Dane osobowe zostały zmienione - Redakcja
KLINIKA PSYCHIATRYCZNA - Łodź 2001
Poniedziałek, 23 kwietnia
Pierwszy dzień w szpitalu. Poznałem Michała L. z Łodzi i Zenka L. spod Torunia. Michał nałogowo grał w gry komputerowe, a Zenkowi nie podobało się ustawienie nowych mebli w domu, więc chwycił siekierę i je rozwalił. Ma podobno padaczkę psychiczną.
Wtorek, 24 kwietnia
Na porannej społeczności wystawiłem sobie 2-kę w skali samopoczucia od 1 do 6. Dzisiaj płakałem. Bardzo podobnie czułem się pod koniec 1999 roku, kiedy zostawałem sam w domu. Czuję się niesamowicie samotny, a łzy same cisną mi sie do oczu. Możliwe, że jest to kwestia tylko zmiany otoczenia. To jednak okropne uczucie, kiedy człowiek nie wie, czemu płacze, i nie może przestać. Generalnie czuję się źle, choć jest tutaj nie najgorzej.
Środa, 25 kwietnia
Oprócz Michała w pokoju jestem także z Krzyśkiem z Rawy Mazowieckiej, który wczoraj wrócił z przepustki, a jutro już wychodzi na stałe. Poznałem Henryka z Łodzi. Znowu było mi źle i płakałem. Anna N, mój lekarz prowadzący, przepisała mi Lorafen. Po zażyciu leku aż do samego wieczora czułem się całkiem nieźle. Byłem bardzo przyjemnie otępiały.
Czwartek, 26 kwietnia
Rano było gorzej. Swoje samopoczucie oceniłem na 1 z plusem. W ciągu dnia zaczęło mi sie polepszać, a wieczorem przeżyłem małą euforię. Najciekawszą osobą na oddziale jest Robert, który spełnia rolę głośnika, a poza tym cały czas chodzi po korytarzu i zawodzi: "Szesnastolatkę chcę mieć" Na dodatek do przesady wymawia "ą" i "ę".
Piątek, 27 kwietnia
Czuję się już całkiem dobrze. Henryk przeszedł do naszego pokoju i zajął łóżko Emila L., który wychodził w dzień mojego przyjścia do szpitala. Byliśmy w parku na spacerze i na muzykoterapii. Michał jest bardzo spowolniały, ale razem z Celiną tworzy niesamowicie fascynujący swoją prostotą obraz matki opiekującej się swoim synem.
Henryk i Michał wyszli na przepustkę i wrócą dopiero w poniedziałek. Ja tymczasem poznałem Roberta z Pabianic i zacząłem rozmawiać z Wojtkiem z Łęczycy.
Do samego wieczora siedziałem na świetlicy i wygłupiałem się z Jolą R.
Ma szesnaście lat i próby samobójcze za sobą.
Sobota, 28 kwietnia
Dzisiaj odwiedzili mnie rodzice. Posiedzieliśmy trochę, pogadaliśmy, a później wyszliśmy pospacerować po patio. Wieczorem byłem w pokoju u Joli i Magdy. Jola pokazywała mi swoje zdjęcia i rysunki. Jest w rodzinie zastępczej. Bardzo często uciekała z internatów i ośrodków opiekuńczych.
Niedziela, 29 kwietnia
Odpowiadałem pisemnie na 108 pytań Jolki. Potem przygniotła mnie na łóżku i nie pozwoliła mi wstać. Na drugie ma Elżbieta, a urodziła się 10 września 1985 roku. Siedziałem z Bartkiem H na patio. Prawie cały wieczór spędziłem na wygłupach z Jolą w jej pokoju.
Poniedziałek, 30 kwietnia
Jola jest chyba na mnie obrażona. Mogę się tylko domyślać o co tak naprawdę chodzi. Jutro wychodzę na przepustkę i wrócę dopiero w poniedziałek. Tego samego dnia ze swoich kolejnych przepustek wracają Michał i Henryk.
Poniedziałek, 7 maja
Skończyła mi się przepustka i wróciłem do szpitala. Wróciła też większość osób, łącznie z Jolą, która mówi, że wcale nie była na mnie obrażona. Dużą część dnia spędziłem w towarzystwie Jolki. Wygłupialiśmy się, a w pewnym momencie nawet przy niej płakałem. Moje podejrzenia co do tego, że ona może coś do mnie czuć, rozwiewają się i powracają na zmianę. Lubię Jolę i dzięki niej przynajmniej nie nudzę się tutaj tak bardzo.
