Kendo

moonky

Wewnątrz groty po cichu skradało się dwóch mężczyzn, Kim oraz Kendo. Pierwszy z nich to niski, wątłej budowy chłop pracujący na roli. Drugi jest średniego wzrostu, atletycznie wyglądający, pewny siebie japoński samuraj - banita. Obaj pojawili się w siedzibie sekty Xiao Pinga - Wu Sang.  Pokonali strzegących wejścia wojowników zadając im śmiertelne ciosy gołymi rękami. Teraz błądzili korytarzami podziemia starając się trafić na właściwy trop. Kendo myślał o rozdzieleniu się, co mogłoby zwiększyć szansę powodzenia misji. Kim nie chciał tego, bo zdawał sobie sprawę z faktu, iż nie jest tak biegły w walce jak towarzysz. Zatem razem szli w nieznane cały czas wypatrując odpowiedniej komnaty. Wsłuchiwali się w każdy najmniejszy szept czy dźwięk spodziewając się najgorszego. Zbrojni rycerze stanowili poważną przeszkodę na drodze do celu, ponieważ wyposażeni w ciężką, masywną zbroję trudno pokonać ich w bezpośrednim starciu. Należy zaskoczyć przeciwnika, najlepiej powalić na ziemię i wówczas wykończyć bez litości. Kendo dysponował wiedzą, wprawą oraz niezbędnym doświadczeniem, więc nie obawiał się żadnego wroga. Natomiast Kim miał ambicję, serce do walki, ale może się okazać to za mało zważywszy jak silne są oddziały przyboczne Xiao Pinga.

 

Organizacja Wu Sang wielbi przywódcę, który przestawia się jako prawdziwy Mesjasz, zbawiciel świata. Dzięki naukom wśród społeczeństwa wytworzył się kult jego wizji rzeczywistości. Pociągnął tłumy gotowych spełniać wolę wodza, często przemocą tępiących innowierców. Wu Sang grabił lokalną ludność, siał grozę za cichym pozwoleniem oficjalnej władzy. Do powszedniej działalności należało m. in. porywanie kobiet, które były wykorzystywane przez oświeconego i resztę bandy degeneratów. Nikt nie śmiał przeciwstawić się organizacji, gdyż tworzyła ją elita średniowiecznego europejskiego rycerstwa. Najemna formacja zbrojna była bezwzględna dla każdego intruza. Aby wzbudzić szacunek i strach miejscowych śmiałków, którzy odważyli się podnieść rękę na Wu Sang wbijano ich na pal albo skrzyżowywano w wioskach na oczach ludzi. Skutecznie studziło to rebelianckie zapędy wieśniaków przeciw sekcie. Jednak Kim nie potrafił znieść takiego traktowania współbratynców oraz własnej żony.

 

Pewnego dnia  kilku rosłych mężczyzn pojmało Xiu, ukochaną Kima. Najpierw przyjrzeli się jej, dotykali w intymnych miejscach, a potem ogłosili rolnikowi co następuje:

‘Zgodnie z prawem Wu Sang kobiety spełniające fizyczne kryteria zapisane w Księdze Prawdy mają obowiązek służyć Jedynemu Panu - Xiao Pingowi. Wynika to ze świętej księgi toteż nie podlega dyskusji. Oto dokument stwierdzający formalnie przejęcie twojej żony przez Wu Sang.’

 

Chłop zdecydowanie i głośno zaprotestował, niestety bez efektu. Strażnik podsunął mu pod szyję miecz, a potem wręczył zwój informujący o zaszczycie jaki dotknął rodzinę, której kobieta ma możliwość być częścią klanu Xiao Pinga. Załamany tą wiadomością nie zrobił nic, absolutna bezczynność. Patrzył jak Xiu znika wraz ze świtą zwyrodnialca zostawiając go samego. Kim szukał pomocy w siedzibach oficjalnych władz, lecz nie uzyskał konkretnych rozwiązań. ‘Skoro nie umiesz upilnować żony, to nie możemy za to odpowiadać!’ Desperacko namawiał ludzi, aby obalić ruch Wu Sang, także nadaremnie. Wszyscy bali się wychylić, woleli żyć względnie w pokoju z Xiao Pingiem. Tylko Kendo zdecydował inaczej niż reszta, chociaż wydaje się to karkołomnym zadaniem, to we dwóch mają zamiar odbić Xiu.

