W jego głowie pojawił się głos:
PODRAŻNIJ NEURONY NAJNOWSZYM DOZNANIEM - PŁATKI KAPITANA OX TO TWOJE ŚNIADANIE!
Tomasz Olk odruchowo spiął ramiona. Czip z przekazem reklamowym miał być fajnym urozmaiceniem, zabawką, która w dodatku pozwoli zarobić parę groszy. Ale hasła i obrazy emitowały się w najmniej odpowiednich momentach. Siedział teraz przy jednym stoliku z Mają, dziewczyną, z którą umówił się zaledwie dzień wcześniej i którą poznał wstecz parę godzin przed tym w lokalnym ekstranecie.
Olk rozpaczliwie potrzebował pieniędzy. Nie ugiął się pod naporem mandatów, ale jego wehikuł został tymczasowo zabrany.
Ona jadła sałatkę, on same brokuły. Zarzekł się, że będzie jadł tylko zielone rzeczy. Dzisiaj była sobota, więc jadł brokuły. Czatowali przez Mindbooka.
CZYTAJ PRASĘ! WARTO WIEDZIEĆ WSZYSTKO!
Tysiące gazet zalało mu wyobraz, aż podskoczył na krześle. Głupio mu było, bo nikt dookoła nie był tak żywy. Musieli się znowu dostroić.
- Skup się - usłyszał jej myśl. - To nie takie trudne. A może brak ci doświadczenia?
BRAK CI DOŚWIADCZENIA?! KUP KSIĄŻKĘ MALMEKÓW! WSZYSTKIE POJĘCIA PO RAZ KOLEJNY ZEBRANE WEDŁUG KLUCZA!
Potrząsnął głową aż zabulgotało mu w ustach. O wiele za głośno, kilka głów przechyliło się w jego stronę. Posłał im przeproszenie, ale co z tego? Obsługa knajpy już miała go na myśli. Robokelner patrolował wzdłuż stolików, niby pomagając ludziom, którym z ust wysunęły się rurki.
Wessał trochę brokułów i wrócił do współmyśli z Mają.
Pokazała mu burzę nad urwiskiem. Wiatr szarpał się jak dziki. Kamienie sypały się w przepaść. Wykorzystał jej słabszy moment i zmył wszystko jedną ogromną falą. Na chwilę wpadli w próżnię. Wysłał jej trochę ciepła.
Odesłała przemiłą łączkę i fragment trzysta szesnastego koncertu Cyberbacha Szóstego.
- Jemy coś jeszcze? - zamyślili się.
CZY TWÓJ ROBOPIELĘGNIARZ NIE JEST PRZYPADKIEM ZA STARY?
Puścił jej trochę fajerwerków i potem objawił wizję wymiany płynów.
- Odważny jest - nie utrzymała myśli. Grzecznie udał, że jej nie zobaczył.
Pokazał jej dowcip i obrócili go w wizję salwy śmiechu. Wiotkie ciała przeszedł dreszcz.