Dzień szary, bury, ale wychodzę z filipem na spacer. On kolorowy, uśmiechnięty, mały. Idę do empiku, nareszcie bez tłumów, można bez trudu złapać powietrze. Tuż po wejściu filip mnoży się. Raz jest przy długopisach, które przecież mogą zabawnie spadać, po minucie przy kolorowych książkach kucharskich (które mogą się przewrócić). Próbuję w międzyczasie spojrzeć na płyty, poszukać marvina gaye’a w wykonaniu franka ocean. W rękach czapka, szal i kurtka filipa, żeby się nie spocił, jego żółta ulubiona koparka w drugiej ręce. Ja oczywiście w czapce, szalu i kurtce, gorąco niemiłosiernie, ale jak inaczej miałabym to wszystko udźwignąć. Płyty na O… Nie słucham muzyki tak często, jak bym chciała, zwłaszcza nowych kawałków. Ciekawe czy jest jeszcze ktoś, kto w samochodzie na czerwonym świetle spisuje wykonawców, czy tytuły do swojej komórki. Jeśli już, to nie do tak badziewnej komórki jak moja, chyba, że jest powyżej 60-tki. No tak, powoli będę w segmencie „dla seniora”.
Filip już przy czekoladkach. Są błyszczące i przecież mogą się wgłębiać, gdy się je ściśnie. Czuję na sobie badawczy wzrok obsługi. Na tej półce płyty nie ma. „Mamusiu, a co to za płyta?” Bach, na szczęście nic się nie stało. Poddaję się, biorę filipa na ręce (z tej strony, gdzie jego czapka, szal i kurtka), zabieram wyborczą (do tej, gdzie koparka) i idę do kasy. Przede mną dorota masłowska. Już kiedyś widziałam ją w jakimś sklepie, ale nie z tak bliska. Jaka ona młoda, żadnej zmarszczki. I ładna. Ładniejsza niż na zdjęciach. Paznokcie krótkie, pomalowane na mocny kolor. Zastanawiam się jak ją zagadnąć, żeby powiedzieć jej jak lubię język, w którym pisze. Chociaż z drugiej w ostatniej książce bardzo obcesowo potraktowała pośrednika nieruchomości, jedyną obcą, napotkaną osobę. Pisze o jakimś dużym mieście. Pewnie ceni sobie anonimowość. Może nie chciałaby, żebym ją zaczepiała. Tymczasem filip gada do mnie non-stop. Pyta dlaczego plakat, który wisi obok jest zły. Najpierw odpowiadam, że plakat nie jest zły, ale potem widzę, że na górze ma dwie kreski
Skąd on wie, jak sobie to zinterpretował? kreski jako brwi? Czy u mnie zauważał, że to robię, gdy jestem zła?
Masłowska kupuje kalendarz ze zdjęciami Nowego Jorku. Ja też mam fioła na punkcie NYC.
-Czy zbiera Pani punkty?
- Nie – (no oczywiście, że nie, to przecież Masłowska, nie widzi Pan?)
- A może kupiłaby Pani płytę Beyonce, jedyne 19,99?
- Nie (Nie, no jasne, że nie)
- A czekoladki?
(a jak Pan myśli? Nie, nie, nie). – Nie.
- Mamo, (to filip), a czy jak umrzesz to będziesz jeszcze moją mamą?
Kurczę, co to za pytanie. Gdybym była Masłowską skomentowałabym to „pytanie pozostawiło mnie nieoddychającą”. I pięknie. I jest oddanie emocji. I niby po polsku, ale jednocześnie po angielsku. I jest sens ukryty, że miasta wydają się podobne, ludzi podobni, języki przekraczają granice. Jest uniwersalizm? Jest. W strukturze zwykłej jednego jedynego zdania jej. Znam angielski? Znam. Wpadłam na to? Nie. Tylko „kurczę” przyszło mi do głowy.
- No to potem będziesz moją mamą, czy nie?
Pani masłowska, panie tego nie podsłuchuje, to do mojej książki będzie. To przecież moje życie, proszę nie zapisywać! Ja zapiszę, wszystko sobie zapiszę, tak pomiędzy podcieraniem pupy filipa, a ścieraniem ze stołu mięska wyplutego z buzi.
Napiszę tę książkę na pewno. Ja napiszę. Napiszę?
Nie bardzo tylko rozumiem zasady pomijania dużych liter w tekście – jest „filip” i „empik”, ale „Beyoncé” i „Pan”. Dobrze by było je ujednolicić.
Do poprawy:
• „Ciekawe czy jest jeszcze ktoś” – „Ciekawe czy jest jeszcze ktoś” – po „ciekawe” przecinek (przecinek przed „czy” stawia się, jeżeli wprowadza zdanie podrzędne: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629774, http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629785);
• „wykonawców, czy tytuły” – bez przecinka po „wykonawców” (nie stawiamy przecinka przed „czy”, gdy jest spójnikiem: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629793);
• „60-tki” – „sześćdziesiątki”;
• „Zastanawiam się jak ją zagadnąć, żeby powiedzieć jej jak lubię język” – po „się” i „jej” przecinki;
• „który wisi obok jest zły” – po „obok” przecinek;
• „Skąd on wie, jak sobie to zinterpretował?” – rozbiłabym to zdanie na dwa oddzielne pytania;
• „kreski jako brwi?” – „Kreski” dużą;
• „nie widzi Pan?)” – „pan” małą;
•
-Czy zbiera Pani punkty?
- Nie – (no oczywiście, że nie, to przecież Masłowska, nie widzi Pan?)
- A może kupiłaby Pani płytę Beyonce, jedyne 19,99?
- Nie (Nie, no jasne, że nie)
- A czekoladki?
(a jak Pan myśli? Nie, nie, nie). – Nie.
- Mamo, (to filip), a czy jak umrzesz to będziesz jeszcze moją mamą?
Poprawiony zapis:
– Czy zbiera pani punkty?
– Nie. (No oczywiście, że nie, to przecież Masłowska, nie widzi pan?)
– A może kupiłaby pani płytę Beyoncé, jedyne dziewiętnaście dziewięćdziesiąt dziewięć [liczby w dialogach pisze się słownie]?
– Nie. (Nie, no jasne, że nie).
– A czekoladki? (A jak pan myśli? Nie, nie, nie).
– Nie.
– Mamo (To filip), a czy jak umrzesz, to będziesz jeszcze moją mamą?
• „Masłowską skomentowałabym” – po „Masłowską” przecinek;
• „to „pytanie” – „to: „Pytanie”;
• „mamą, czy nie?” – bez przecinka po „mamą”.