 

Japończyk w ojczyźnie służył cesarzowi będąc w najbliższej eskorcie władcy. Wiernie i oddanie wypełniał powierzone mu obowiązki aż do dnia kiedy uwiódł małżonkę swego mocodawcy. Sprawa się wydała, a Kedno został skazany na śmierć, jednak uniknął kary zabijając strażników prowadzących go na egzekucję. Odebrał im broń, a potem bezlitośnie zadał rany tak dotkliwe, że obaj wykrwawili się w męczarniach. W przebraniu uciekł do Chin gdzie prowadził życie tułacza. Wędrował po rozległym obszarze Państwa Środka imając się różnych zajęć, które pozwoliły mu zarobić na ryż. Zatrzymał się również w posiadłości Kima odnajdując to swoje miejsce. Kendo zatrudnił się na plantacji, a Chińczyk cieszył się z posiadania dobrego pracownika. Ich relacje wyszły poza sztywne ramy szef - pracownik. Dużo rozmawiali na tematy życiowe, filozoficzne, a także o sobie samych. Japończyk opowiedział Kimowi historie dotychczasowego życia, służby dla cesarza, ale pominął dlaczego już nie jest samurajem. Zafascynowany Chińczyk opowieściami o przygodach wojownika zapragnął także posiąść umiejętności Kendo, toteż przystąpili do nauki. Kim rozpoczął od samoobrony gołymi rękami, następnie techniki użycia wakizashi(krótkiego miecza) oraz katany(długiego). Przez kilka tygodni opanował podstawy, ale do perfekcji brakuje co najmniej pięciu lat systematycznego, powtarzalnego treningu.

 

Pokonali strzegących wejścia wojowników zadając im śmiertelne ciosy gołymi rękami. Teraz błądzili korytarzami podziemia starając się trafić na właściwy trop. Kendo myślał o rozdzieleniu się, co mogłoby zwiększyć szansę powodzenia misji. Kim nie chciał tego, bo zdawał sobie sprawę z faktu, iż nie jest tak biegły w walce wręcz jak towarzysz. Zatem razem szli w nieznane, cały czas wypatrując odpowiedniej komnaty. Wsłuchiwali się w każdy najmniejszy szept czy dźwięk spodziewając się najgorszego, czyli przytłaczająco wielkich sił wiernych Wu Sang. Zbrojni rycerze stanowili poważną przeszkodę na drodze do celu, ponieważ wyposażeni w ciężką masywną zbroję trudno pokonać ich w bezpośrednim starciu. Należy zaskoczyć przeciwnika, najlepiej powalić i wówczas wykończyć bez litości. Kendo dysponował wiedzą oraz niezbędnym doświadczeniem aby zwyciężyć dowolnego wroga. Natomiast Kim miał ambicję, serce do walki, ale może okazać się to za mało, zważywszy jak silne są oddziały oponenta.

 

Zupełnie niespodziewanie Kim stanął przed europejskim szlachcicem, który był równie zaskoczony jak on. Zachował jednak przytomność umysłu używając wakazishi podrzynając gardło tłustemu rycerzowi.

-

Świetnie! Musimy go ukryć, będą go szukać.

 

Złapali martwego człowieka za nogi, po czym schowali go w jednej z licznych jam. Przy okazji odebrali mu krótki miecz jakiego nie widuje się często w tej części świata. Dość masywny o ostrej klindze mógł zostać wykorzystany w walce przeciwko porywaczom. Kendo uznał, że to Kim będzie operował tą bronią skoro zadał śmierć właścicielowi.

 

- Spodziewałem się większej liczby straży groty, lecz jak mówiłeś reszta plądruje inne terytoria. Przecież to niemądre! Zostawić tak niewiele oddziału broniącego przywódcę - zauważył samuraj.
- Tak, też tego nie rozumiem. Słyszałem jak ogromną wiedzą wyróżnia się Xiao Ping, dlatego to podejrzane. Być może w bezpośrednim otoczeniu spotkamy znaczących wojowników. Chociaż chciałbym się mylić - zaniepokoił się Kim.

