VIKTORIAC.D 3

mirwan

ROZDZIAŁ DRUGI

 

 

Po szpitalnym korytarzu spacerował młody człowiek. Jego długie, lekko falowane włosy i trzydniowy zarost sprawiały wrażenie mężczyzny, za którym często oglądają się kobiety. Było w nim coś takiego, co trudno określić, z jednej strony bijący czar a z drugiej lekki strach. Wszystko to razem sprawiało, że wyjątkowo nie pasował do tego miejsca. Jedyne, co zdradzało, że nie jest on tak do końca szczęśliwy, to piękne ale zarazem bardzo smutne oczy. Spacerował już dobre pół godziny Nie wiedząc, dlaczego, przystanął przed izolatką, w której leżała mała dziewczynka, a u jej boku siedziała młoda kobieta. Musiała być bardzo zmęczona. Zapewne przez całą noc czuwała nad łóżkiem chorej, a teraz, o dziewiątej rano sama usnęła kuląc się w niewygodnym fotelu. Mimo, że tuż obok było zupełnie puste łóżko, które zapewne specjalnie ktoś dostawił, aby opiekun mógł być blisko dziecka, ona wolała czuwać na siedząco. Wydawało jej się, że w ten sposób potrafi oszukać zmęczenie. Spojrzał na kobietę, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Musi być dobrą matką, pomyślał, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od pięknej brunetki. Po chwili, gdy już chciał iść, zobaczył jak śpiąca dziewczynka poruszyła się. Zrobił krok do tyłu i tylko kontem oka spostrzegł, że mała pacjentka już nie śpi i macha do niego swą małą rączką, zupełnie, jakby go skądś znała. Nieświadomie on również podniósł rękę i pomachał dziewczynce. Ona uśmiechnęła się szeroko i skinęła palcem wskazującym, przywołując go do siebie. Mężczyzna oglądnął się, myśląc, że może ktoś inny za nim stoi. Kiedy zorientował się, że jest zupełnie sam ponownie spojrzał na dziewczynkę i przyłożył rękę do swej klatki piersiowej, równocześnie zadając cicho pytanie. Chodzi ci o mnie? Dziewczynka przytaknęła główką. Jeszcze się wstrzymywał przed wejściem i nie chcąc uchodzić na kogoś natarczywego, delikatnie zapukał. Kobieta, która wciąż spała tylko nieznacznie poruszyła się w swoim fotelu, więc zapukał ponownie. Tym razem zdołał ją dobudzić. Otwierając oczy przeciągnęła się mocno i spojrzała na stojącego w drzwiach, mężczyznę. Od razu zwrócił jej uwagę. Zastanawiała się, czego może od niej chcieć.

  • Przepraszam bardzo, jeśli obudziłem, ale pani córka mnie zawołała, a ja nie chciałem tu wtargnąć bez pani zgody. Nie wiem, dlaczego, ale przechodząc zajrzałem do środka, a mała najwyraźniej pomyliła mnie z kimś i zaprosiła do siebie.

  • Wiktoria jest moją siostrzenicą. Znam ją jednak na tyle, że wierze iż mogła szukać towarzystwa. Widzi pan, od kiedy czuje się lepiej, buzia jej się nie zamyka. Ja niestety przez wiele ostatnich nocy nie spałam i po prostu padłam.

  • Pozwoli pani, że się przedstawię. Nazywam się Tom Davenport. Nie chciałbym przeszkadzać. Widzi pani, czekam na lekarza i wałęsam się po korytarzu. Miło jest zamienić z kimś parę słów.

  • Proszę, niech pan wejdzie. Wiktoria lubi, jak ktoś ją odwiedza. Mnie też nie zaszkodzi posiedzieć w towarzystwie. To jest Wiki, a ja mam na imię Dona.

Dziewczynka usiadła na łóżku i przypatrywała się gościowi, zupełnie, jakby chciała coś wyczytać z jego oczu. Nie wiedziała, dlaczego wydawał jej się nieszczęśliwy. Nagle spojrzała w bok, a wyraz jej twarzy całkowicie się zmienił. Zupełnie przestała zwracać uwagę na osoby przebywające w izolatce i zaczęła rozmawiać z kimś, kogo nikt poza nią nie mógł zauważyć. Na początku nie zwracano na nią uwagi, ale po kilku minutach ciocia lekko ją zbeształa mówiąc, że nie wypada lekceważyć gościa. Wiki jednak nie reagowała. Była zupełnie, jak w jakimś transie. Zachowywała się w sposób, który bardzo niepokoił Donę. Kilkakrotnie zwracała jej uwagę i wołała ją po imieniu, ale zupełnie, jakby była przez nią niesłyszana. Wreszcie odezwał się Tom, który zapytał.

