List z drzewa wczesną wiosną

ola

"Bo to się zazwyczaj tak zaczyna..."

Klara

Moja Jedyna Magdo,

Z pozoru ten dzień wcale nie będzie się różnił

od innych, ktorych tyle juz minęło,

bez jakiś szczególnych wzlotów czy przygnębień.

Po prostu przychodziły i odchodziły jak

ludzie , którzy nagle, zupełnie bez sensu, pomiędzy obiadem

a kłótnią o to kto dziś zmywa, odkrywają że już Cię nie kochają.

Pąkują walizki, wiersze i wspomnienia, jakieś wytarte

zdjęcia , resztki nieprzespanych nocy i zamykają drzwi

już nie swoim kluczem.

W ten sam sposób ile to już lat

wymknęło Ci się po angielsku, tak szybko że nawet nie

zdążyłaś zareagować bólem?

Ten dzień będzie Ci się wydawał taki sam.

Może nawet zaświeci Ci słonko, tak, jak

to bywa w wiosenne dni? Może założysz tę nową sukienkę,

a może zaspana i ziewająca, wrzucisz na siebie pierwszą

rzecz na jaką natrafisz po otwarciu szafy?

Potem, niemo powtarzając do

krwi wytarty już schemat, trochę niechętnie i jak zwykle

leniwie wejdziesz prosto w otwartą i buchającą tłumem

paszczę ulicy.

Zgaduje, że tego dnia, tamta stara przecznica, którą,

zwykle spóźniona biegniesz na skróty, będzie zamknięta

z przyczyn, jakiejś tam ( mającej ogromny wpływ na bieg

Twojego życia) awarii. Zareagujesz na tą wiadomość

złością podszytą zniechęceniem i zaróżowiona furią i

ciężkim od słońca i spalin powietrzem popędzisz główną

aleją.

Zazwyczaj nie mając czasu na nic, dziś zatrzymasz się

przed straganem z jabłkami, i choć rzadko jadasz

świeże owoce ( a już na pewno nie o tej porze!) kupisz

czerwone, pachnące dziwnie jesiennie jabłko.(już to

powinno być dla ciebie dziwne, i już te znaki powinny

być dla ciebie czytelne, ale ludzie nie słuchają nawet

głośnych wrzasków, nauczeni omijać je z daleka. dlatego

nie wymagam od Ciebie byś usłyszała cichy szept

nieznanego.)

Nie wybrałam jeszcze gdzie mnie spotkasz i jaka będzie

wtedy pora. Możliwe ze nawet nie zdążysz ugryźć wytartego

byle jak o kurtkę jabłka, chyba, że zdecyduję się pozwolić

Ci je zjeść , i nawet ogryzkiem nie do kosza rzucić

pozwolę?

Jedno jest pewne-chcę aby stało się to rano. Zawsze lubiłam

Cię obserwować w świetle poranka. Słońce umie ślicznie

rozświetlić Twoje włosy, chciałabym abyś mnie spotkała

rozświetlona tym światłem.

(byle nie wieczorem, nie lubię Cię wieczorami,

gdy leżąc na wznak bezmyślnie wpatrujesz się w cienie

na suficie lub gdy wypełniona uderzającą pięściami o

lustro nienawiścią wychodzisz w przyćmione światłem

latarni miasto)

Sukienki także jeszcze nie wybrałam. Nie wiem jaką mnie

spotkasz.

Może tuż za przecznicą wpadnę na Ciebie morzem

spłoszonych gołębi, byś zaraz potem ujrzała go całkiem

przez przypadek i nie mogła już nigdy zapomnieć?

A jakbym tak pozwoliła ojcu zupełnie innego "go" pożyczyć

synowi na ten ranek samochód? Potem namówiłabym Los by

włożył w ręce młodzieńca jakiś szesciopak z piwem , a Humor

by zakręcił mu trochę w głowie? Nadjechałby od tylu albo

od przodu ściął by kawałek straganu, młode drzewko, Twoje

jutro. Jabłka potoczyły by się po ziemi, i to jedno

nadgryzione razem z nimi. A taka ładna mogła by być z was

para i takie śliczne mielibyście dzieci.

Całkiem poważnie myślę o tym aby pozwolić Ci spotkać

Ją. Pozwolić Ją spotkać i pokochać .

A potem bać się tego uczucia i bać się jej miodowych

oczu. Albo natchnąć Cię odwagą do walki o Nią, i w

nagrodę za uczciwe współzawodnictwo rzucić Ci Ją wprost

w otwarte ramiona.