 

Mężczyźni zmierzali w głąb jaskini nie niepokojeni przez nikogo, w końcu trafili na grubych białych ludzi, od których cuchnęło alkoholem. Ewidentnie pijani spali w najlepsze, całkowicie bezbronni. Kim i Kendo zgodnie uznali, iż nie są groźni, ale zapobiegawczo spętali ich liną, następnie poszli dalej. Usłyszeli odgłosy świadczące jednoznacznie o atmosferze swawoli.

 

- Kim, nie możemy odpuścić. Zaskoczymy te świnie, kilku zgładzimy, ale… kogoś trzeba oszczędzić, aby wyjawił miejsce przetrzymywania Xiu.
- Dobra, jestem gotów!

 

Ich oczom ukazało się wnętrze ‘komnaty’ gdzie przy stole siedziały cztery osoby. Xiao Ping to wysoki, bardzo postawny mężczyzna sylwetką mógłby skojarzyć się z Buddą. Zapewne to jedna z przyczyn tego, że pociągnął za sobą tłumy wiernych. W ‘biesiadzie’ uczestniczyły dwie urodziwe niewiasty, półnagie o długich czarnych włosach, na uwagę zasługuje fakt, że ciała kobiet zdobiły malowidła niespotykane u pospolitych mieszkanek Chin. Ostatnim gościem jest biały człowiek wyróżniający się sumiastym wąsem. Musi pochodzić z Europy, świadczy o tym kilka rzeczy. Strój, posiadana broń, kolor skóry, a także język jakim się porozumiewa. Kendo zauważył przy wejściu okazały dzwon, więc zaakcentował nim obecność. Donośny ton przerwał radosną atmosferę Wu Sang, wzburzył się zwłaszcza rycerz szlachecki, gdyż akurat pił alkohol. Łamanym kantońskim wrzasnął:

 

- Kto śmie przerywać ucztę?! Zapłaci za zaburzenie spokoju…
- Milcz głupcze! Jeśli zachowasz się przyzwoicie to ujdziesz z życiem!
- HA! HA! HA! - śmiech ludzi przy stole przebił dźwięk dzwonu.
- A to dobre, ale żarty na bok… Jurgen, zabaw się!
- Z przyjemnością mój panie! Ruchu mi trzeba…

 

Rycerz powstał ociężale i wydobył z pochwy długi miecz. Chwiejącym się krokiem zmierzał do Kima oraz Kendo. Zatrzymał się przed tym ostatnim śmiejąc się cicho.

 

- Więc teraz… yhym… ostatnia szansa… chcesz stracić głowę poganinie?
- Plamisz honor ludu, który reprezentujesz nadęty prosiaku!
- Dosyć!

 

Jurgen zaatakował mieczem wyprowadzając pchnięcie w klatkę piersiową Kendo. Japończyk błyskawicznie uwolnił katanę zbijając cios przeciwnika, czego skutkiem broń Saksończyka  wypadła z jego dłoni. Zdumiony szlachcic nie zdążył zareagować ani zdziwić się, ponieważ w mgnieniu oka Kendo kontratakował. Finalnie Jurgen stracił głowę…

 

- Akwyuakwyn - zadławił się pijąc Xiao Ping
- Panie spokojnie, zgładzimy niewiernych!

 

Obie kobiety powstały z miejsc wyciągając ręce do góry aby rozciągnąć mięśnie. Następnie sięgnęły pod stół skąd dobyły rękawice, jednak nie tak znowu zwyczajne. Zbudowane z wytrzymałego metalu były groźnym orężem, bo posiadały długie na około 20 cm ostrza, po trzy w parze. Kendo i Kim przyjrzeli się dokładniej tym istotom kiedy zbliżały się do nich. Mierzyły nie więcej niż 160 cm wzrostu, szczupłe ale umięśnione lepiej od przeciętnego mężczyzny. Ubrane w ciemne, obcisłe spodnie oraz lekkie kamizelki bez rękawów. Mimo to wyraźnie widać malunki jakie obecne są na ich ciałach. Czarne wzory układające się niczym pnącza na budowli, musiały to być członkinie jakiegoś plemienia bądź bractwa. Te dywagacje należy odłożyć na później, ponieważ w tej chwili wszystko wskazuje na to, iż czeka naszych bohaterów walka o przetrwanie.

