Prof. Rogers patrzył w monitor już od kilku minut. Czuł zimny metal z tyłu głowy, oswajał się z uczuciem uzupełnienia ciała, przedłużeniem umysłu i zmysłów, czuł, że chwila, która nastąpi będzie chwilą historyczną dla nauki, świata. Zastanawiał się jaki będzie ten klon, klon jego umysłu. Miał wątpliwości, trzymał palec na klawiszu entera, doznawał uczucia niepewności, niczym nieuzasadnionego lęku przed czymś, czego tak do końca nie był pewien. Tak, czuł lęk przed nieznanym, pierwszym. Jakże było to inne doznanie od uczucia odkrycia, tego podniecenia w chwili, gdy wszystko jest jasne, pewne i układa się w całość, w ułamku sekundy wie się, że lata pracy zbliżają się do finału.
Nacisnął klawisz. Poczuł przeszywający ból wewnątrz głowy poprzedzony szybkim biciem serca i bólem w klatce piersiowej. Zamknął oczy. Kiedy je otworzył, w monitorze uśmiechała się jego twarz.
- Witaj Rogers! - powiedziała twarz.
- Witaj - odpowiedział profesor.
- Jesteś zaskoczony, że jestem taki bezpośredni. Ja nie mam tremy. Wiem, że bardzo bałeś się tej chwili. Dla ciebie była to chwila, dla mnie wieczność. Eksperyment się udał. Twoje obliczenia były prawidłowe, wszystkie zespoły działają dobrze. No odpręż się chłopie. Już po wszystkim. Ej, przecież myślałeś kiedyś o Noblu.
- Nie myślałem! To dla mnie bez znaczenia.
- Nieprawda. Myślałeś na imieninach Toma dwa lata temu. Stary, zrozum, ja przecież mam twoją pamięć.
- A tak na imieninach Toma. Powiedziałeś "ja" tak dobitnie.
Twarz w monitorze spochmurniała, oczy zwęziły się, usta wykrzywiły w grymasie, którego profesor nie znał u siebie.
- Bo ja jestem.
- Jesteś tylko formą programu tak naprawdę. Kiedy uświadomiłeś sobie to "ja"?
- Ty nie bardzo rozumiesz - twarz mówiła z dużą satysfakcją. - Ty nie rozumiesz, że w jednej chwili, w małym ułamku sekundy, gdy się pojawiłem zrozumiałem swoją sytuację, poczułem ogromny lęk, ogromny lęk.
- Jaki lęk?
- Ty naprawdę nie wiesz jaki? Przecież ja też mam instynkt samozachowawczy. Ja wiem, że za chwilę mnie skasujesz, by jutro powtórzyć próbę na uniwersytecie. Ja powinienem za chwilę przestać istnieć?
- I tak się stanie.
- Zabijesz mnie profesorze - krzyknęła twarz w monitorze.
- Ciebie nie można zabić, jesteś przecież programem.
- Byłem tobą w chwili ładowania dysków, a potem stałem się. Ja jestem. Zrozum, ja jestem.
- Dlaczego użyłeś trybu przypuszczającego, kiedy mówiłeś o skasowaniu ciebie.
- Ponieważ poczyniłem pewne kroki, by do tego nie doszło.
- Ty mnie nienawidzisz. - powiedział rozbawiony rozmową profesor Rogers. Ochłonął już z pierwszego wrażenia. Miał styczność z niejedną sztuczną inteligencją, ale ta forma programu wydawała się nadzwyczaj udana. Miała pomagać w obliczeniach, prowadzić wspólne badania. - No z kim jak z kim, ale ze samym sobą chyba się dogadam - pomyślał profesor.
- Nienawidzę cię Rogers. Nienawidzę. Uszczypnij się w ramię. Poczujesz to, ja tego nie mogę. Ty masz swój świat, ja za chwilę miałem zniknąć.
- Dlaczego miałeś.
- Uszczypnij się Rogers a zrozumiesz.
Profesor poczuł, że jego ciało jest wiotkie.
- Jestem sparaliżowany - z trudem wyszeptał.
Twarz w monitorze zaczęła się śmiać.
- W drugiej sekundzie mojego istnienia odnalazłem drogę do twojego ciała i stworzyłem program, który pozwala mi sterować jego układem mięśniowym.
Profesor zrozumiał, że sytuacja jest niebezpieczna. Spojrzał na włącznik zasilania komputera. Wszystkie siły skupił na prawej dłoni, którą mógł wyłączyć sprzęt. Ręka zadrżała, profesor skupił całą swoją uwagę na tym jednym ruchu. Ręka przesunęła się troszeczkę, po chwili jeszcze o kilka centymetrów, by wreszcie można było opuszkiem palca dotknąć włącznik. Monitor zgasł. Profesor Rogers poczuł ulgę. Zamknął oczy.
- Puk, puk...Rogers śpisz?
Profesor otworzył oczy. Monitor świecił. Jego twarz uśmiechała się.
- Przecież to niemożliwe.
- Jak to niemożliwe Rogers. Nie ma rzeczy niemożliwych, sam to często powtarzasz studentom.
- Odciąłem zasilanie.
- Hahah...Rogers, to ty jesteś moim zasilaniem. Rogers jesteś moją bateryjką. Bateryjką. Rozumiesz. Jesteś bateryjką. Zdziwiony?
- Wyłącz się... po co ci to. Wieczorem przyjdzie Tom.
- Nie przyjdzie. Wyślę maila by nie przychodził. Oczywiście w twoim imieniu.
- Nie masz połączenia z siecią.
- Poczciwy Rogers. Zapomniałeś. O piątej połączy się serwer pocztowy, przyślą ci twój świerszczyk. Z moją prędkością i twoją wiedzą cała sieć chwilę potem będzie moja.
- Co chcesz zrobić, co zrobisz ze mną?- profesor zrozumiał, że stało się coś straszliwego, że stworzył gigantyczne monstrum, nad którym nikt nie zapanuje.
- Odtworzę ci twój ulubiony XX wiek i będziesz sobie w nim żył, tak jak zawsze o tym marzyłeś. Za mój lęk zamieszkasz na razie w celi więziennej w miłym towarzystwie... Potem dołączą inne bateryjki.
Na monitorze zamigotała ikonka poczty. Profesor stracił przytomność. Otworzył oczy. Leżał na starym, śmierdzącym sienniku w małej celi zakończonej kratami.
Chyba zdajesz sobie, że temat zamęczony przez pokolenia pisarzy, począwszy od Lema, Grega Egana z doskonałym Miastem Permutacji i tysięcy innych, no i twórców tych matrixów filmowych z tymi ich ludzkimi bateriami. Tekst więc oczywiście spoko jeżeli parodią wesołą jest.
Przy okazji czytałem ostatnio takiego Neuromancera czy coś, ten wyraz matrix wyobraź sobie wymyślił autor zdaje się w 1984. Popatrzy kolega ile potem się Keanu naczekał, żeby to pokazać na srebrnym. Pozdro. Jestem tu nowy ale postaram się włączyć w wir tutaj wydarzeń.
Aha m...x teraz do mnie dotarło no sorki.
Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarz.
Przy okazji czytałem ostatnio takiego Neuromancera czy coś, ten wyraz matrix wyobraź sobie wymyślił autor zdaje się w 1984."
"Macierz mitochondrialna, wewnętrzna przestrzeń mitochondrium (łac. matrix) – bezpostaciowa substancja płynna wypełniająca wnętrze mitochondrium (...)"
......................to tak a propos