Artura obudziły promienie słoneczne wpadające przez okno. Otworzył oczy i ziewnął. Poczuł jak coś mu ciąży na klatce piersiowej. Spojrzał, co dało mu wyjaśnienie. Paulina spała w najlepsze wtulona w jego ciało. Przyglądał się temu obrazkowi uśmiechając się szeroko. Nie był to sen, ona naprawdę wróciła ‘zza światów’. Odgarnął lekko jej czarne(wciąż nie mógł się przyzwyczaić!) włosy. Podziwiał jak spokojnie oddycha odpoczywając po wczorajszym dniu. Czuł ciepło, każdy ton bijącego serduszka, namacalnie doświadczał jej obecności. Wreszcie mógł odetchnąć mając ją przy sobie. Całe to dziesięcioletnie zamieszanie dobiegło końca. Rzeczywistość nabrała kolorów. Ciężko to ogarnąć. I pomyśleć, że możliwe jest to wyłącznie dzięki jednej kobiecie. Nieprzeciętnej. Przecież będąc tyle lat z dala od własnego kraju, rodziny, przyjaciół da się zapomnieć o istnieniu kogoś z kimś trwało się w intymnych relacjach około dwóch tygodni. Paulina jednak pamiętała. Za to należy jej się sporo uznania. Jedna sprawa nie dawała mu cały czas spokoju. Czy informacja o dziecku, córce stała się nowiną którą sam sobie wykreował? Sen, a może…
- Hej Artuś. Co tak myślisz?
- Cześć… a nic, serio. Coś mi się przypomniało.
- Powiesz mi co takiego?
- A takie tam. Sprawy zawodowe, wiesz. Przypomniało mi się, że w poniedziałek mam spotkanie z kandydatami na rysowników. Nic wielkiego…
- Nie wydaje mi się aby taka błahostka zaprzątała twoją głowę. Znam ten wyraz minę. Robisz ją wtedy gdy masz poważny problem. Proszę powiedz prawdę.
- Cholera. Za dobrze mnie znasz. Nawet po tylu latach… niesamowite!
- Pewnie zastanawiasz się czy naprawdę mamy dziecko. Myślisz nad tym czy na sto procent jest twoje? Zgadłam?
- Prawdę mówiąc nie. Próbowałem dociec, właściwie to miałem dylemat. Sen… jawa… Zdawało mi się, że śniła mi się ta wiadomość. Skoro jednak wyszłaś z tym pytaniem… sprawa się rozwiązała. Amelia, prawda?
- Tak, nasz mała Amelka. Podobna do ciebie… no i do mnie rzecz jasna!
- Piękne imię. Naprawdę wyjątkowe. Musisz mi opowiedzieć jaka ona jest?
- Wiesz… słowa nie oddadzą tego co nasze dziecko sobą reprezentuje. Urocza dziewczynka. Ma długie, ale to bardzo długie włosy - jasne. Jak się przyjrzeć dokładniej to złote. Szczuplutka, pogodna, milutka. Lubi się śmiać, rozrywkowa panienka.
- Powiedz mi… czy wie coś o ojcu?
- Tak, oczywiście. Opowiedziałam całą naszą historię. Z pewnych względów musiałam pominąć jak doszło do… rozumiesz. Wie o tobie to samo co ja. Nie mogła pojąć dlaczego nie jesteś z nami. To moja wina, bo nie powiedziałam o wszystkich aspektach naszego pobytu poza ojczyzną. Jak miałam ją do tego wprowadzić? Mądra dziewczynka, ale chcę ją ochronić przed całą sprawą mojej pracy i wynikających stąd konsekwencji.
- No tak, to zrozumiałe. Chcę się z nią zobaczyć. Jak ci się wydaje czy ona też?
- Jasne. Nie może się doczekać! Musicie nadrobić czas rozłąki. Mam nadzieję, że w końcu stworzymy prawdziwą rodzinę.
- Na pewno będzie dobrze. Podaruję jej coś… nie powiem ci co to takiego…
Artur znalazł kilka dni wolnego toteż wspólnie z Pauliną wyjechał za granicę. Przybyli późnym popołudniem na miejsce. Wsiedli do taksówki i dwadzieścia minut po dziewiętnastej przybyli na malowniczo położone, zielone osiedle. Przywitało ich słońce wraz z lekkim wiatrem. Krajobraz prezentował się przyjaźnie. Wspomniana wcześniej zieleń jest wszechobecna. Okazałe trawniki, na których bawiły się dzieci, psy ganiały beztrosko. Otoczone licznymi krzewami oraz alejkami kwiatowymi. Gęsto osadzone drzewa tworzyły bezpieczną kolumnę chroniącą mieszkańców od nadmiernego hałasu. W tych okolicznościach przyrody wkomponowane są niskie czteropiętrowe bloki w kolorze seledynowym. Drzwi jednego z nich otworzyła Paulina zapraszając Artura na drugie piętro. Stojąc tuż przed drzwiami mieszkania mężczyzna powiedział:
- Denerwuję się…
- Uspokój się. Wszystko będzie dobrze - to twoje słowa. Zobaczysz jaka to miła, fajna dziewczynka, a przede wszystkim twoja… nasza córeczka.
- (głęboki wdech) Ok, otwieraj. (sam do siebie) Bądź dzielny…
Rozśmieszyło to Paulinę. Chcąc dodać Arturowi otuchy przytuliła go.