 

- Co wy sobie wyobrażacie?! Czego w ogóle chcecie?!
- Szukamy mojej żony… - niepewnie odpowiedział Kim - Bezprawnie mi ją zabrano…
- O jakim bezprawiu mówisz?! Prawo Wu Sang jest świętością, najlepszym darem jaki spotkał ten świat.
- Sprzeciwiać się woli świętej księgi to bluźnierstwo! - dołączyła druga.
- Milczeć! Widzę, że nie dogadamy się, konieczny jest rozlew krwi. Kim! - krzyknął Kendo rzucając mu katanę.
- Ale…

 

Tymczasem samuraj przejął miecz Jurgena, chociaż był znacznie cięższy i nieporęczny, to nie dał po sobie tego poznać. Uniósł go jedną ręką, potem demonstracyjnie wymierzył w obie wojowniczki. Natomiast Kim zaskoczony sytuacją przyjął postawę, której nauczył się od Kendo. Pokazuje ona, iż jest jednocześnie gotów do ataku jak i odparcia uderzenia. Panie za to uśmiechały się szyderczo wiedząc kto jest groźniejszym przeciwnikiem, dlatego wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, po czym wściekle rzuciły się na Kima. Japończyk uprzedził jedną z nich blokując atak, odepchnął mieczem ostrza kobiety i ją samą. Kendo podbiegł do niej wymierzając silne kopnięcie w brzuch. Cios powalił kobietę powodując mocny ból, co wyraziła donośnym krzykiem cierpienia. W tym samym czasie druga z nich intensywnie starała się zadać rany uzbrojonemu w katanę Chińczykowi. Jednak ten dość umiejętnie unikał bliskiego kontaktu z ostrzami. W końcu został trafiony w udo, gdzie rozcięto mu jego część, przez to upadł na jedno kolano. Teraz wystarczy wykończyć biedaka, ostateczny koniec jest bliski. Mimo swego położenia mężczyzna nie składa broni, wciąż skutecznie odpiera wtórne ataki wojowniczki. Kendo kątem oka widzi całą sytuację, więc odpowiednio reaguje. Błyskawicznie zjawia się w pobliżu walczących i kopie w kolano kobiety, ona niewzruszona odwraca szybko rękę obok twarzy Japończyka. Zadaje rany na obliczu Kendo, który zaczyna krwawić, jednak nie traci rezonu i w mgnieniu oka wyprowadza cięcie pozbawiające kobietę nogi. No… niezupełnie, albowiem oręż utkwił w kończynie….

 

- AAAAAAAAAAAAA!
- Kim! Katana, no już!

 

Posłusznie broń samuraja znalazła się w jego dłoniach.

 

- Błagam, nie!

 

Kendo nawet nie usłyszał ostatnich słów, gdyż ostrze klingi wbiło się w jej jamę brzuszną przebijając korpus na wylot. Z wojowniczki uchodziło ostatnie tchnienie, wówczas samuraj wyciągnął miecz z ciała cierpiącej, aby następnie ściąć głowę i ukrócić ból kobiety. Towarzyszka zmarłej wciąż miała stan pomiędzy bezdechem, a zawałem dlatego dowiedziała się co się wydarzyło dopiero kiedy głowa potoczyła się obok niej. Zdarzenie to obudziło demona zemsty, który zawładnął jej osobowością. Momentalnie odzyskała formę i z furią ruszyła na mordercę siostry. Kendo tylko na to czekał zachowując spokój do ostatniej chwili. Wojowniczka mając w zasięgu ciosu samuraja wzięła zamach, po czym niespodziewanie zaatakowała z drugiej ręki. Mimo to Japończyk zdążył uchylić się oraz skontrować, co okazało się zabójcze dla napastniczki. Kobieta wykrwawiła się na śmierć poprzez rozległą ranę tętnicy udowej. Kendo pokonując przyboczną straż Xiao Pinga zajął się Kimem.

 

- Jak się czujesz, strasznie krwawisz… czekaj, mam pomysł…
- Słabo mi, ale dam radę… - ciężko cedził słowa przez zęby.