Wtorek, 8 maja
Totalny odlot to najwłaściwsze określenie dla tego, co się dzisiaj działo. Niemal cały dzień upłynął mi pod znakiem Joli. Dowiedziałem się, że plamą na jej przeszłości był gwałt, którego padła ofiarą. Jola wie już także, że wolę chłopców, ale z upływem dnia zacząłem wątpić, czy naprawdę jestem gejem. Jola jest we mnie zakochana. Leżeliśmy na łóżku, przytulając się do siebie i rozmawiając. Mieliśmy kilka drobnych wpadek, kiedy to wszedł ktoś z personelu. Za łamanie trzeciego punktu regulaminu: "Zakaz wszelkich zachowań seksualnych" - groziły nam pasy, czy coś w tym rodzaju. Po południu okazało się, że Natalia też się we mnie buja, a wieczorem powstał trójkącik. Leżeliśmy we trójkę przytuleni do siebie. Co chwila ktoś wchodził i prawie każdy robił dziwną minę, która zdawała się mówić: "Nie przeszkadzajcie sobie".
Najwięcej skorzystała oczywiście Jola. Jak nie było w pokoju nikogo poza nami i Natalią, to zaczynaliśmy się całować. Robiliśmy to kilka razy, po części nawet z języczkiem. Czułem o wiele więcej niż z Beatą i na pewno o wiele dłużej będę to wspominał. Nie chce mi się nawet wychodzić na przepustkę. Mam tylko nadzieję, że jutro będzie równie ciekawie.
Wtorek, 15 maja
Przez kilka dni czułem sie fatalnie i dlatego nic nie pisałem. Teraz jest mi już bardzo dobrze, ale za to z Jolą jest gorzej. Cały czas płacze. Najwyraźniej coraz boleśniej przeżywa miłość do mnie. Nawet całujemy się rzadziej. Powiedziała mi, że czuje się zagrożona. Zagrożenie nie płynie jednak od strony Natalii, ale Franka z Ozorkowa, którego poznałem dzisiaj. Leży tu na narkotyki, ma szesnaście lat, zajebistą grzywkę, zielono-brązowe oczy i ogólnie jest ładny. Jest aktualnie najbardziej podobającym mi się chłopakiem na oddziale. Podoba mi się też pewien przystojny Norbert, który jest brunetem o ciemnej karnacji i ciemnobrązowych oczach. Niestety, w całym moim obecnym życiu brakuje emocji. Jeżeli chodzi o uczucia, to ten pamiętnik jest tak pusty jak ja. Coraz częściej czuję się tutaj jak w Domu Wielkiego Brata. Dzięki Jolce byłem momentami jak Grzegorz Mielec. Szkoda tylko, że nie ma zadań i nominacji.
Środa, 16 maja
Jedną z ostatnich osób, które nominowałbym do opuszczenia tego "domu", jest Kasia. Chodziła do podstawówki z Natalią i też mieszka w Nysie. Ma anoreksję, ale jest bardzo fajna i ma świetne poczucie humoru. Aż dziw, że nie wspomniałem jeszcze o Tadeuszu O. Wydaje się być pokrzywdzony przez los, a mnie fascynuje swoją niepowtarzalnością. Swego czasu wyrywał szafki i kradł napoje, czym budził w ludziach niechęć do siebie. Tak naprawdę jest niesamowitym chłopakiem i jedną z najzabawniejszych osób na oddziale. Zapamiętam go jako niegroźnego kleptomana bawiącego się zwiniętym kawałkiem torebki foliowej i uciekającego przed długowłosą Natalią, której "nie dogoni sto koni". Do Henryka właściwie nic nie czuję i myślę, że to nie jest przypadek. Po prostu minął okres aktywności moich uczuć. Załuję tylko, że wszystko, co ma teraz miejsce, nie dzieje się w epoce burzy uczuć. Gdyby tak było, moje obecne wrażenia byłyby bardziej wyraziste, a późniejsze wspomnienia o wiele głębsze. Ale czasu nie da się już cofnąć.
Piątek, 25 maja
Trzy dni temu miałem poważne spięcie z Jolą. Poszło o kluczyk od szafki. Puściły mi nerwy, zacząłem płakać, a ze złości wyrzuciłem przez okno jej małpkę Asię i podarłem namalowany przez Jolę plakat Ami Miduno. We wtorek też usłyszałem bardzo ważne dla mnie słowa. Na zajęciach integracyjnych Henryk stwierdził: "Lubię cię, bardziej się z tobą zżyłem." W ostatnich dniach jakoś się od siebie oddaliliśmy, ale wczoraj wszystko wróciło do normy. Piliśmy razem wódkę zmieszaną z napojem grejfruitowym, którą Henryk wniósł po kryjomu na oddział. Powiedział również, że jestem jedną z ostatnich osób, które nominowałby do opuszczenia szpitala. Nie tylko bardzo mi się podoba, ale jest także cudownym i niesamowicie doświadczonym przez życie chłopakiem. To jedna z najciekawszych osób jakie spotkałem na swojej drodze. W pokoju jestem teraz z Czarkiem, Henrykiem i Bartkiem, który przyszedł wczoraj na miejsce wychodzącego w poniedziałek Michała. Jest skinem, mieszka w Łodzi, ma szesnaście lat i łeży tu z powodu uzależnienia. Na oddziale jest też pewien Marcin ze Skierniewic.