Sobotni wieczór. Przyjemne powietrze orzeźwiało wnętrze mieszkania państwa Krugerów. Pani Lucyna spędzała czas bujając się spokojnie w fotelu. Oddawała się relaksowi robiąc na drutach. Natomiast pan Edward właśnie wracał z kuchni trzymając w dłoni ulubione piwo. Za chwilę usiądzie wygodnie popijając trunek. Miał zamiar obejrzeć wiadomości w telewizji. Czegoś brakuje. A tak! Moje cygaro - pomyślał. Najpierw jednak włączył odbiornik. Następnie wrócił do kuchni gdzie jak sądził znajdzie zgubę. Chodzi, rozgląda się uważnie. Nic. No to może w pokoju jest? Odwrócił się. Znów idzie, poczuł się niczym mityczny Syzyf. W tę i tę! Stanął przy fotelu. Spojrzał pod nogi… o tu cholero się schowałaś! Cygaro leżało i śmiało się z pana Edwarda. Ubaw, bo znów udało się nakłonić staruszka do poruszania się. W końcu podniósł zgubę, włożył do ust… nagle wypadło… Przyczyna? Wieczorne wiadomości.
Kuba wracając do domu nakreślił sobie w głowie plan. Naprowadził go na niego pan Edek. Poczciwy pan Edek, to dzięki rozmowie ze starszym panem chłopiec wykombinował jak rozwiązać swój prawdziwy problem - Adama. Należy pozbyć się tyrana! Jak? Ano trzeba odwrócić role. Kuba stwierdził, iż to on powinien oskarżyć Adama o kradzież. Tak! Ale musi być coś więcej… Idealnie pasowałoby pobicie. To powinno się udać. Nie dość, że dorosły okradł dziecko to jeszcze dotkliwie pobił. Takie przedstawienie jego wersji zdarzeń z pewnością poruszy policję. Aby wyglądało to prawdziwie musi posiadać obrażenia. Najmniejsze zmartwienie. Wystarczy trochę pograć w piłkę z kumplami. Mecze zawsze kończył z jakimiś drobnymi urazami. A to zacięcia, a to siniaki, czasem i krew popłynie. Jak dobrze pójdzie to nawet na twarzy będzie można doszukać się stłuczeń. Dlatego czym prędzej pobiegł na boisko. Popołudnie, na pewno spotka chłopaków z piłką. Nagle na horyzoncie pojawiła się nadzieja na wyjście z opałów. Wystarczyło chwilę pogadać z panem Edkiem. Dobry pan Edek! Będzie musiał odwdzięczyć mu się w godny sposób. Lecz te rozważania należało odłożyć na inny termin. W tej chwili priorytetem jest zdobycie widocznych znaków walki.
Wieczorem, kiedy już mrok otulił otoczenie, wykończony Kuba powrócił do mieszkania. Zmordowany, ale szczęśliwy upadł z wyczerpania na swoje łóżko. Wszystko odbyło się tak jak zaplanował. Ponad dwie godziny grania w piłkę dały pożądany efekt. Całe ciało miał poobijane. Głównie nogi, co oczywiste. Masa siniaków, nacięć, zadrapań oraz innych widocznych blizn. Normalnie cierpiałby z bólu, ale w obecnych okolicznościach śmiał się wewnętrznie. Na boisku z kumplami szalał za piłką z wielkim sercem jakby zależał od tego jego transfer do F.C. Barcelony. Absolutnie nie odpuszczał żadnej akcji. Starał się być w centrum boiskowych wydarzeń, dokładnie tam gdzie futbolówka. Nie unikał ostrych starć z ‘rywalami’. Kilka razy po nieudanych zagraniach kopał w słupki bramki. Zawsze to dodatkowe rany, które warto pokazać na obdukcji. Adrenalina dodawała mu ogromnych sił. Dowiedział się jak wielki potencjał kondycyjny w nim drzemie. Pędził jak szalony od jednej do drugiej bramki. Harował za cały zespół. Odwagi i determinacji nie można było mu odmówić. W końcu teraz może odetchnąć. Zrobił co w jego mocy aby maksymalnie się zamęczyć. Patrząc na obrażenia wiedział, iż jego wersja wydarzeń będzie autentyczna.
Mama Kuby czyniła ostatnie przygotowania do kolacji. Stół był suto zastawiony różnymi smakołykami. Anna długie godziny spędziła w kuchni starannie przygotowując potrawy tak aby cieszyły podniebienie jak najlepiej. W tej chwili chciała należycie przyozdobić wszystko wokół. Chodziło jej o to by wrażenia wizualne dorównywały smakowi zawartości talerzy. Wciąż coś przestawiała kombinując to tak, to inaczej. Ostatecznie uznała, że jest odpowiedni efekt toteż postanowiła zadbać także o siebie. Wybranie pasującego stroju nie czyniło problemów. Już tydzień temu doskonale wiedziała co włoży na tę okazję. Idealnie pasowała błękitna sukienka w kolorowe wzory. Leżała jak ulał, do tego podkreślała lazurową barwę jej oczu. Świetnie prezentowała się w niej jej nienaganna figura. Uwydatniała piersi oraz odkrywała tylko tyle smukłych nóg ile potrzeba. Oprócz tego nałożyła jedwabne rajstopy i buty na obcasie. Przyglądała się sobie w lustrze… Czegoś brakuje… jakiś mały element, dosłownie szczegół… Rozejrzała się dookoła. Zauważyła mały sztuczny kwiatek podarowany przez Jurka. Koloru żółtego. Tak, pasuje! Wpięła uroczy podarek we włosy i z dumą prezentując się sobie jako odbicie w zwierciadle uśmiechała się. Związek rozwijał się znakomicie, Kubuś polubił go, a ona sama rozkwitała ze szczęścia. Czuła jakby urodziła się na nowo.
