Lato

calvados

 

Kolejna jesień, złote liście gniły na zimnej ziemi. Suche badyle przy chodniku sterczały na kształt drucianej szczotki, zaś zrudziałe trawy na skwerze między psimi odchodami doskonale kontrastowały na tle ciemnej zieleni. Taki krajobraz spotkał młodą kobietę, spiesząca się na wernisaż. Wysokie obcasy przypominały szaszłyki nadziewane liśćmi, na chwilę wzbudziły jej rozgniewanie. Ściągnęła zręcznym ruchem but z lekko ściętym czubkiem, pozbawiła go nagromadzonego listowia. Zgrabna sylwetka otulona czekoladowym płaszczem. Rząd małych, cynamonowych guziczków podkreślał klasyczny krój. W ręku trzymała długi, brązowy parasol. Była już wyraźnie spóźniona, długie włosy w kolorze ciemnej miedzi z czarno-brązowymi refleksami opadały w nieładzie na wąskie ramiona, zebrała je szybko i spięła w kok drewnianą szpilą.

Czarne, szlifowane kamienie w filigranowej ramce wdzięcznie kołysały się na jej uszach, gdy przeskakiwała schodek galerii na ul.Warszawskiej.  Minęła szklaną figurkę przedstawiającą tańczącą parę. Znalazła się wśród tłumu kobiet

i mężczyzn z kieliszkami szampana. Nikt nie przykuł jej uwagi. Przyszła jedynie podziwiać malarstwo znanego artysty, który na krótko zatrzymał się w mieście...

,,Kocham pańskie obrazy, to sztuka tak zatrzymać zapach chińskiej róży na pięknej, nagiej szyi kobiety, której spojrzenie, nawet w zamyśleniu - uwodzi mężczyzn patrzących na portret” - pomyślała.

- Proszę zrozumieć i śmiałość wybaczyć. Pozować panu w ogrodzie na huśtawce, tak ubrana we mgłę, ach tak czasem skrycie marzę - usłyszała nagle za plecami.

- A może namalowałby mnie pan na tle górzystego miasta, jakim jest Stambuł? Byłam tam ostatnio w jego azjatyckiej części, wśród orientalnych budowli. Słuchałam śpiewu muezzina; pijąc filiżankę aromatycznej, mocnej herbaty na tarasie. Widok był cudowny- rozwodziła się wielbicielka w czerwonej sukni.

- A ten las domów, błyszczących w zachodzącym słońcu minaretów. Myślałam o panu- zakończyła uwodzicielskim spojrzeniem kobieta z papierosem w dłoni i smużką dymu wokół karminowych ust.

- Podziwiam jak operuje pan światłocieniem, eteryczne kobiety w zwiewnych szatach, nagie anioły, powrót do antycznych wzorców, różnorodność inspiracji, jaki wszechstronny talent. A temat ten sam- miłość we wszystkich barwach życia - ciągnęła po krótkiej chwili.

- Być może, pani pozwoli, jestem proszony do wygłoszenia przemówienia - odparł roztargniony mężczyzna w szarym garniturze.

I Podszedł do mikrofonu:

- Napoleon Bonaparte twierdził: ,,Wszystkie znakomitości tracą wiele przy bliższym poznaniu”. Podziwiam jego geniusz, ale z tym stwierdzeniem śmiem się nie zgodzić... Niektórzy dostrzegają geniusz artysty i ja go znajduję w człowieku, który zatrzymuje zapach kwiatów dla pięknych kobiet. Dodam, że widzę tylko nieskazitelne szkice kobiecych kształtów- rozległ się cichy pomruk zadowolenia.

- Pragnę powitać, znanego i cenionego malarza, mojego przyjaciela....

Zamilkł na chwilę, gdy dostrzegł w tłumie kobietę zapatrzoną w jego obraz na zachodniej ścianie. Nie patrzyła na obrazy gościa honorowego, swą uwagę skupiła na akwarelach pt.: ,,Lato”.

