Literatura

Przyjemności wynikające z głodu cz. 1 (opowiadanie)

moonky

W sumie to niewiele jest do stracenia, za to bardzo dużo można zyskać.  Ponadto nie można dłużej ukrywać swoich uczuć. W końcu nadeszła najwyższa pora podjąć decyzję. Ostatecznie warto poznać prawdę - no tak czy nie? Przecież w gruncie rzeczy to prosta kwestia. Zbierałeś się na odwagę od dawna, więc trzeba powiedzieć - SPRAWDZAM! Tymi słowami Artur starał się zdopingować przed czekającą go rozmową. Partnerem, co ja piszę, partnerką była Paulina. Kobieta podziwiana od pierwszego dnia w pracy. Jej pojawienie się w redakcji przyniosło świeżość pod względem prezentowanych treści, nowego spojrzenia na wydarzenia w kraju oraz używanego języka. Arturowi kompletnie zawróciła w głowie. Nie mógł przestać o niej myśleć. Pociągała go fizycznie, a kiedy przełamał się i zagadał także intelektualnie. Po wielu dyskusjach polubili się, ale prócz relacji zawodowych, koleżeńskich nie połączyła ich fascynacja wykraczająca poza ramy towarzyskie. Redaktor Barański głęboką sympatię schował do kieszeni przez wrodzoną nieśmiałość. Cierpiał przez lata widząc jak kolejni mężczyźni ją całowali, rozbawiali, a po czasie i tak porzucali jak dziecko starą zabawkę. Zawsze język stawał mu kołkiem w gardle kiedy chciał zaproponować wspólne wyjście. Usta milczały, lecz dusza pragnęła oznajmić jak bardzo mógłby wypełnić jej życie. Niestety serce wybudowało wokół siebie przez ten okres czasu mur skrępowania i wiary we własną słabość. Jednak nadarzyła się niebywała okazja. Od kilku tygodni Paulina nie miała partnera. W głowie Artura niczym supernowa rozbłysła myśl, iż warto spróbować. Mobilizował się starannie planując co powie. Codziennie przez kilka minut mówił jakby do niej stojąc przed lustrem. Nadszedł czas na premierę.

 

- Hej Paulina…

- O, cześć Artek!
- A ty co? Wychodzisz?
- Tak śpieszę się. Umówiłam się na wywiad. Walczyłam o to jakieś dwa tygodnie i… sam rozumiesz.
- Eeee… Nie no jasne…
- Chyba, że masz do mnie jakąś ważną sprawę… Chodzi o te materiały…
- Nie, nie, nie. Chciałem się po prostu o coś zapytać…
- Dobrze, mów. Słucham cię.
- Tak, widzisz znamy się kilka lat. Lubię cię jak mało kogo w tej redakcji. Spędzamy miło czas i jestem ci za to wdzięczny. Ale od pierwszego dnia… jak tylko cię poznałem cisnęło mi się na usta jedno. Chcę ci zaproponować… no… czy dasz się namówić na… randkę… yhym… no.

 

Paulina zastygła i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Artura nie wypowiadając ani słowa. Postawa ta skonfundowała redaktora, nie wiedział co robić. Zadziałał instynktownie. Powoli wycofując się…

 

- Okej, zastanów się. A ja poczekam u siebie.
- Zaczekaj… Odpowiem ci w tej chwili… Wybrałeś naprawdę zły moment. Jestem skupiona wyłącznie na pracy. Po moich perypetiach z facetami chcę mieć wolne od tych spraw. Nie odbieraj tego jako niechęć do ciebie, bo to absolutnie nie o to chodzi. Bardzo cię lubię, lecz w tej chwili to niemożliwe. Rozumiesz?
- Tak, spoko, ale musiałem zapytać…
- Cieszę się, że rozumiesz. W porządku… Muszę jechać, zobaczymy się później, pa.
- Cześć, cześć…

 

Paulina opuściła redakcję zostawiając Artura z mieszanymi uczuciami.