  • Co jej, tak właściwie dolega? Czy miała jakiś wypadek?

  • Tak, ale nie chciałabym o tym teraz mówić. Chyba muszę zawołać lekarza. Do tej pory nigdy się w ten sposób nie zachowywała. Boję się, że może mieć jakieś halucynacje. Podobno po przebytej śmierci klinicznej, zdarzają się takie rzeczy.

  • Czy może mi pani powiedzieć, jak długo spała? Widać było, że mężczyzna bardzo się zainteresował zachowaniem Wiktorii. Mimo, że kierował swoje słowa do pani Dony, to przez cały czas obserwował małą. Zachowywał się zupełnie, jakby już kiedyś spotkał się z podobnym przypadkiem.

  • Ponad trzy miesiące. Odparła zapytana, lekko zdziwiona nagłym zainteresowaniem jej siostrzenicą.

  • Dokładnie dziewięćdziesiąt cztery dni, sześć godzin i piętnaście minut. Poprawiła ją Wiktoria, nie przestając patrzeć w przeciwnym kierunku, niż siedzący przy niej dorośli.

  • Skąd wiesz tak dokładnie ile spałaś? Czy ktoś ci o tym mówił? Zapytał Tom, bardzo zafascynowany jej odpowiedzią.

Nagle dziewczynka, jakby się przebudziła i spojrzała na pytającego. Jej dziwne zachowanie w tej samej chwili zmieniło się, zupełnie jakby miała rozdwojenie jaźni. Przez kilka minut była całkowicie nieobecna, aby po chwili, jak gdyby nigdy nic, ponownie powrócić z dalekiej podróży. Najbardziej niepokojące było to, że obawy doktora Halla zaczynały się potwierdzać. Jej zachowanie wskazywało na to, że miewa jakieś omamy wzrokowe i zaczyna rozmawiać z kimś, kogo w rzeczywistości nie ma.

  • Powiedziała mi to moja przyjaciółka, która mnie czasami odwiedza. Odparła dumna z siebie Wiktoria. Poza tym umiem dobrze liczyć i gdyby mi nawet nie powiedziała, to na pewno doszłabym do tego sama.

  • O kim ty mówisz, kochanie? Zapytała coraz bardziej zaniepokojona ciocia.

  • Ja wiem, że ty jej nie znasz. Ja sama znam ją niezbyt długo. Poza tym, odwiedziła mnie, jak ty spałaś. Potem jeszcze była, ale byliście zajęci rozmową i nie zauważyliście jej. A mówi się, że dzieci bywają rozkojarzone..

Pani Dona popatrzyła z przerażeniem na mężczyznę i nie ukrywając zdenerwowania opuściła głowę. Tom jednak nie dawał za wygraną. Chciał jak najwięcej dowiedzieć się o wyimaginowanej przyjaciółce małej Wiki. W jego oczach pojawiła się iskierka nadziei. Zupełnie, jakby od tego, co usłyszy decydować miało się jego życie. Teraz on zaczął zachowywać się bardzo dziwnie. Im więcej pytań zadawał, tym utwierdzał się w przekonaniu, że ta dziewczynka jest mu bardziej bliska, niż ktokolwiek inny. Panią Donę, coraz bardziej to wszystko zaczynało irytować. Już nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Zaczynała się czuć zupełnie, jakby z nią było coś nie tak, ponieważ pozostałe dwie osoby na tej sali lepiej się rozumiały niż ona z którąkolwiek z nich, przynajmniej w tym momencie. Po chwili jednak otrząsnęła się z zadumy i spróbowała włączyć się do rozmowy.

  • Powiedz mi kochanie, jak twoja przyjaciółka ma na imię? Gdyby przyszła, jak będziesz spać, to chciałabym wiedzieć, jak się mogę do niej zwracać.

  • Ma na imię Skarlet. Odparła dziewczynka. Piękne imię prawda?

  • Tak, bardzo piękne.