 

Samuraj rozerwał rękaw koszuli, a następnie owinął i ścisnął udo rannego. Dzięki temu zabiegowi ustało krwawienie, lecz Kendo wiedział doskonale o tym, iż nie może już liczyć na pomoc Kima.

 

- Brawo! Jestem pod wrażeniem… mimo to wciąż nie wiem czemu zawdzięczam waszą wizytę. Mógłby ktoś mnie w końcu oświecić?

Kim podniósł się z trudem, ale dał radę wykrzyczeć:

- Porwałeś moją żonę! Żądam aby natychmiast wróciła do mnie!
- Tylko to, naprawdę?! A już wydawało mi się, że chcecie obalić Wu Sang! - zdumiał się Xiao Ping, który wstał od stołu i zbliżał się do ‘gości’.
- Mamy gdzieś czym się zajmujecie, póki nie ingeruje to w nasze codzienne życie.
- Konkretnie - jak jej na imię?
- Xiu…
- Ach… słodka, mała Xiu… cudna istotka. Ciężko mi ją oddać, idealna kobieta. Przebywa w osobnej komnacie, bo widzicie wszystkie panie są do dyspozycji członków Wu Sang, lecz Xiu… to wyjątkowy, piękny kwiat lotosu. Jest tylko moja, nikt inny nie ma prawa dotykać tej niewiasty.
- Rozumiem więc, że zwrócisz jej Kimowi dobrowolnie! - wtrącił się Kendo.
- Nie!
- Ty…

 

Kim chwycił za miecz i pospiesznie, choć lekko kuśtykając biegł walczyć o swoje w kierunku Xiao Pinga. ‘Nie rób tego!’ Kendo nie zdołał powstrzymać Chińczyka, gnał napędzany złymi emocjami, dlatego zderzył się z twardą rzeczywistością. Atakował nieprecyzyjnie, chaotycznie oraz bez pomysłu, jakby walczył z wiatrem. W końcu Xiao złapał Kima za nadgarstek wykręcając go, broń wypadła z dłoni, a sam napastnik głośno jęcząc również upadł na ziemię. Potężne ramię zadało cios w twarz ‘jeźdźcowi bez głowy’, który odleciał w dal niczym liść.

 

- He, He… z czym do ludzi?
- Tak łatwo ze mną ci nie pójdzie - Kendo przypomniał się
- Poważnie?! Sprawdzimy to, podejrzewam że mam do czynienia z samurajem, nieprawdaż?(po japońsku) Nigdy nie spotkałem prawdziwego ronina, bo zapewne nim jesteś. Co się stało w twoim panem, czy nie dość dobrze strzegłeś jego bezpieczeństwa? Chociaż obstawiam inny wariant, musiałeś podpaść i zmuszony do ucieczki trafiłeś tutaj, nie jest tak?
- …
- Twoje milczenie wyraża więcej niż tysiąc słów (LOKOWANIE PRODUKTU). Zatem nie mylę się, co powinno zwiastować moją porażkę, albowiem posiadam biegłość w walce różnymi stylami oraz mieczami, ale nigdy nie dorównam wyszkoleniu samuraja. Jednak można mówić, gadać, bla, bla bla, a dowiemy się prawdy tylko poprzez pojedynek. Pozwolisz dobyć mi broń, aby szanse były w miarę równe?
- Oczywiście, śmiało weź miecz i powiedz czy jesteś gotów.
- Szczodry z ciebie człowiek - prowadząc rozmowę Xiao Ping sięgnął po broń, która wypadła z dłoni Kima - Mam! Zaczynajmy zatem…

 

Kendo objął katanę dłońmi skupiając się nad strategią odpowiedniego ataku. Natomiast Xiao przyglądał się temu procesowi oparty o miecz, wyglądał na znudzonego oraz niezbyt przejętego czekającą go walką. W istocie tak właśnie było, niestety Japończyk nie wiedział o przywódcy Wu Sang wszystkiego. Uważając się za lekceważonego samuraj zaatakował chcąc przeciąć Xiao wzdłuż, jednak ten zablokował go. Tak zaczęła się próba sił obu walczących mężczyzn, nierówna bo Chińczyk używał tylko jednej ręki. Jeśli dodać fakt, iż dysponował znacznie cięższym mieczem to można wyobrazić sobie jaka dysproporcja siły fizycznej dzieli wojowników. Kendo mocował się z Xiao, ale nie wskórał nic wielkiego. W końcu Japończyk odpuścił widząc brak rezultatu, lecz szybko ponowił natarcie chcąc ranić wroga w nogę. I tym razem bez pożądanego efektu.