- Nie martw się, proszę. A i nie spanikuj na widok starszej pani to Andrea. Opiekuje się Amelką.
- Tak, tak. Jestem gotów!
Drzwi zaskrzypiały… otworzyły się szeroko. Gestem dłoni Paulina wskazała Arturowi drogę. Ten niesiony ciekawością oraz autodopingiem przekroczył próg mieszkania. Wszedł do głównego pokoju. Ujrzał w nim to co zwykle widzi się wewnątrz salonu. Meble, kilka zdjęć, telewizor, itp. Kanapa. Niby nic, ale ważniejsze kto na niej siedział. Mała dziewczynka w kolorowej sukience, zajęta lekturą książki. Co jakiś czas uśmiechała się do siebie. Ojciec widząc rodzone dziecko pierwszy raz znieruchomiał . Patrzył i podziwiał. ‘Ten mały aniołek - Amelka, moja córeczka!’ Amelia zorientowała się, iż ktoś ją obserwuje.
- Dzień dobry! Kim pan jest?(powiedziała po duńsku)
- Eeee… Nic nie zrozumiałem… Mam nadzieję…
- O… Pan mówi po polsku!
- Całe szczęście, ty też. Słuchaj mam na imię Artur. Jestem twoim… tatą.
- Co? Nie! Mój tatuś jest gruby. O, pokażę panu. Mam zdjęcie.
Zerwała się z kanapy. Podeszła do komody. Wzięła ramkę ze zdjęciem i podeszła do Artura.
- O proszę!
- Faktycznie, patrz no! Zmieniłem się, ale zobacz. Widzisz nos, podbródek, uszy? To się nie zmienia, a teraz jak wykonam ten sam uśmiech to sama zobaczysz!
- …ooo tak! To pan! Tatuś?!
Mała rzuciła się ojcu na szyję. On z kolei chwycił ją całą, objął i uniósł do góry. Przytulił mocno do siebie, Amelia również. Oboje się w końcu poznali. Za nimi stała Paulina, po której policzkach popłynęły łzy wzruszenia. Emocje wzięły górę dlatego dołączyła do rodziny tuląc najbliższe swemu sercu osoby. Nareszcie wszyscy razem. Radość biła od całej trójki, a atmosfera święta rozniosła się po całym DOMU. Jakby ironicznie zauważył bohater serialu o kosmicie mieszkającym z rodziną Tannerów: ‘Super! Witajcie w domku na prerii…’
Aż do wieczora trwały rozmowy w rodzinnym gronie albowiem było wiele pytań. Zadawała je głównie najmłodsza w całym towarzystwie. Artur starał się odpowiadać zgodnie z prawdą, nie omijał trudnych pytań. Wytłumaczył córce, że nie opuścił rodziny. Zdecydowanie nie! Nie było również celowej ucieczki matki w ciąży przed niechcianym partnerem. Oboje zaprzeczyli. Nastąpił ciąg nieprzewidzianych wypadków, które zmusiły Paulinę aby ta w tajemnicy wyemigrowała do obcego kraju. Podkreślili, iż rozłąka była straszna. Męczyli się bardzo nie mogąc się wzajemnie kontaktować. Jednak dziś mają prawo cieszyć się sobą. Amelia, bardzo podekscytowana, słuchała uważnie cały czas siedząc na kolanach ojca. Co chwilę zapewniała o tym jak fajnie jest mieć tatusia na wyciągnięcie ręki. Po poznaniu dramatycznej historii nadeszła pora na zabawę. Wspólnie odstresowali się przy rozrywkach planszowych. Na pierwszy ogień poszedł Twister dzięki czemu każdy się porozciągał oraz zaliczył zabawny upadek. Następnie Scrabble, a na koniec popularna w Danii - Husker Du? Dla Artura to miła odmiana od szarej codzienności, podobnie jak dla Pauliny. Szczęście w czystej, nieskrępowanej postaci. Niestety niezależnie od szerokości geograficznej w jakiej się przebywa doba trwa tylko 24 godziny. Z drugiej strony ojciec miał okazję położenia swojego dziecka spać. Otulił leżącą Amelię kołdrą, lecz zanim zaśnie…
- Cieszę się dziecko. Cudownie jest poznać tak uroczą osóbkę.
- Dzięki tatku. Ty też jesteś fajny.
- Chciałbym ci coś wręczyć. Zamknij oczy i wysuń dłoń, a dam ci… niespodziankę, dobrze?
- Okej… już!
- Dobrze. Możesz sprawdzić co to takiego.
- O, jakie śliczne. To aniołek, prawda?!
- Dokładnie tak. Widzisz siedziałem w domu i nie miałem co robić. Moja mama nauczyła mnie kiedyś, dawno temu, robić na drutach - szydełkować. Tak, to niemęskie zajęcie, ale nieważne. Odpręża mnie to. Zrobiłem takiego oto stworka, a później jeszcze dwa kolejne. Ten jest dla ciebie. Drugi dam twojej mamusi, trzeci zostawię sobie. Chciałbym, serio mówię, aby dopóki mamy te trzy aniołki nasza miłość trwała. Niech chronią nas dobre duszki. Nie rozstawajmy się. Prawdziwa miłość jest nieśmiertelna. Chcę abyś to wiedziała.