Dona wypowiedziała te słowa bardzo powoli. Jej oczy w tej samej chwili powędrowały na półkę, na której leżała książka, czytana tak często przez ostatnie dwa tygodnie. Stąd się wzięła jej przyjaciółka. Bohaterka powieści pozostała w jej umyśle. W końcu, przez cały okres, kiedy spała czytałam jej różne rzeczy, ale ostatnią była powieść „Przeminęło z wiatrem”. Widać tak bardzo zapadła jej w pamięci główna bohaterka, że pozostała w jej umyśle nawet teraz, kiedy już nie śpi. Mimo, iż próbowała w jakiś sposób wyciszyć już i tak skołatane nerwy, czuła, że wielki niepokój jej nie opuszcza. Co będzie, jeśli jednak jest to coś poważniejszego? Nie można przecież nie zwrócić uwagi na fakt, że dziewczynka rozmawia sama ze sobą. Zdarza się, że małe dzieci, zwłaszcza te samotne, wymyślają sobie jakąś przyjaciółkę, aby zwrócić na siebie uwagę, lub, aby oderwać się od nudnej rzeczywistości. Często słyszy się o takich przypadkach. Zazwyczaj jednak dzieci te opowiadają o wyimaginowanym przyjacielu, nigdy jednak nie rozmawiając z nim, gdy w pobliżu są dorośli. Zdarza się to tylko wtedy, gdy czują się bardzo samotne i wręcz z nudów szukają bratniej duszy, kogoś, kto będzie chciał się z nimi bawić, kogoś, kto będzie w stanie ich wysłuchać i przede wszystkim zrozumieć. Wszystkie pozostałe przypadki są uważane za poważne powikłania po przebytych chorobach psychicznych. Dona najbardziej obawiała się tego ostatniego. Zastanawiała się również, dlaczego do tej pory Wiktoria nie wspominała ani słowem o swoich rodzicach. Przecież każde dziecko, które przebywa w kochającej rodzinie, po krótkiej nawet rozłące, zastanawia się, kiedy wróci mama. Tym razem było inaczej. Nie padały tego typu pytania, a dziewczynka wydawała się być pogodzona z losem, zupełnie, jakby od urodzenia była sierotą. Co prawda psycholog dziecięcy już zaczął zajmować się Wiktorią, ale jak do tej pory nie wspominał nawet o rodzicach małej. Wszystko to wydawało się być bardzo dziwne, a wręcz niewiarygodne. No i ten człowiek, który zjawił się tu tak niespodziewanie, przychodząc nie wiadomo, w jakim celu.. Dona, chciała się już pozbyć towarzystwa tajemniczego mężczyzny, ale widząc, jak dobry kontakt ma z Wiktorią, nie chciała im przerywać dyskusji. Zachowywali się zupełnie, jakby znali się od wieków, a Wiki wydawała się być taka szczęśliwa rozmawiając z tym człowiekiem. Dona obserwowała ich przez dłuższą chwilę, nie mogąc wyjść z podziwu dla umiejętności pedagogicznych Toma. Mimo wszystko postanowiła podzielić się swoimi spostrzeżeniami i obawami z doktorem Hallem. Nie mogła dopuścić, aby halucynacje jej siostrzenicy pogłębiały się. Im wcześniej zajmą się nią lekarze, tym lepiej, pomyślała wciąż obserwując dobrze bawiącą się Wiktorię.


 


 

.....................................................................................................................................................


 

Doktor Hall siedział w swoim gabinecie. Był w trakcie rozmowy z rodziną jednego ze swoich pacjentów. Wiedział, że stan chorego jest już dużo lepszy i dlatego bardzo chętnie przekazywał dobre wieści. Jest to jeden z momentów w życiu lekarza, kiedy czuje się naprawdę potrzebny i kiedy wie, że lata jego ciężkiej pracy nie poszły na marne. Widać było radość w oczach rodziny, która już od wielu tygodni obawiała się najgorszego. Teraz cała niepewność odeszła w zapomnienie. Stan pacjenta był już stabilny i z dnia na dzień polepszał się. Kiedy uradowana rodzina zbierała się do wyjścia, wszyscy usłyszeli czyjeś pukanie. W chwili, kiedy z gabinetu zaczęli wychodzić ludzie, w drzwiach pokazała się czyjaś głowa.

  • Proszę, niech pani wejdzie, słychać było nawoływanie lekarza.

  • Przepraszam, jeśli przeszkadzam, ale chciałam z panem porozmawiać. Słychać było już na wejściu, zatroskany głos kobiety.

  • Czy coś się stało pani Dono? Proszę, niech pani usiądzie.