 

- Będziesz się tylko bronił, unikał walki?!
- Nie, to co robiłem do tej pory miało swój cel. Chciałem ocenić twoją siłę, poza tym teraz wiem jak szybki jesteś. Nieco mnie rozczarowałeś, słyszałem wspaniałe opowieści, wręcz legendy o niesamowitych umiejętnościach samurajów. Być może znacznie lepiej kontratakujesz niż po prostu atakujesz?

 

I nagle Xiao, zupełnie jakby ważył 50 kilogramów mniej, z wielką szybkością zaczął atakować zdumionego Kendo, który rozpaczliwie odpierał silne uderzenia mieczem. Każdy kontakt był dla niego bolesny, czuł puchnące nadgarstki, cierpiał katusze, a przedramiona drgały dając mu do zrozumienia z kim tak naprawdę ma do czynienia. Jeszcze nie zdarzyło mu się walczyć w taki sposób, był całkowicie bezradny. Xiao zauważył słabość oponenta toteż dodał od siebie kopnięcie. Potężny cios trafił Japończyka w mostek i stało się to momentem zwrotnym, upadł a razem z nim katana oraz nadzieja na odzyskanie przez Kima ukochanej.

 

- Słaby z ciebie samuraj, spodziewałem się po tobie czegoś więcej…

 

Niespodziewanie na placu boju pojawił się nowy gracz. Kroczył majestatycznie powoli zbliżając się do całej trójki. Odziany w czarne szaty z zasłoniętą twarzą, mimo ubioru widać było atletyczną sylwetkę. Xiao przekonany, iż nieznajomy przybył tutaj aby wspomóc Kendo wymierzył ostrze miecza w jego kierunku.

 

- Stój albo skończysz marnie!

 

Gość nie zwrócił uwagi na słowa przywódcy Wu Sang. Zaczął natomiast biec, podążał coraz szybciej aż zatrzymał się, a wówczas wbił miecz w brzuch Kendo. Szok malował się na obliczach wszystkich obecnych. Tymczasem ‘człowiek w czerni’ nic sobie z tego nie robił. Widząc jak z samuraja uchodzi życie postanowił wyciągnąć ostrze z jego korpusu. Z kolei Kendo chwycił oprawcę za szaty, szarpał go aż zerwał mu maskę, która osłaniała twarz. Zobaczył kto się za nią krył, co wyraził ostatnim tchnieniem:

 

- Takeshi, mój… - wtedy odszedł

 

Kat, zachowując kamienne oblicze, wyjął chustę by otrzeć katanę z krwi ofiary. Nikomu nie spojrzał w oczy, ignorował otoczenie, poza tym nikt nie odważył się przemówić, Kim i Xiao wciąż tkwili w szoku po tym co zobaczyli. Zaś Takeshi odwrócił się i tak samo jak po cichu się zjawił, to w taki sam sposób oddalił się.

 

- A to dziwne… - zdumiał się Xiao
- …
- Wróćmy do naszych spraw, Xiu jest moja i nie zmienisz tego.
- Nie! Nie zgadzam się!
- Masz dwa wyjścia. Oddalisz się i pogodzisz z moją wolą lub… zginiesz.
- Nie potrafię… jak po prostu nie potrafię żyć bez Xiu… Wolę zginąć, bo bez niej…
- Dobrze, niech tak będzie!
- Ale… Chcę umrzeć honorowo, Kendo nauczył mnie jak być samurajem. Zetnij mi głowę… kataną!
- Skoro tak sobie życzysz - Xiao dobył miecz - jesteś przygotowany?
- Tak, tylko proszę cię… dbaj o nią.
- Xiu nie będzie nic brakowało, masz moje słowo…

moonky
moonky
Opowiadanie · 28 września 2013
anonim