Popatrzcie, Państwo, zatem, na ulicy Kinzerallee podbiega chłopiec do ojca i pokazuje mu okno nagiej kobiety w prostokącie, ojciec odwraca się i wskazuje mu palcem ławkę. Dwa metry dalej wychylam się przez okno wdepniętej kamienicy w szpagat ulicy - rozmawiam przez telefon, telefonuję, zakładam w trakcie buty.
Trzysta kilometrów położonych lśniących torów, bary pełne dziewczyn, piwa, chrupkich mężczyzn ułożonych na tych kilometrach ze złożonymi na piersi rękoma.
Wychodzę, pełne lato, cuda pogardliwych echolarmów, wydęte ulice od rur, prochińska ciemność włóczy się sztućcami po machinie ucieszek dworca.
Mogę popatrzeć; kotek rozpryskuje się na ulicy, nieopodal słup z ogromnych plakatów; Streetcar Named Desire, A (przekreślone Streetcar napisane Trainiern), nikczemność ma sztuczne rzęsy przeplecione z neonami świateł, podmuchu wiertarek, przestrzeń rozpryskuje się w stopie.
Bęc. Wsiadam do pociągu, maszeruję zgodnie dwieście kilometrów na stację, prawdziwe milczenie wypala papierosy, czuję powolnie - regulator spożycia przestaje tykać. W głowie mam Mars i przedziurawioną plamę oleju.
Obgryzam paznokcia na nowo, kładę się wzdłuż destylowanego smutku, przejeżdża po mnie pociąg, depczące po mnie tysiące zmasowanych form; uśmiecham się, mogę wam powiedzieć, ludzie.
Kilka drobiazgów do poprawy:
• „Popatrzcie Państwo zatem na ulicy” – „Popatrzcie, Państwo, zatem, na ulicy”;
• „telefonuje zakładam” – po „telefonuje” przecinek. Czy nie powinno być „telefonuję”?
• „słup z ogromnych plakatem” – albo „z ogromnych plakatów”, albo „z ogromnym plakatem”;
• „200 kilometrów” – „dwieście”;
• „powolnie –regulator” – spacja przed „regulator”;
• „powiedzieć, ludzie” – po „ludzie kropka”.