Przechadzałam się dziś, piękną jesienną starówką . Jest 8 lisptopada , jesień. Moja ulubiona pora roku, o tyle żółta o ile przesycona samotnością i tęsknotą za czymś nieznanym. Siedząc na ławcę byłam wnikliwą obserwatorką życia . Miasto tętniło energią dziś. Słyszałam muzykę z pobliskiego klubu, co minutę ktoś wychodził roześmiany i odpałał papierosa za papierosem. Inni zaś umiejętnie ścigali psa , który sobie z nimi radośnie pogrywał merdając puszystym ogonem. Kolejni turyści zaglądali do restauracji i zostawali badź też wychodzili zniesmaczeni, lub zdenerwowani przeludnieniem. Dalej, pary trzymające się za recę i szeptające ciepłe słówka , pstrykające sobie tysiące zdjęc . I w tym wszystkim a może obok tego wszystkiego ja. Tkwiłam na tej zimnej , zepsutej ławce.
Poczyniłam pewne spostrzezenia , które podsyciły mój jesienny smutek. Każda pojedyncza osoba miała jakiś cel. Malował się on na twarzach . Każdy podążał gdzieś. W tamtym momencie zapragnęłam mieć swoje "gdzieś". Lecz nie miałam , i nie mogłam się oszukiwać, że tak jest . Mimo swej bezczynności , mogłam zrobić parę rzeczy. Mialam nowiutką paczkę papierosów, wielkie słuchawki i ten beznadziejny humor na dokładkę. Jednak zdałam sobię sprawę ,że ani papieros ani żadna z piosenek nie zmieni rzeczywistości, która mnie otaczała. Może to było pochopne, bo przecież mogłam dostać mandat za palenie w miejscu publiczym , bądź rozładować baterię w telefonie słuchając kolejnej rockowej ballady. Minuty uciekały a ja nadal nie mogłam się ruszyć. Ktoś złamał mi serce parę dni wcześniej . W związku z tym próbowałam się pogodzić, przywyknąć , Bóg wie co jeszcze. Choć wtedy nie pragnęłam niczego innego jak nie bycia sobą. Siedziałam niczym kamień i tylko patrzyłam ,a myśli kłębiły mi się w głowie . Raz były gorące niczym ogień, potem uspokajajace jak ocean. Nagle , poczułam się jak w bajce, ogień został zgaszony przez ocean, ludzie znikęli z pola widzenia , czarna latarnia oświetlała moje ukochane jesienne drzewo. Niebo było ciemne, gwiazdy nie pokazały się tego wieczoru. Tylko ja i ta piękna jesień. Po chwili , ktoś zapytał o drogę, czar prysł , rozdmuchany przez wiatr jak 1listopadowe znicze. Zamarł.
Zwróciłam oczy ku osobie i profesjonalnie odpowiedziałam na pytanie. I znów pojawiły się pytania na miarę filozofa. Dlaczego jestesmy samotni w tłumie? Dlaczego patrzac na złote drzewo, które gubi swe liście , czujemy tęsknotę? Dlaczego czasem nikt nie jest w stanie zmienić tego co czujemy ? Jaką wartośc, ma czas , i dlaczego ciagle go marnujemy na drobiazgi? Dlaczego niekiedy pragniemy nie miec serca? Nie umiałam odpowiedzieć na żadne z nich . Więc pomyślałam tylko ,że to smieszne pokazywac komuś drogę, kiedy nie ma się własnej. Jednak ja znałam drogę do domu, nie znałam tej która ma dać mi szczęście. Wstałam i rozpoczęłam swą bezcelową wędrówkę
8.11
ANONIM1212
ANONIM1212
Opowiadanie
·
21 listopada 2013
Poczyniłam pewne spostrzezenia ..."
To tylko mały urywek jako przykład, w tekście jest wiele literówek i niezręczności gramatycznych...ale i jest też zalążek na ciekawe pisanie.