CZARNY MAIL

Hendryk Ament

Jestem spełnionym alkoholikiem. Osiągnąłem w tej dziedzinie bardzo wiele. Piłem prawie wszystko, prawie z każdym, prawie wszędzie, prawie w każdej pozycji. Piłem w Rio, piłem w Bajo, piłem w metrze, piłem w swetrze, piłem z Jolantą Kwaśniewską i z Laurą Palmer.
Kiedyś czytywałem nie tylko prasę popularną. Życie bohaterów serialu W-11 i rozterki egzystencjalne mieszkańców domu Wielkiego Brata nie zawsze stanowiły esencję mego własnego życia. Czytałem Jerofiejewa, czytałem filozofów. Panta rhei - nie wypijesz dwa razy tej samej wódki.
    

Niektórzy byli jednak kiedyś zabawnymi dziećmi. Później miewali oryginalne pomysły i życie pełne prawdziwych lub ciekawie zmyślonych przygód. Ja byłem zwykłym idiotą. Nigdy nie wiedziałem, czy królewna w dziecięcym teatrzyku jest prawdziwa, czy szmaciana. W dorosłym życiu spotykałem głównie szmaciane. Sam jestem jedną z nich - nie aktorem nawet, jak chciał Szekspir, ale szmacianą łątką, sterowaną byle jak, przez byle kogo. Na usługach reklamodawcy i oszołomionej tłuszczy. Życie jest pacynkowym teatrem. Gabinet figur szmacianych. Banał goni banał.
Ale jestem spełnionym alkoholikiem.

„W nocy z 22 na 23 listopada wybuchł pożar w gmachu Opery w mieście N. Dzięki sprawnej interwencji straży pożarnej zabytkowa budowla została ocalona. Części XV-wiecznych fresków nie udało się, niestety, uratować.
Podpalacz został ujęty bezpośrednio po wykryciu zdarzenia, w trakcie trwania akcji gaśniczej. Okazał się nim być Heros T., z zawodu szewc, obecnie bezrobotny. Podpalacz zgłosił się na komendę policji jako świadek zdarzenia, po czym wkrótce przyznał się do popełnienia czynu. Według zeznań policji nalegał, aby jego nazwisko i dane personalne ukazały się na łamach prasy w całości. Przede wszystkim zabiegał o osobiste wystąpienie w telewizji. Wkrótce będziemy mieli okazję oglądać serial z bohaterem zdarzeń w roli głównej”.

    Miejscowość, ku której zmierzam nazywa się Piekło. Droga jest fatalna, naznaczona historycznie szeregiem niezawinionych śmierci. Tak naprawdę, niestety, nie dzieje się nic - karnawał wypadków drogowych i banalnych zbrodni.
    Śnieg walczy z deszczem, jak zwykle listopad. Hotel nazywa się Olimp. W życiu pozbawionym treści szuka się źródeł treści w najidiotyczniejszych z możliwych form. Starożytna Grecja - źródło europejskiej cywilizacji nazywała się Hellada. "Hell" znaczy po angielsku "piekło". Wyszukiwanie usprawiedliwień to nasza specjalność.
    Ja nie wierzę w słowa. Mam ku temu wystarczające podstawy. Słowa służą do tworzenia kłamstw. Dla mnie bomba, dzięki nim szmaciane królewny jak ja mogą sobie zasłużyć na uznanie. Gąska Balbinka chodząca do teatru i Szewczyk Dratewka, który został królem. Ciekawe, jak potoczyły się ich dalsze losy.
    Słowo daje nieograniczone możliwości. Sieć jest wszędzie, jak Niebo, Miasto, Wszechświat. Nie istnieją krawędzie, nie można spaść. Jestem roztańczonym pyłem świata. I nie martwię się tym, czy mnie lubią. Lubią nas, a znowu my lubimy innych.
    Inni nikogo nie lubią.

    „W miejscowości G. miało miejsce cudowne zdarzenie. Podczas cotygodniowego targu mebli, na oczach mieszkańców miasta nieznany świadkom zdarzenia mężczyzna dokonał samozamiany w jeden z kompletu sprzedawanych przez siebie modeli dużych stołów ogrodowych.
    Sprawa jest rozwojowa”.


