Karol szedł szybkim krokiem, bo już był spóźniony. Spieszył się na zajęcia z fizyki, które sprawiały mu sporo problemów. Pocieszał się faktem, że nie był wyjątkiem. Spora grupa studentów pierwszego roku nie przebrnęła semestru przez egzamin z tego przedmiotu. Jednak Karol, jako urodzony w domu ludzi z charakterem, udowodnił profesorowi Summanowi, iż niesłusznie podważał inteligencję młodego człowieka. Zebrał za to pochwały i urósł w oczach wykładowcy. Teraz może to wszystko zaprzepaścić przez swoją lekkomyślność. Tak trzeba nazwać oglądanie na żywo finałowego starcia konferencji wschodniej ligi NBA. Musiało się to skończyć zaśnięciem o 5:00 rano. Skutkiem był głęboki sen kiedy to powinien zbierać się w drogę na uczelnię. Przebudził się pół godziny po czasie i w pośpiechu odwiedził łazienkę, kuchnię, znowu łazienkę. W międzyczasie zjadł śniadanie, wypił kawę. Aktualnie pędzi(tak zaczął biec) na przystanek autobusowy gdzie dodatkowo musi kupić bilet. Roztargniony zapomniał o wygasającym terminie ważności biletu miesięcznego. Nie chcąc spotkać kontrolerów i tłumaczyć swego gapiostwa wolał odżałować niż płacić wielokrotność kosztów jednorazowego biletu. Biegnąc trafił na innego amatora porannego joggingu. Nie rozpoczął tej znajomości konwencjonalnie, gdyż poprzez nagłe zderzenie. Młody chłopiec z racji budowy fizycznej poległ przygnieciony przez większego studenta…
- Oj sorki młody, już wstaję!
- Spoko… - odpowiedział młodzieniec.
Karol ruszył w dalszą drogę. Dotarł na miejsce nikogo więcej nie taranując. Zdyszany stanął w kolejce do kiosku. Włożył dłoń do kieszeni kurtki… a tam próżnia… “Nosz wa mać! Przecież zabierałem ze sobą portfel! A może nie… Jadę na gapę, trudno!” - pomyślał.
Tymczasem w innej części miasta mały Kuba poczuł zawód. Uczucie prawie obce, albowiem dotychczas każda taka akcja kończyła się finansowym sukcesem. Jak widać każda seria ma swój koniec. Dziś trafił na biednego studenta to i zbiory słabe. Wiedząc o zawartości portfela w życiu nie decydowałby się na zderzenie z nim. Ale pewności nigdy nie ma, loteria. Marne dwie dychy, na waciki! Chcecie czy nie musicie poznać młodego bohatera tej opowieści.
Kuba ma 13 lat. Wychowuje go samotna matka, wdowa. Stara się zapewnić mu godne warunki do dorastania. Pracuje na dwóch etatach, lecz o tym później. Sam chłopiec zdecydował się na śmiały krok. Oznajmił rodzicielce, że nie chce więcej chodzić do szkoły. Argumentował następująco:
- Marnuję czas! Powinienem już teraz zdobywać praktykę. Zaczynając robotę dziś wyprzedzę tych osłów ode mnie ze szkoły. Oni kończąc studia będą startować, a ja już gotowy i doświadczony! Poza tym mamusiu ty nie będziesz musiała tak dużo robić. Odpoczniesz i w ogóle, zobaczysz będzie fajnie!
W pierwszej chwili matka starała się wybić te durnoty synowi z głowy. Jednak z czasem doszła do wniosku, iż Kuba może mieć rację. Zgodziła się, co więcej pomogła znaleźć mu zajęcie. Dogadała się ze znajomym sklepikarzem i, początkowo sceptyczny pan Edek, przyjął chłopca na próbę. Młody pracownik okazał się dość dobrym nabytkiem. Z czasem zaczął obsługiwać klientów przy kasie, bo początkowo jedynie uzupełniał towar na półkach lub sprzątał. Ludzie kupujący dziwili się nieletnim kasjerem, lecz pan Edek zawsze przedstawiał malca jako swego wnuka pracującego charytatywnie. Kuba był uprzejmy, sympatyczny dlatego klienci szybko go polubili. Wszyscy byli zadowoleni… Tak się wydawało… Chłopiec zarobione pieniądze tracił toteż domagał się więcej. Stał się uzależniony od posiadania gotówki. Myślał o tym by część wystawianego towaru przywłaszczać, po prostu kraść. Łup sprzedać z czystym zyskiem, tak to może się udać! Jednak doszedł do wniosku, że prędzej czy później właściciel zorientuje się w liczbie towaru. Poza tym głupio byłoby mu krzywdzić wiekowego człowieka, który wyciągnął do niego rękę w potrzebie. Szukając innej drogi wszedł na ścieżkę przestępstwa. Zdolności manualne jakich nabrał wykonując sztuczki karciane podsunęły mu ideę wykorzystania tych umiejętności. Ojciec nie byłby zadowolony, iż syn używa jego nauk niezgodnie z przeznaczeniem, ale przecież jego już nie posłucha. Zdecydował o fachu kieszonkowca. Wyzbył się wszelkich wyrzutów sumienia, moralność zostawiając za progiem własnej osobowości. Z premedytacją penetrował wszystkie zakamarki odzieży przechodniów, stojących w kolejkach czy też napierających tłumów podczas pielgrzymek. Żadnych świętości! Kuba okazał się zdolnym złodziejem. Wielu ludzi umiera nie odkrywając swoich prawdziwych talentów, a on miał już ten etap za sobą. W ten sposób kolekcjonował telefony komórkowe, portfele(co oczywiste!), biżuterię oraz zegarki, itp. Nowe zajęcie przewyższało zarobki ze standardowego źródła. Nie mógł sobie mimo to pozwolić na porzucenie pracy w sklepiku. Brak pomysłu na wyjaśnienie matce tej decyzji. Przecież sam zabiegał o możliwość pomocy rodzicielce, więc rezygnując czym to wytłumaczy?! “Mamo chcę wrócić do szkoły!” To nie mieściło się w jego filozofii. Wyszedłby na hipokrytę. Dlatego trwał w granej roli. Nieletni chłopiec po podstawówce pracujący na czarno u zaprzyjaźnionego pana Edwarda. Na marginesie można dodać - początkujący kieszonkowiec.
