List do Colette

calvados

Droga Colette !

Przeczytałam Pani powieść ''Czyste, nieczyste''. Jestem pełna uznania dla Pani talentu, tyle śmiałych wątków o biseksualistach, homoseksualistach, lesbijkach. Łączy Pani tak różnorodne formy literackie, przenika subtelnością opisów, odkrywa filozofię miłości na każdej płaszczyźnie poznania. Gdy przymknę oczy, pojawia się piękna kobieta w palarni opium wśród znudzonych życiem podstarzałych kawalerów, zmanierowanych artystów, kobiet z przeszłością; szukających w feministycznym otoczeniu bratnich dusz. Może Colette nie powinna wychodzić za mąż, a żyć w zgodzie z własnymi pragnieniami od początku. Choć podziwiam odwagę, że jednak Pani od niego odeszła, wyzwoliwszy się z cienia nędznego pismaka.

Tę Pani powieść poleciłabym wszystkim homofobom oraz heteroseksualnym parom; tym, którzy nie potrafią rozmawiać o miłości i toną w próżni przyzwyczajenia i rutyny... Nie jestem feministką, a jednak wybór tej pozycji okazał się bardzo trafny. Otworzyła mi Pani oczy na smutną nietolerancję i brak zrozumienia, może i ja kiedyś tkwiłam w tym tyglu. Fascynuje mnie wytworność połączonych ze sobą zdarzeń, tak misternie utkanych losów kobiet i mężczyzn. Nie czytałam jednym tchem, gdyż smakowałam te filozoficzne zwroty i myśli nieuchwytne, jako niezwykłą prawdę o drugim człowieku. Pani inteligencja, doskonałość pióra - to skarbnica wiedzy o zmysłowości. Przykro stwierdzić, co dziś się czyta... Nie wspomnę tych żałosnych powieści o brukowej erotyce.

Warsztat pisarski imponujący, jakże mi do niego daleko. To jeden z najlepszych Pani utworów. Gratuluję niezależności, ugruntowanej pozycji, w pisaniu zachowała Pani subtelną granicę między tym co ''czyste'', a tym co ''nieczyste''. Chyba najbardziej poruszyły mnie losy dwóch młodych walijskich arystokratek, które uciekły z domu. Potem żyły ze sobą przez 53 lata w maleńkiej wiosce, ubogie i pracowite, owy skandal zamieniła Pani w ciepłą historię. Proszę wybaczyć ciekawość. Gdy czytała Pani dziennik, z tak osobistymi wyznaniami, nie zawahała się Pani przy przepisywaniu jego fragmentów?

Innym razem odczuwam niemal swoisty nakaz zatrzymania się nad ilustracją smutnego zakochanego mężczyzny. To jedno z wielu zdań, które mną lekko poruszyło: ''Przyłożył obie dłonie do serca, nareszcie rozdartego, i zamknął usta. Mężczyzna ma bowiem prawo wzdychać, wymawiając głośno imię Adeli czy Róży, i całować publicznie podobiznę kobiety, lecz imiona Dafnisa czy Ernesta musi dusić w sobie.''

W mojej kamienicy mieszka dwóch mężczyzn, zawsze wytwornie ubranych, podkreślę - niezwykle gustownie, zadbani, z uroczą aparycją. Faktycznie bije od nich ta eteryczna, niewypowiedziana wzajemność uczuć. Chciałoby się czasem widzieć ich trzymających się za dłonie. Nie mogą tego uczynić, choć nie ma w tym obrazie nic wulgarnego. Spotkaliby zapewne: złowrogie spojrzenia panów spod monopolowego, staruszki plujące na chodnik z obrzydzenia, chamskie komentarze gimnazjalistów. Tych samych ludzi nie rażą, np. obsceniczne pocałunki pijanej nastolatki na ławce w parku ze swoim chłopakiem, bo to jakaś norma społeczna się tworzy. Pójdą do spowiedzi, naród rozgrzeszy... Kończąc dywagacje, może nikomu niepotrzebne, żegnam i serdecznie pozdrawiam.

Dziękuję za przesłanie książki, nauczyła mnie jeszcze większej tolerancji.

 

Ps Gdy będę w Paryżu, pozwolę odwiedzić sobie Pani ulubioną kawiarnię. Jeszcze raz wyrazy uznania i szacunku dla twórczego talentu.

 

 

Calvados

 

 

calvados
calvados
Opowiadanie · 3 grudnia 2013
anonim