Tego wieczoru James kończył 94 lata w "firmowej umieralni", jak nazywał dom spokojnej starości dla weteranów służb. Poruszał się na elektrycznym wózku, którym to właśnie podjechał na taras, by oczekiwać delegacji z Firmy. Spodziewał się butelki dobrego trunku i paru ciekawostek, którymi mógłby ożywić swoją wyobraźnię na następny rok.
- Witam pana sir! - odezwał się zza pleców męski głos.
James obrócił wózek i spostrzegł delegację, tym razem liczniejszą, niż zwykle, ale wzrok nie pozwalał mu już nikogo rozpoznać.
- Witam - odpowiedział próbując się uśmiechnąć.
- Jak się czuje nasz najlepszy w historii agent?
- "Sto lat, sto lat"...- zanucono chórem, a na kolanach pojawiła się ozdobna butelka, w ręce wciskano bukiet róż. Pielęgniarka wzięła te dowody pamięci o wielkiej przeszłości do pokoju.
- Zatem, co nowego? - próbował rozpocząć rozmowę po chwili ciszy, która nastąpiła po oficjalnych życzeniach.
- Panie komandorze, sir, przejdę od razu do rzeczy, otóż przybyliśmy tu z pewną propozycją. Ale najpierw zapytam się, co Pan wie o genetyce?
- No cóż, nauka zajmująca się dziedziczeniem, zdaje się...- James próbował ratować sytuację, bo tak naprawdę ten temat od dawna była dla niego już wspomnieniem.
- Genetyka bardzo poszła do przodu, nawet pan nie wie, komandorze, jak bardzo...
- Ja myślę już raczej o śmierci, niż o potomkach - zarechotał James, ale nikt z obecnych mu nie zawtórował..
- Czy wie Pan, że skład chemiczny organizmu przez pierwszą godzinę po ustaniu akcji serca się nie zmienia - dobiegł do niego zdecydowany damski głos.
- Jak przyjdzie co do czego, to mnie już nikt nie będzie robił "usta-usta"- znów zarechotał, ale i tym razem nikt się nie zaśmiał.
- Komandorze - znów odezwał się męski głos - chcieliśmy zaproponować Panu wzięcie udziału w eksperymencie. W skrócie - jesteśmy wstanie przywrócić pana ciało i umysł do stanu, no powiedzmy sprzed 60 lat. Mało tego, nanoprocesory biologiczne mogłyby zdecydowanie poprawić wszystkie jego parametry.
Po chwili ciszy James zapytał cichym głosem:
- Czy to żart?
- Nie to nie jest żart, przed Panem, sir, stoi zespół medyczny, przed domem czeka już laboratorium analityczne, w Pana wieku czas ma ogromne znaczenie, prosimy o przyjęcie propozycji lub zapomnienie tej wizyty, to jeden z najbardziej tajnych projektów ostatnich lat, stąd ustalono tak szybką procedurę akceptacji.
- Zgadzam się.
***
Komandor James B. z pokoju Hiltona przyglądał się przepływającym powoli barkom na Tamizie. Nie mógł się przyzwyczaić do możliwości dostrzegania szczegółów na odległość kilku mil, odczuł, że ktoś jest za drzwiami. Zapukano do drzwi.
- Proszę wejść, powiedział nie swoim głosem.
Do pokoju weszła wysoka, platynowa blondynka w wieczorowej sukni.
- Witam, nazywam się Joanna Hoover, też komandor, jestem odpowiedzialna za etap adaptacyjny Projektu.
- Witam, proszę spocząć - wskazał na fotel - marynarka ma niezwykle atrakcyjny personel - uśmiechnął się jak za dawnych lat dostrzegając śliczne małe piersi i krągłą pupę pani komandor.
- Dziękuję, przede wszystkim chodzi nam o to, by jak najszybciej przyzwyczaił się pan do nowej sytuacji. Czy pojawiły się jakieś problemy od opuszczenia Centrum Medycznego?
- Mam kłopoty ze wzrokiem.
- Taak. Jakiego rodzaju?
- Zdaje się mam "sokoli wzrok". Widzę szczegóły mile stąd.
- Nie wiele się pan pomylił, ma pan oczy zmodyfikowane genami jastrzębia. Wyjaśnię Panu. Modyfikowaliśmy organizm genami geparda, kolibra - układy mięśniowe, naczyniowy - genami słonia, te wibracje które do pana dochodzą zza ścian to układ echolokacji nietoperza.
Ma pan stalowe mięśnie i ogromną wydolność. Użyliśmy genów pobranych od kilkudziesięciu zwierząt.
- Nie mam zarostu na twarzy - zapytał zakłopotany.
- Skóra i włosy są półsyntetyczne, niepalne, bardzo odporne.
- Co we mnie jest jeszcze syntetycznego?
- Częściowo układ nerwowy, by mógł pan nadążyć za swoim ciałem, ma pan wszczepiony system nawigacyjny, komunikacji, może pan się podłączyć do zewnętrznej jednostki obliczeniowej, ale to będzie wymagało treningu.
James siadł mocno w fotelu, po raz pierwszy poczuł się obco, nieswojo, popatrzył na syntetyczne dłonie, które wcześniej wydawały mu się najnormalniejsze tyle, że młodsze. Więc taka jest cena za młodość. Zostałem dziwolągiem - pomyślał.
- Czy mogę coś dla Pana zrobić? - zapytała pani komandor.
- Chciałbym zatańczyć.
Tańczyli. James poczuł jej ciało, intensywnie jego zapach. Wezbrało w nim bardzo dawno nie odczuwane uczucie.
- Miaaał... - szepnęła mu do ucha Joanna.
Dużo nauki, techniki i eksperymentów. Genetyka - wiele możliwości, które przerażają świadomych jej potęgi i ekscytują głupców.
Polecam!
Rekomendowany był inny tekst na I miejsce, jednak przeważyły względy etyczne, jak widzę.
To opowiadanie ma wartość przekazu rzeczywistości, przy wykorzystaniu elementów fantastyki. To tekst obrazujący ignorancję i cynizm myśli naukowej, przekładającej wynalazek ponad naturę.
Zwracam uwagę i w swojej ocenie kładę nacisk na zwartą treść opowiadań.
calvados - bez urazy, masz wiele racji pod tym obłoczkiem pretensji
"Miaaał... - szepnęła mu do ucha Joanna." - chyba "miaaau". No, chyba, że James coś miał, ale posiał...
Rety, rety. Ja tu dopiero dziś zajrzałem... Wyróżnienie redakcji? Z całym szacunkiem dla autora - to mocno przeciętne opowiadanie z żenującą końcówką.