Będąc przejazdem u znajomych w wielkim mieście,spotkałem go w galerii.
Był barczystym młodzieńcem,średniego wzrostu.Długie włosy okalały kwadratową twarz-zupełnie podobną do tej,którą właśnie podziwiał,oglądając
obraz jakiegoś współczesnago malarza.Coś mamrotał pod nosem.Zaciekawiony
podszedłem bliżej sądząc,że zechce podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami,
ale był tak zaabsorbowany własnymi dociekaniami,iż nic nie było w stanie
przywrócić go do rzeczywistości.Nigdy nie widziałem, tak niezwykle podnieconego człowieka i nie było to podniecenie, objawiające się nieskordynowanym ruchem rąk,czy bezpłodną gestykulacją-on po prostu
lewitował.Nie oglądał obrazu,bo jak mówią koneserzy-sztukę należy podziwiać
i umieć wyłowić największe tajemnice,jakie autor chce nam przekazać.
Tak mówią! Ja tam nie wiem...ale znajomi powiedzieli mi, jak mam się w galerii
zachować,aby nie wyjść na kmiotka,pozbawionego umiejętności przeżywania
sztuki.Człowiek całe życie się uczy,a unas na wsi, to już zupełne dno-kultura
wyszła pod kiosk z piwem i tam sobie żyje swoim specyficznym pięknem.
Chociaż...idąc do galerii zauważyłem,że w mieście też są kioski,a nawet
takie-jak to mówią?Kramy?Tam dopiero różności można się nasłuchać.
Ale ci z tych,jak tam...kramów,jakoś tak składnie gadają-chyba muszą chodzić
do teatru,bo ponoć w teatrze przedstawiają takie różne sztuczki,gdzie na ten
przykład:baby potrafią udawać paniusie,albo chłop przedstawia jakiegoś
mądralę,co to wrócił z Ameryki i gada po ichniemu.Jak opowiem dzieciskom,
to za nic nie dadzą mi spokoju-tak będą chciały do tego miasta jechać
oglądać te różności.A jak im powiem o tych drzwiach,co to same się otwierają,
gdy zobaczą człowieka-chyba nie uwierzą.Ciekawe ile takie drzwi kosztują
i czy można je kupić?Tak sobie myślę,że okropne by to było udogodnienie,
gdybym miał te drzwi w oborze...tylko czy bydlęciu się otworzą?