Życie płynęło w takim trybie przez kilka tygodni. Mama Kuby pękała z dumy widząc zaangażowanie syna i jego pracowitość. Dziwiło ją bardzo, że nie narzeka na warunki pracy, wydaje się taki dorosły. Czuła się trochę winna odbierając mu resztki dzieciństwa toteż postanowiła wynagradzać te niedostatki. Raczyła jedynaka słodyczami, które uwielbiał, ponadto starała się często z nim przebywać. W końcu zostali sami dla siebie na tym świecie. Rozmowa stała się ważnym elementem ich wzajemnych relacji. Wspólne wymiany myśli, oczekiwań, planów i innych pomysłów zbliżyły ich jak nigdy wcześniej. Dobra forma wychowania. Anna ceniła chwile z dzieckiem, choć bywało iż nie potrafili dojść do porozumienia. Takie momenty należały do rzadkości. Poza tym nie trwały długo. Anna była bardzo wdzięczna, że wystarczy jej jeden etat, który nie zachwieje domowym budżetem. Dało to wymarzony odpoczynek, mogła sobie pozwolić na zadbanie o własne zdrowie oraz o kobiecość, estetykę ciała czy też satysfakcjonujący strój. Anna odżyła na nowo czerpiąc satysfakcję z życia. Wciąż odczuwała brak ukochanego męża, ale pewnego dnia pomyślała: “Może nadszedł już czas na nową miłość! Krzysztof życzyłby sobie tego…”
Kuba wracał po kolejnym dniu pracy do domu. Dochodziła godzina osiemnasta, a że był piątek czekały go dwa dni odpoczynku. Weekend zaplanowany. Perspektywa spędzenia wolnego czasu z kolegami na boisku wydawała się świetną okazją do odbudowania relacji z dawno niewidzianymi kumplami. Piłka nożna to jedna z pasji, którą ciężko porzucić. Grając dobrze zdobył uznanie kolegów, ale nabrał również pewności siebie. Świadomość wyróżniającego się ‘piłkarza’ cieszyła go, ale chciał podnosić umiejętności. Perfekcyjnie operował prawą nogą, lecz pragnął wyrównać proporcje i władać dobrze lewą kończyną. Wszechstronność jakiej nabierze uczyni z niego zawodnika kompletnego. Ponadto(w czasach szkoły) poprawiał uderzenia z rzutów wolnych. Marzeniem było aby przy pełnym stadionie stanął w odległości czterdziestu metrów wykonując rzut wolny - bezpośredni. Krótki rozbieg, potężny strzał nad murem z zawodników przeciwnika i GOL w samo okienko rozrywający siatkę bramki. Wrzawa kibiców, rozpacz rywali, radość kolegów z drużyny! Światła reflektorów na Kubę jako głównego bohatera wieczoru. Wywiady, wizyty w zakładach pracy! Kobiety, frugo i kasy dużo! Tak, mieć taki dar w nogach. Lewa stopa - Roberto Carlos, natomiast prawa - Juninho Pernambucano! Zadowoliłby go nawet poziom drugiej ligi… hiszpańskiej. Podczas gdy snuł plany swoich występów w reklamach jako gwiazda futbolu ktoś za nim podążał. Człowiek w wieku około czterdziestu lat, dobrze zbudowany o szlachetnych rysach twarzy w eleganckiej skórzanej kurtce oraz dżinsowych spodniach. Pewnym krokiem zbliżał się do chłopca nieświadomego czyhającego zagrożenia.