Przed nią stała wiejska zagroda, szumiały złote łany zbóż, wiatrak terkotał nad rzeką. Otoczona wspomnieniami weszła do tego świata, z niespotykaną lekkością przeniosła się w inny wymiar; ratujący od rzeczywistych, egzystencjalnych rozterek. Zamknęła oczy. Poczuła zapach skoszonej trawy, zanurzyła dłonie w chłodnej wodzie rzeki.

 

Dzień był upalny i pracy tak wiele. Słońce jak dobry gospodarz daje strudzonym koniom spoczynek w stajni, a i ludziom po znojnym trudzie zdałoby się odpocząć wreszcie. Powietrze gęste, duszno, miła woń siana na wozach przypomina o pracy, trzeba zdążyć przed burzą i rozładować zebrane zasuszone trawy, co równym rzędem w kopach stały. Skrzypi studzienny żuraw, zimna woda z ust perlistym potokiem spływa. On nagie swe plecy zgina, a ona zerka ukradkiem, mokrą chustką pot z karku ociera. Nagle kilka zbłąkanych kropel wody za gorset wpadło, otrząsa się w miłym dreszczu czując chłód nieziemsko piękna dziewczyna, karmiona mąką i rumianymi jabłkami. Ach, gdyby wiedział, że sidła swe już zastawiła, i spocząć tej nocy na sianie z nim postanowiła. Pozwoli mu owych słodyczy dzisiaj skosztować, zapewne nie będzie żadne żałować

Podeszła doń skromnie dziewczyna, niby to warkocz sam rozpleciony luźno na opaloną szyję spada, niby przypadkiem i w roztargnieniu rozwiązany but zakłada, a schyliwszy się bujne kształty krągłych piersi lekko odsłania. I skusił się młodzian, czujność go opuściła, sam nie wiedział, jak to się stało, gdy deszcz wygonił ich, więc skryli się pod strzechy, a tam było siano, pachnące ziołami, kuszące ogromnie to łoże z naturą związane.

Otoczył ją silnym ramieniem, by uciec nie zdołała, obsypał kwieciem pocałunków, broniła się dla pozoru, lecz namiętnością sycona uległa. W blasku księżyca mógł podziwiać jej nagie kształty, linię ud, rzeźbę ramion, długie kłosy warkoczy rozplecionych. Począł dłońmi spacerować po jej skórze, spragniony tajemnicy, którą odkryć miał nadzieję. Rozchylił jej smukłe jak łania nogi, zatracił się w bezmiarze rozkoszy, a ona swym rytmicznym westchnieniem dawała znać o zaspokojeniu najskrytszych pragnień...

Dojrzewa jabłoń w cichym sadzie, dojrzewa skryta i niecna myśl, jabłko skradzione w swej dłoni trzyma, komu jest przeznaczone -nie wie...

 

Otworzyła oczy, wokół było pusto, tylko kobieta w niebieskim fartuchu zbierała okruchy szkła. Ścierała z podłogi czerwone ślady po rozlanym winie. Przeszła kolejne pomieszczenie, w którym na ścianach dominowały fotografie Starego Rynku, nie zauważyła, że ktoś bacznie się jej przygląda.

- Pani już wychodzi? - zapytał ze smutkiem mężczyzna oparty o poręcz schodów.

- Tak, przepraszam nie zauważyłam pana – odparła zaskoczona.

- Długo patrzyła pani na ,,Lato”, dziękuję za tyle uwagi, przyszła pani spóźniona i oglądała tylko jeden obraz, na inne nawet nie spojrzawszy. Dlaczego?

- Z jednej strony pańskie ,,Lato”przywołało mocne wspomnienia, a może sama je wykreowałam, by mieć coś na wskroś własnego. Wykradłam opowieść zamkniętą w ramce, dopasowałam do ciasnych myśli, przycięłam w kreatorze, by pasowały do podświadomości. Miałam poważny wypadek, cierpię na amnezję, trywialny argument, prawda? Wszyscy próbują zapomnieć o przeszłości, a ja próbuję ją odnaleźć. Jestem jak ten żuraw ze złamanym skrzydłem na obrazie Chełmońskiego, mój lot został nagle przerwany. Nota bene w pańskich akwarelach dostrzegam wczesnego Chełmońskiego, a potem wszystko odkrył w dojrzałym ciele realizm, jaka szkoda. Proszę nie tracić mistycznej nostalgii lata. Obiecuję wrócić na kolejną wystawę, proszę mnie powiadomić. Obiecuję, że będę bardziej skupiona – podała wizytówkę z delikatnym uśmiechem.