 

Zbliżała się godzina siedemnasta, a więc dobiegał koniec czasu pracy. Redaktor Barański szykował się już do wyjścia sprawdzając jeszcze notatki. ‘Cholera by to strzeliła’ - pomyślał widząc, iż zgubił jedną z kartek. Wzburzony szukał pośród stosu niezliczonych papierów, które na biurku tworzyły istną ‘stajnię Augiasza’. Próbował przebrnąć poprzez tą górę makulatury, a przyglądał się temu procesowi Jarosław. Jarosław Lewandowski to szef działu zagranicznego, dziennikarz z krótkim stażem w zawodzie, ale o ogromnym talencie. Dzięki pracy i arogancji zdobył pewną pozycję, a także szybki awans. Wydana niedawno książka jego autorstwa tylko potwierdziła zdolności oraz wiedzę redaktora ws. międzynarodowych. 

 

- Co ty tak szukasz, eee…
- A widzisz przechlałem gdzieś ważny materiał. Kartkę konkretnie.
- Aaa… nadal. Trwasz w dziewiętnastym wieku i piszesz ręcznie?! Komputer! Pisz na kompie, zapisujesz plik i nie marnujesz papieru. Wykorzystujesz go w kiblu do… no sam wiesz najlepiej. A tak! Zgubiłeś jedną kartkę i cała historia w pi…
- Jest! Mam… no dobra możesz skończyć wygłaszać swoje tyrady. Nie ma sprawy.
- Tak, tak. Nie ma sprawy… Nie ma sprawy Pauliny…
- O co ci chodzi?
- Złożyło się, usłyszałem przypadkowo jak zagadnąłeś naszą wspólną koleżankę proponując jej… Ciężko to nazwać. Co to było? Substytut randki, ha, ha, ha! Oj jakiś ty śmieszny!
- Słuchaj małolacie.
- Nie mam zamiaru! To ty! Mnie wysłuchasz… Naprawdę myślałeś, że Paulinka, nasza droga Paulinka zechce związać się z tobą?! Wieprzem w ludzkiej skórze. Co ty możesz jej zaoferować? Cień?! Wstyd się z tobą pokazać na mieście. Taki odpychający - dyszysz niczym lokomotywa parowa, co zresztą pasuje do twojego dziewiętnastowiecznego stylu pracy.
- Skończyłeś już?! Właściwie idę, bo twoje ego ma za mało miejsca.
- W sumie to wszystko. Mam spotkanie, randkę. Czas nagli - Paulinka nie może czekać, prawda?

 

Artur słyszał ostatnie zdanie będąc już przed windą. Oniemiał. Stał nieruchomo. Ogarnęła go niemoc, stagnacja. Z transu wyrwał go dźwięk windy, która oznajmiła przybycie. Leniwie wsunął się w jej wnętrze rozmyślając nad losem samotnego felietonisty największego tygodnika w kraju.

 

- Też pójdę, ale schodami. Muszę dbać o formę. Jeszcze się zapuszczę jak ten wieprz. Paulinka czeka. Moja szkolna miłość - Paulina Skalska. Doktor nauk medycznych, kto by pomyślał? Prawda panie Mieciu?! - zagadnął starego portiera.
- Idźże w pizdu!

 

Zwierciadło. Wieczór. Postać Artura Barańskiego. Fakty, z nimi się nie dyskutuje. 1,89 m wzrostu, 120 kg wagi. Zdecydowanie za dużo masy. Walka trwała od dzieciństwa. Zawsze porażki. Mówi się - nigdy nie jest za późno! Pewnie tak, ale zapał już nie ten co kiedyś. Może spróbować metody małych kroków. Czemu nie… Ale jakby to rozplanować? Zacznijmy od jedzenia, a potem przejdziemy do ćwiczeń. Najpierw stop napojom gazowanym! To da się wytrzymać. Teraz… słodycze. Ograniczymy. Jeden baton w środku dnia. Okej… W TV widział jak kobiety odchudzały się rezygnując z kolacji. Włączymy to do spisu. Powinno wystarczyć na początek. Ćwiczenia… brzuszki, skłony, przysiady… wystarczy. Nie można przesadzić! Takie były przemyślenia pana redaktora na temat zrzucenia wagi. Miał przekonanie, iż zmieni to jego postrzeganie przez kobiety. O ironio…  


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 20 czerwca 2013 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca