Druga zasada samotnika:
żyj w zgodzie z samym sobą.
Za punkt wyjścia w temacie obieram zdanie otoczenia. Nie ma potrzeby się nim kierować. Owszem, rozsądnie jest brać je pod uwagę czy życzliwie podziękować za radę. Nie zachęcam do tego, by patrzeć na ludzi, jak na zawistnych wrogów. Ja sama jestem człowiekiem. Ale też nie byłoby mądrze patrzeć na siebie oczami innych. Bo kto zna cię najlepiej? Ty sam. Kto więc oceni cię uczciwiej, niż ty sam? Samotnik umie wyciszyć głos tych, którzy na niego liczą, czy czegoś oczekują. Nie przegląda się w opinii otoczenia. Nie szuka tam swoich zalet, wad, umiejętności, pasji, życiowych celów... Nie szuka usprawiedliwienia dla własnych słabości. Gdy upada, nie traci czasu na znalezienie winnego. Po prostu wstaje. Ufa sobie.
Przykład? Wiele osób sporządza listę noworocznych postanowień. Schudnę, znajdę lepszą pracę, rzucę palenie... Kiedy łatwiej przychodzi ci złamanie postanowienia? Gdy jesteś sam, czy w towarzystwie? Samotnik przed sobą rozlicza się z nieuniknionych niepowodzeń. Kluczem do realizacji postanowień jest uczciwość i właściwa miara szacunku względem swojej osoby. Samotnik robi coś dla siebie i na miarę własnych sił. To on ustala poprzeczkę. Nie jest ani surowy, ani pobłażliwy. Nagradza się za sukcesy i karci gdy to konieczne. Nie usprawiedliwia się poziomem ogółu. Unika skrajności - nie wpada w pychę, ani przygnębienie, nie jest leniwy, ani perfekcyjny. Wszystkie siły skupia na tym, co najważniejsze. Autodydaktyka to rozwój świadomy i odpowiedzialny.
Inny przykład? Widzieliście kiedyś kota biegającego za światełkiem odbijającym się w lusterku? Częściej widzimy ludzi, którzy w nakręconej przez innych machinie snobizmu, czy normalności w opinii ogółu próbują tak naprawdę uchwycić coś, co nie ma wartości, choć ponętnie błyszczy.
Samotnik lubi przebywać w swoim towarzystwie i rozmawiać ze sobą. Znalazł wewnątrz przyjaciela, na którego zawsze może liczyć. W tym świecie, który rzadko pozwala na luksus poddawania się nastrojom, chwile samotności są dla niego świętym spokojem, a nie uporczywym ciężarem.
Czy nie jest to egoistyczne myślenie? Pokochanie siebie to pierwszy krok, by nauczyć się kochać innych. Jak możesz kochać obcych, gdy nie kochasz kogoś, kto jest ci najbliższy, kto jest przy tobie zawsze? Nie mówię o romantycznym uczuciu, którym faszerowani jesteśmy w mediach. Chodzi o szczerą, bezinteresowną miłość. Kocham mojego sąsiada, bo... bo jest. Miłości do swojej osoby samotnik nie opiera na egocentryzmie, ale na rozsądnym podejściu do siebie samego. To zrównoważone poczucie własnej wartości wyklucza narcyzm i samobiczowanie nadmierną krytyką. Miłość do innych oznacza ocenę i sposób traktowania taki, w jaki sami chcielibyśmy być odbierani i traktowani. Może masz problem z zapominaniem rzekomo już wybaczonych błędów otoczenia? Moja rada - zacznij od siebie.
Myślę, że przy tej zasadzie warto wspomnieć o pewnym problemie ludzi wrażliwych.
Perfekcjonizm. Tak, to problem. To swoista próba rekompensaty. Układasz wszystko wokół, bo przeraża cię ten wewnętrzny bałagan. Obojętnie jaki cel osiągasz na zewnątrz... wewnętrznie zostajesz taki sam. Wszelkie próby uzyskania harmonii nigdy nie przyniosą pożądanego rezultatu. Samotnik umie podarować sobie wieczór w swoim zacnym towarzystwie. Na moment odcina się od parcie ze strony własnych planów. Nie boi się zostać sam ze swoimi myślami. Kiedy bierze za dużo na swoje barki, zmaga się z dylematem: skromność czy brak wytrwałości? Jeśli za skromność obierzemy świadomość zakresu własnych możliwości, rozsądek nakaże samotnikowi zrezygnować. Ale jeśli nie, uzbroi go w wytrwałość, dzięki której ponad trudem i bólem dostrzegać będzie cel. Gdy więc pojawiają się trudności samotnik szukać będzie innych sposobów na jego osiągnięcie. Dla niego żaden ze świadomych wyborów nie jest porażką. Wie, że w życiu liczy się taktyka...
Samotnik jest zespołem jednoosobowym. Żyje w zgodzie ze sobą. A ze zdwojoną siłą może więcej...
Mogło by być bez "ja". Ale w ten sposób wzmacnia się przekaz.
Myślę że - "ja też" wyglądało by lepiej. :)