Dzisiaj jest 16 października 2011 roku. Niedziela.
Umówiłem się z ojcem na działkę w poniedziałek,
czyli na jutro, żeby mu przekopać grządki, ale wcześniej
chcę na pięć minut podjechać do dentysty,
żeby podać zdjęcie rentgenowskie zęba do wyrwania, o które prosił i przy okazji zarejestrować się na jakiś
przyszły termin.
Gabinet dentystyczny jest 10 minut drogi od działki ojca, więc tam
zamierzam do niego dołączyć niewiele później.
Idę mu o tym powiedzieć dzień wcześniej, żeby go nie denerwować nad ranem
moimi "wyskokami przed samym wyjściem".
Ojciec siedzi w fotelu i ogląda TV, matka czyta coś przy stole.
Wchodzę do pokoju i mówię do ojca ponad stołem:
"Słuchaj, zanim dojadę tam do ciebie na działkę, wcześniej zahaczę
o dentystę, żeby podać mu zdjęcie."
Ojciec nie reaguje, za to matka podnosi zdziwiony
wzrok: "Co, ty chcesz kopać z wyrwanym zębem?"
Ja: "Z jakim wyrwanym zębem, o czym ty mówisz?" - zbywam matkę
i z powrotem zwracam się do ojca: "Słyszysz?!"
Ojciec nagle wyrywa się z transu: "Co?!"
Chwilowo tracę cierpliwość: "Kurcze, wy w ogóle
nie słuchacie co do was mówię!"
Ojciec wciąż pozostaje zwrócony całym ciałem
w stronę telewizora, w moim kierunku zwraca się tylko jego
głowa, która krzyczy: "A skąd ja mogę wiedzieć,
że ty coś do mnie mówisz?! Nie wiem, czy mówisz do mamy, czy do kogo!"
Ja: "No przecież mówię ci o działce, z mamą się na działkę
nie umawiałem chyba, nie?"
Matka: "Synku, ale jak ty chcesz kopać z wyrwanym zębem,
to po działce się umów."
Ojciec: "Co, ty chcesz wyrywać zęba?!"
Ja: "Jakiego zęba?! Mówię, że chcę podać
zdjęcie rentgenowskie tylko, skoro mam gabinet 10 minut
od działki, z wami się nie da normalnie rozmawiać!"
Ojciec: "Z tobą się nie da normalnie rozmawiać!! Mówisz
coś do mnie tak, że nie słyszę, a potem masz pretensje do wszystkich."
Matka: "Ciszej!! Wy nie umiecie rozmawiać!"
Ja, starając się uspokoić i ściszyć
głos: "No to jeszcze raz - właśnie chciałem ci to
powiedzieć teraz, żebyś się nie denerwował
później - podam to zdjęcie dentyście, co mi zajmie
chwilę i spotkamy się na działce, ok?"
Ojciec: "Noo fajnie, a jak dentysta będzie miał czas i ci powie,
że usuwamy, to co?! Będę czekał! A idź, takie
umawianie się z tobą!"
Ja, ponownie tracąc cierpliwość i podnosząc
głos: "Ale jakie usuwanie?!! Czy ty nie rozumiesz co ja do ciebie mówię, człowieku?!"
Matka: "Ciszej!! Kuba, przestań!"
Ja: "Ale co przestać?! Chcę podać zdjęcie, tylko to do...!"
Ojciec, krzycząc: "A daj spokój, najlepiej nigdzie nie jedź!
Dziękuję za taką pomoc!"
Ja, starając się przekrzyczeć ojca: "Przecież
to chyba normalne, że nawet jeśli miałby czas, to chyba
ja decyduję, nie?! A skoro się umówiłem z tobą
na działkę, to przecież nie zacznę sobie wyrywać zęba! To chyba logiczne, nie?!"
Ojciec: "Daj już spokój, tylko mi na nerwy działasz!
Nie umiesz w ogóle rozmawiać, zostań sobie w domu,
dziękuję za taką pomoc."
Matka, zła: "Kuba, wyjdź, proszę cię!"
Po kilku chwilach, spędzonych w kuchni, w której siłą woli
przekierowywałem neurotycznie wściekłe emocje do ogniska prawej
ręki, którą zarzynałem chleb, zdecydowałem, że po
zrobieniu tej kanapki, na którą wcale nie mam ochoty, postaram się kontynuować wątek z mocnym
postanowieniem pokojowej rozgrywki i dojść do sedna sprawy jak najzwięźlej i najspokojniej,
w wyniku czego zdjęcie leży obecnie
w gabinecie, przekopane skiby czekają na pierwszy śnieg,
a ojciec i ja do następnej kłótni postanowiliśmy
próbować rozmawiać normalnie.