Znasz ten najwyższy budynek w mieście zaraz koło księgarni?

Jeśli zechcę zobaczysz go tego ranka i zamarzysz o

lataniu. Albo wiatr moimi ustami szepnie Ci do ucha:

"Skocz, i miej ze wszystkim spokój". I zobaczysz świat

ludzi złych i złośliwych, i ujrzysz swoje życie drogą

na szklany szczyt, i nie znajdziesz w nim mnie w białej

sukience, ani żadnej z rzeczy które mi towarzyszą w tym

stroju. I zapragniesz mnie w złotej sukni. Wyjdziesz

na sama górę, rozłożysz ramiona i dostaniesz mnie kwitnącą

kwiatem forsycji wcześniej niż Ból dostanie Ciebie.

A może odnajdę kogoś jeszcze bardzo świeżego i samotnego

zgubie go i pozwolę Ci odnaleźć? Nie ma znaczenia czy

będzie miał mocne ręce czy mocne serce, zbierała kwiaty

czy studiował prawo, lubił samoloty czy chciała

wzlecieć z Tobą. Dla mnie nie ma to znaczenia, wiec i

dla Ciebie nie powinno mieć.

Chyba ze zdecyduje się na tą drugą sukienkę. Wtedy wybiorę

się na poszukiwanie pijanych kierowców, nieostrożnych

budowniczych, rozbieganych oczu schizofrenika , lub

porostu poproszę tego, trochę niedorozwiniętego brata

Przypadku, którego ludzie z mieszaniną leku i kpiny

zwą Nieszczęśliwym, aby wpadł Ci wprost pod nogi.

A jeśli nie będę miała ochoty na dalekie poszukiwania ,

deszczem przesiąknę do Twojego wnętrza i popłynę

na samo dno by wydobyć stamtąd perły najkoszmarniejszego

strachu jak zła czarownica czającego się pod łóżkiem,

lub muszle wstydu piekącego zbyt długim opalaniem.

I z całkowitą świadomością tego co nastąpi oddam Cię w ręce tych uczuć. Potem, przyczajona

na parapecie będę czekać aż sama o mnie poprosisz.

Przeciągając się będę słuchać Twoich błagań o moje

przyjście. Pozwolę Ci się zaprzyjaźnić, ze wszystkimi

jakże ludzkimi, zwiastunami mojego nadejścia.

Poznasz tępotę żyletek, smak proszków nasennych i

ich wyścielone snem doliny. Lek nauczy Cię wiązać

sznur pod okapem, a Wstyd nie szukać pomocy u ludzi.

Czasem lubię być proszona stukotem kół najbliższego

pociągu. Może się jeszcze z Tobą podrażnię? Z czystej przekory

poczekam aż będziesz mnie chciała byle jaką?. Nawet

zaćpaną i rzygającą na jakąś ławkę, na którymś tam dworcu.

Czasami, myślę ze w skutek zbyt częstych kontaktów

z ludźmi , sama nie wiem czego chcę. Bywa, że całkiem

nieświadomie zaczynam czuć do któregoś z nich sympatię.

Wtedy jeszcze trudniej przychodzi mi wybór garderoby.

Nawet ja nie wiem co jest dla Ciebie lepsze i którą

suknie zedrzesz ze mnie z większą radością, że oto

nadeszła ta, z którą miłość przynosi najwięcej rozkoszy.

Wiem jedynie tyle ze w końcu nadejdę, a dzień w którym

to nastąpi nie będzie się z pozoru różnił od reszty dni

Twojego życia. Może będzie to niedziela i przed naszym

spotkaniem odeśpisz kaca i bezmyślne próby udowadniania

sobie czegoś z poprzedniej nocy?.

Przyniosę Ci kwiaty albo10 pięter.

Bez względu na to, czy na mnie czekasz czy nie, czy już

od dawna przygotowujesz mi pokój z widokiem na morze,

czy wolisz o mnie nie myśleć, i tak Cię zaskoczę.

Gdy będziesz wracać do domu zapachnę ci fiołkami,

szepnę: jeszcze nie dziś? i skradnę pocałunek.

Twoja Śmierć Twoja Miłość Twoja Wiosna

ola
ola
Opowiadanie · 14 kwietnia 2001
anonim
  • Anonimowy Użytkownik
    Aga
    Subcio stronka i tagrze fafne rzeczy

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    dziadostwo
    Czemu nie sa po angielsku??
    do dupy z taką stronką!!!

    · Zgłoś · 17 lat