Kuba odsypiał męczący dzień do momentu, w którym zadzwonił telefon. Wybudzony złapał słuchawkę i niewyraźnie spytał:
- Halo? Kto mówi?
- Młody? To ja, Adam. Niedługo wpadnę do pogadamy.
- Weź daj mi spokój!
- Chyba już to obgadaliśmy, co nie?
- Nie. Słuchaj mnie. Zbliż się do mnie to zgłoszę to na policję!
- Co?!
- Powiem jak mnie napadłeś i pobiłeś.
- Mówisz poważnie?
- Tak!
- Koniec z tym! Mogłem to zrobić wcześniej, ale nie! Naprawię to, jeszcze dziś skończy się wszystko młody!
Kuba słyszał teraz jedynie głuchy ton wydobywający się ze słuchawki telefonu. Ogarnęło go lekkie przerażenie. Nie wiedział co myśleć o słowach Adama. Co to mogło oznaczać? On chyba nie zamierza… nie! Ale jest do tego zdolny. W dodatku jest wielki i silny. Widział nieraz w jego oczach przeszywające spojrzenie gdy wpadał w złość. Okropność! No to teraz ma konkretnie przeje…
- Kubuś! O na szczęście nie śpisz. Pamiętasz kto przychodzi?
- E tak. Jurek!
- Tak, już wszystko gotowe na kolację. Tylko się ubierz jakoś lepiej, dobrze?
- Okej mamo, chwila.
- Albo poczekaj. Wiesz w przedpokoju stoi worek ze śmieciami. Mógłbyś go wynieść? Zaczyna capić, a poza tym nie wygląda to elegancko.
- Dobrze mamo, wyniosę.
Wyszedł z bloku wlokąc za sobą worek. Wydawało się jakby ważył z tonę. Ciągnął go tak po ziemi, a kiedy był tuż przy śmietniku ów worek rozerwał się. Wyleciało sporo zawartości: papiery, resztki jedzenia, kilka kartonów, itp. ‘No rzesz ty urwo!’ Niechętnie wziął się do sprzątania tego syfu. Szło opornie. Rozpaćkane kartony przy podnoszeniu oddzielały się od siebie jakby ciągnący się przysmażony ser. Koniec końców udało się pozbierać te śmieci. Uwagę chłopaka zwrócił tłuczek do mięsa, który miał złamaną rączkę. Wciąż mieścił się w dłoni. Zdaniem Kuby nadawał się do używania. Postanowił zabrać go do domu i powiedzieć o tym mamie. Być może wyrzuciła go przez przypadek? Szedł w stronę bloku kiedy usłyszał kroki, a następnie zawołanie:
- Młody?!
Tylko jedna osoba tak na niego woła. Adam! Przeszył go zimny dreszcz. Stan zagrożenia. Zginę! On mi to obiecał. Nie pozostaje nic innego jak kontratakować, tego się nie spodziewa. Zacisnął dłoń na ułamanej rączce tłuczka. Odwrócił się i rzucił się na Adama. Zaatakował wymierzając celny cios w głowę przeciwnika. Ciszę stłumił dźwięk pękającej czaszki. Chłopak nie chciał zabić, tylko ogłuszyć. Nie miał pewności czy się udało dlatego uderzył ponownie. I jeszcze kilka razy masakrując Adama. Krew lała się gęsto jak z fontanny. Puściły hamulce, Kuba wpadł w szał, nie mógł się opanować. Po chwili przestał, przyglądał się swojej ofierze… po co mu kwiaty? Coś tu nie gra. Przyjrzał się z bliska… to nie on! Co gorsza - to Jurek! Facet mamy, nie to nie może być prawda… Upadł na kolana, pomyślał że może da się go jeszcze uratować. Desperacko wykonywał masaż serca mając nadzieję na sukces. Trwało to kilka minut, bezskutecznie. Dlaczego krzyknął do mnie ‘młody’? Stało się. Kuba zamordował niewinnego człowieka, faceta którego naprawdę polubił. Wszystko układało się tak dobrze między nimi. Mama, Jurek, Kuba - to był materiał na szczęśliwą rodzinkę. Niestety życie to nie gra komputerowa. Popełniając błąd na próżno szukać tu opcji PLAY AGAIN. Konsekwencje są straszne. Wydarzenia jakie miały miejsce wydają się niemożliwe. Niemożliwe? Zupełnie jak skok słonia.