ani na chłód nocy, ani za deszcz, który powoli zaczynał przejmować władzę nad wszystkim wokoło. Na szczęście mieszkał niedaleko.

Przekręcił klucz w zamku i uchylił drzwi. Była już w jego mocy.

Weszli do środka.

Nie zupełnie tego spodziewała się po pracowni artysty. Było tu nadzwyczaj schludnie i porządnie. Nie zauważyła ani jednego płótna, ani jednego obrazu, nawet jednego pędzla albo tubki z farbą. Wszystko wyglądało jak w zwykłym mieszkaniu, zajmowanym przez kawalera. Tyle, że bardzo porządnego kawalera. Jedyną oznaką artyzmu w mieszkaniu był niewielki czerwony obrazek wiszący na ścianie. Jak dla niej to była czysta abstrakcja, jakieś kreski i plamy. Od pierwszego momentu nie spodobał się jej. Było w nim coś odpychającego.

Zapytała go gdzie jego pracownia. Wskazał drzwi na drugim końcu pokoju. Chciała tam iść, ale powiedział, że jeszcze nie czas. Potem zaczął ją rozbierać.

- Co malujesz? - zapytała.

- Ludzi - odparł, a potem ich usta połączyły się ze sobą.

Kochali się długo i namiętnie. Zatopieni w sobie od początku do końca. Gdy już leżeli wtuleni w siebie powiedział zmęczonym ale pełnym energii głosem: "Tej nocy będę Cię malował".

Obudziły go pierwsze jasne promienie słońca na twarzy. Ich ciepło szybko pozwalało się obudzić. Potarł ospale twarz, by pobudzić krążenie i by powieki nie opadały z taką determinacją na dół. Powstał i podszedł do owocu swojej niemal całonocnej pracy. Jeszcze nie było skończone. Jeszcze brakowało mu duszy, brakowało iskry czystego tworzenia. Ale miał wspaniały model więc nie obawiał się o efekt. Spojrzał po swej pracowni z wyraźnym zadowoleniem. Wszędzie, ze ścian spoglądały na niego jego obrazy. Niby podobne, ale jednak każdy z nich miał duszę. Okoliczności powstania każdego z nich stanowiły o jego unikalności. Ten, który teraz malował, też miał być wyjątkowy.

Podszedł do swego modelu. Leżała nieruchomo z otwartymi oczami wpatrzonymi nieruchomo w sufit. Jej klatka piersiowa była rozrąbana. Obok, zakrwawiony leżał kuchenny tasak. Cała tonęła w krwi. Delikatnie końcem pędzla rozgrzebał rozszerzył ogromne cięcie. Popatrzył i uśmiechnął się.

Potem sięgnął po paletę, wycisnął farby i zatopił się w pracy. Utonął w magii malowania ścięgien, mięśni, organów wewnętrznych, krwi i osocza. Właśnie dawał obrazowi duszę.

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Słaby 21 głosów
sick
sick
Opowiadanie · 31 marca 2001
anonim
  • xellia
    ooo raaaany, mocne ! REWELACJA !!!

    wroce tu jeszcze :)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • Pechu
    no panie kolego powiem krotko txt...
    Jest naprawde konkretny....

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • Stach
    A ja myslę, panie dziejku, że to jest niezłe. Uważam, że przy pracy nad sobą mógłbyś zostać drugim S.Kingiem. Masz zadatki na masowego pisarza.
    Oczywiscie wyczuwam pewne zgrzyty stylistyczne, ale kto ich nie popełnia.
    Masz wyobraźnię, a styl można dopracować.
    Pozdrawiam i wystawiam wysoką ocenę!

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • Trzyczternascie
    aha, to miało być literackie jebnięcie?
    nie wyszło Ci, to jest poprostu kiepskie. Lubię takie mięsiste sprawy, ale nie w ten sposób.

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • crackhead
    uff dobrze, że to jeden ze starszych tekstów, hmm, treść taka bardziej z gatunku metafizycznych, bardzo mi się podobała, ale błędy językowe...argh! treść ok, język przerażający

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • anonim
    zieloneciele
    hmm...
    zakonczenie faktycznie zaskakujace lecz calosc utrzymana w konwencji taniego romansu.
    kilka zgrzytow:
    "zupełnie niedobrane ze sobą"-jakos mi nie gra.gdyby hmm...do siebie?zle dobrane?tak jakos.
    "Szli przez noc wtuleni w siebie. Nie zwracali uwagi, ani na chłód nocy, ani za deszcz,..."-ta noc tu bruzdzi podwojna.
    "by powieki nie opadały z taką determinacją na dół."-to "na dół"zdaje sie mi zbednym.skoro opadaly,to chyba nie w gore.
    hmmm...lecz to zaskoczenia jakby podwojne.bo oprocz pierwszego,dotyczacego hmm..porannego stanu kobiety,jeszcze nastepne.ostatni akapit.taki spokoj bije z niego.to morderstwo paradoksalnie jawi sie jako potrzebne i nawet hmm...dobre?
    to na plus.

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • Agnes
    Ten tekst jest zaskakujący. Nie spodziewałam sie takiego obrotu sprawy, dlatego jest wyśmienity!!! nie ważne jest to jak została zabita, ale to jak została ukazana. Podoba mi sie.

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • anonim
    elektryczny-pies
    Szli przez noc wtuleni w siebie. Nie zwracali uwagi, ani na chłód nocy, ani za deszcz, który powoli zaczynał przejmować władzę nad wszystkim wokoło- to mi nie gra.nie wiem, noc noc, za deszcz(mogłabym zabić)...?
    Delikatnie końcem pędzla rozgrzebał rozszerzył ogromne cięcie. -tu też. niedopasowe do czytania na jednym oddechu.


    · Zgłoś · 17 lat temu
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    W pełni popieram przedmówcę. A co do jednego komentarza zostawionego po nie dopuszczonym do publikacji tekstem to - nauczyciel byłby z Ciebie fatalny. Myślałam, że jeżeli potrafisz tak dobitnie krytykować, to sam piszesz o wiele lepsze teksty. Jednak przeliczyłam się... Marny romans dla niewykształconych kobiecinek.

    · Zgłoś · 17 lat temu
  • Mieszko Ożarowski
    wiersz - wers. Hmm, jako administrator serwisu powinienes jednak operować pewnymi pojęciami.

    Widziałeś kiedyś konia w galopie? Mijał cię kiedyś taki? Wykup sobie zatem karnet w stadninie, zobaczysz jak to możliwe ~~. Kobyła [kobylia] to koń w dialekcie kozaków dońskich.

    Powtórzę jeszcze raz: jako administrator (czy tam moderator - jeden grzyb) chociażby z czystej uczciwości i szacunku dla samego siebie powinieneś przeszukać garść informacji i notatek, choćby w necie, żeby zrozumieć podstawowe konteksty i nie wyjść na idiotę. Bo udupić tekst opierając się na własnej głupocie i niekompetencji nie trudno.

    · Zgłoś · 17 lat temu