  • Panie doktorze obawiam się, ze pana najgorsze przypuszczenia się potwierdziły. Moja siostrzenica zaczyna widzieć jakieś zjawy. Rozmawia z nimi nawet przy mnie twierdząc, ze przychodzi do niej jakaś przyjaciółka, którą niedawno poznała. Co ja mam robić? Zaczyna mnie to wszystko przerażać.

  • Spokojnie pani Dono. Proszę mi wszystko opowiedzieć. Zastanowimy się zaraz, co z tym fantem zrobić.

  • Zaczęło się od tego tajemniczego mężczyzny, który się pojawił. Ja jeszcze spałam, kiedy obudził mnie twierdząc, ze Wiki go zawołała. Później, gdy dyskutowaliśmy, ona zupełnie, jakby postradała zmysły, zaczęła z kimś rozmawiać. W pokoju, oprócz nas nie było nikogo. Wiki jednak upierała się, że nie zauważyliśmy jej koleżanki, gdyż byliśmy zajęci rozmową. Potem powiedziała dokładnie, co do minuty jak długo była w śpiączce. Przyznam się, że tego to nawet ja nie wiedziałam. Twierdziła, że powiedziała jej o tym przyjaciółka o imieniu Skarlet. Miałam nadzieję, że to może przez książkę, którą jej czytałam jak jeszcze była w śpiączce. Tam występuje postać o tym imieniu. Zastanawia mnie jednak skąd ona wie dokładnie o tych wszystkich rzeczach, skoro przez cały ten czas była nieprzytomna. Poza tym, dlaczego nie pyta, gdzie jest jej mama? To wszystko mnie przeraża. Już nie wiem, co mam o tym myśleć. Niech pan jej pomoże. Błagam pana. Dona była coraz bardziej zdenerwowana i zaczynała wpadać w panikę.

  • Niech się pani uspokoi! Jeszcze tego brakuje, żeby pani się rozkleiła. Musi być pani dzielna. Mała nie może zobaczyć, że czymś pani się martwi. Może wtedy całkowicie się zablokować i przestać w ogóle mówić. Proszę mi powiedzieć coś na temat tego mężczyzny, który was odwiedził.

  • Tak, jak wcześniej wspomniałam pojawił się nagle, jak jeszcze spałam. Jest to młody człowiek, lat około dwudziestu czterech i dosyć przystojny. Mówiąc te słowa jej policzki nabrały rumieńców, co nie uszło uwagi doktora. Mówił, że nazywa się Tom Davenport i umówił się tu z lekarzem, ale nie wiem, z którym, ani w jakiej sprawie. Mówiąc szczerze nie wygląda na chorego. Kontynuowała już trochę spokojniej ciocia Wiktorii.

  • Mówi pani, że przyszedł do was w odwiedziny Pan Davenport. To ciekawe. To bardzo ciekawe. Zamyślił się na chwilę doktor Hall.

  • Zna pan tego człowieka? Czy on jest niebezpieczny?

  • Nie sądzę, żeby miał wam w jakiś sposób zagrażać, ale może być postrzegany jako trochę dziwny. Przychodzi na konsultacje do doktora Waltera.

  • Do tego psychiatry?

  • Tak, ale proszę nie myśleć, że do psychiatry przychodzą tylko chorzy psychicznie. Bardzo często ktoś na przykład po załamaniu nerwowym korzystają z usług doktora Waltera.

  • A jak jest w tym przypadku? Zapytała zdenerwowana.

  • Niestety nie mogę pani nic powiedzieć na temat innego pacjenta. To jest tajemnica lekarska. Lepiej będzie jak się pani sama go zapyta. Jeśli chodzi o Wiktorię, to będę u niej za jakąś godzinę wraz z psychologiem i spróbujemy coś więcej dowiedzieć się na temat jej tajemniczej przyjaciółki. Proszę teraz do niej wrócić i w żadnym wypadku nie zaczynać rozmowy na temat jej rodziców. Póki sama nie zapyta, nie należy jej niczym martwić. Dona wstała z fotela i wyszła z gabinetu. Zastanawiał ją jednak ten cały Davenport i postanowiła mu się przyjrzeć gdyby jeszcze się pojawił, co było bardzo prawdopodobne, ponieważ umówił się z Wiktorią na kolejne odwiedziny.


 

mirwan
mirwan
Opowiadanie · 15 września 2013
anonim