- Jan Poniatowski, oczywiście nie z tych Poniatowskich – odwzajemnił uśmiech.

- Joanna Kwiatkowska, póki co... zabawne, jutro zmienię nazwisko... proszę wybaczyć bardzo się spieszę – wybiegła i zostawiła za sobą jedynie mgłę orientalnych perfum

 

Jej słowa brzmiały jeszcze długo - spisywane na cienkiej bibule pamięci. Starał się  skleić misternie wszystkie  strzępy informacji.

Nie wybiegł za nią. Nie zapytał, z jakiego powodu zmienia nazwisko. Był przekonany, że wróci. To na owe jutro, zbudowane na horyzoncie owego ,,kiedyś” poczeka cierpliwie... Żałował jedynie, że tak krótka była rozmowa. Nie wiedział czy był nią oczarowany. Strącił z rękawa niewidzialny pyłek, szczupłe palce musnęły klamkę w zadumie. Odszedł w stukocie zdecydowanych kroków, cisza na lśniącej podłodze zamknęła za nim drzwi.

 

- Do widzenia - wyszła i skinęła lekko głową sprzątaczce.

- Do widzenia - odparła zmęczonym głosem starsza pani.

 

Okryła się szczelnie pastelowym ciepłem szala.

,,Teraz szybko do sądu”- pomyślała. Jutro bramy wolności odkryją przed nią twardą rzeczywistość.

Włączyła muzykę, w tle Michael Buble śpiewał swym melodyjnym głosem ,,Dream A Little Dream", gdy wyjechała na główną trasę. ,, No to na Kwidzyn- rzekli rycerze" - pomyślała.

 

calvados
calvados
Opowiadanie · 15 listopada 2013
anonim
  • calvados
    Zszyłam dwa teksty, tak na szybko, wiecznie się spieszę, obiecuję się kiedyś zatrzymać, i ścieg poprawić...

    · Zgłoś · 11 lat
  • Alicja Kubiak
    Teraz znacznie lepiej! Świetne przejście między dwoma opowiadaniami, które złączyła wizja kobiety na widok obrazu.
    Jest jedno maleńkie "ale"... Po wizji bohaterka wróciła do pomieszczeń (wernisażu?) i nikogo z gości już nie było. Tylko pani sprzątająca. To Twoje opowiadanie i nie chcę w nie za bardzo ingerować, ale skoro w nim aż tak wiele mistyki, czy nie warto pociągnąć wątek artystyczny? Np. zostawić w kącie siedzącego na krześle autora tego obrazu, którego zaintrygowała zamyślona kobieta, wpatrująca się w jego obraz. Każdego artystę interesują głębokie przemyślenia i doznania odbiorcy. Po to są wystawy, wernisaże, aby kontakt artysty z odbiorcą nabrał kilku wymiarów, także tego osobistego.

    · Zgłoś · 11 lat
  • calvados
    Dziękuję, oczywiście, że mogę dodać rozmowę malarza z kobietą, wszystko ułoży się w pewną całość, wspomnienia będą przeplatać się światem obrazów, w rzeczywistość wnikną odrębne wątki. Alicjo, wszystkie sugestie są bardzo cenne, jeśli tak życzliwie podane.

    · Zgłoś · 11 lat
  • Alicja Kubiak
    W takim razie oczekuję na dalsze losy kobiety. Czy ona ma imię? Czy może jest alter-ego każdej kobiety i może się zmieniać w zależności od sytuacji?
    Ciekawam konwersacji bohaterki z artystą.
    Pomysł przeplatania opowiadania obrazami - całkiem ciekawy.
    Polecam książkę Elizy Moraczewskiej "Jako w niebie". Tam zastosowano ten pomysł na wysokim poziomie literackim.

    · Zgłoś · 11 lat