    Bywało nienajgorzej. W redakcji poruszenie - listy, telefony od wiernych czytelników - krucjata kolejnych świadków zdarzenia. Składali sprostowania uszczegóławiające: stół był dębowy (nie szmaciany!), mężczyzna z krwi i kości jakby, aczkolwiek o członkach rozmytych nieco i rysach diabelskich o siarczanym zapachu. Jeden z czytelników dostarczył nawet materiał zdjęciowy. Zgłosili się też świadkowie innych, niewyjaśnionych dotąd zdarzeń. Szatan niejednokrotnie ukazał swoją twarz.
    Nikt, jak wykazało później dziennikarskie śledztwo, nie wiedział, jak potoczyły się losy stołu.

    „Straż przygraniczna wykryła szajkę przestępczą zajmującą się handlem żywym towarem ludzkim. Ofiary przewożone były za granicę, a tam sprzedawane za duże pieniądze w charakterze eleganckich sprzętów ogrodowych. Istnieją uzasadnione podejrzenia, że ów przestępczy proceder działa na dużą, prawdopodobnie ogólnoświatową skalę. Śledztwo w sprawie trwa”.

    Wszystko się jednak kończy. Starożytni piromani, upiór w Luwrze, teatr życia z ludźmi w charakterze sprzętów - Czytelnik w końcu nie da wiary (przestał być głupi, zaczął studiować marketing i zarządzanie), ostatni reklamodawca pójdzie paść konkurencję. Kurwa mać. Lata starań, zimy umizgów, wiosna ludów, jesień w Pekinie. Chodził góral po Giewoncie. Kto mieczem wojuje, zginie pod krzyżem.

    Listopad. Jadę z Piekła. Śnieg wygrywa wojnę z deszczem. Na Kasprowym czterdzieści centymetrów. W tym samym czasie mój zespół - młodzi dynamiczni reporterzy wznoszą toast za moją śmierć, która każdemu może się zdarzyć. Wypadki się zdarzają w ciemną listopadową noc. Gdyby się nie zdarzały, nie byłoby nas tutaj, a Szekspir zarabiałby na życie sprzedawaniem hamburgerów. Na pohybel zdrowia gości. Czasami ktoś popełnia samobójstwo pod krzyżem Giewontu, czasami kończy w Piekle. Na taki kicz jednak nie wpadną. Raczej tylko pożartują rubasznie o wynajęciu płatnego zabójcy zza wschodniej granicy, bo tanio, albo uruchomieniu paru starych znajomych, którzy mogą się przydać. Będą tworzyć kolejne scenariusze. Na początku było słowo. Końca, jak zwykle, nie będzie.

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 4 głosy
Hendryk Ament
Hendryk Ament
Opowiadanie · 26 marca 2014
anonim
  • Hendryk Ament
    To dobrze, bo już zaczął dopadać mnie niepokój, że coś się urwało temu misiu.

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • bossanova
    Męcz się raczej jak Prometeusz albo Syzf. Tantal zupełnie nie współgra z modrzewiem, ani z innym drzewem iglastym. Zobaczyłam go, tzn. Twojego komentarza.

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Hendryk Ament
    Z prozy też czasem potrafi wyjść niezły dramat. BTW: Usiłuję Ci wkleić komentarz pod wierszem o modrzewiu, przepraszam, świerku, ale cuś mnie blokuje. Chyba że Ty go już widzisz, a ja się męczę jak Tantal.

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • bossanova
    ale to przecie proza jest, nie poezja Hendryku kaloryferu, tymczasowy?

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Hendryk Ament
    Ważniejsze od tego, co poeta miał na myśli jest to, co odczytał Czytelnik :)

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • bossanova
    Mnie bardziej biega o Astrud Gilberto.

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Hendryk Ament
    Bossanova - ja za to kocham Pixies. Kuba - dzięki, tak sobie tylko zażarto...

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • bossanova
    O! I fajnie się czytało. Też kocham Bułhakowa.

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Kuba Nowakowski
    Zatem, żeby nie było dwuznaczności, chodziło mi o odrodzenie.

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Hendryk Ament
    Bardzo dziękuję. Choć określenie "renesans" można rozumieć dwuznacznie, biorąc pod uwagę odległość czasową, dzielącą nas od nazwanej tak epoki :)

    · Zgłoś · 10 lat temu
Wszystkie komentarze