Bez koregty

Hendryk Ament

Jakiś czas temu, z bliżej nieokreślonych powodów, spotkały mnie przykre okoliczności. Otóż mój pupil – czystej krwi alapaha blue blood affenpinscher szorstkowłosy, czarny podpalany, z rudą cętką przy lewym uchu zaczął ulegać niewyjaśnionym metamorfozom. Najpierw zrezygnował z codziennych wizyt u najlepszych stylistów psich fryzur, sam za to zapisał się do Polskiego Stowarzyszenia Groomerów i poddał procesowi samostylizacji, przez co zaczął zdradzać pewne cechy  rasy  bakbaş çoban köpeği w czekoladowy czaprak, z falującą sierścią. Kolejnym etapem było pojawienie się na jego potylicy trzeciej pary uszu. Potem sytuacja jeszcze się pogorszyła. Ogon zaczął porastać mu mchem, a podnóża systematycznie poczęły się mnożyć. Nabrał też tak bydlęcych przyzwyczajeń, że ze smakosza najbardziej wyrafinowanych karm sprowadzanych na zamówienie najszlachetniejszej rasy hodowców z Gwadelupy zmienił się, ku mej czarnej podpalanej rozpaczy, w pochłaniacza chińskich parówek cielęco-serowych „Rarytas” z Tesco („zawartość cielęciny, sera i parówek w parówkach łącznie do 3%”), zaś z konesera wykwintnych długo leżakowych win o najbogatszym bukiecie owoców tamarillo-kiwano z dodatkiem szlachetnego drewna i dymu przekształcił się w przewlekłego smakosza Łez komsomołki. Innymi słowy, zszedł na psy.

Wkrótce zaczęła pochłaniać go melancholia i ogólne poczucie bezsensu. Zwyczaj czytania kulturalnych pierdołdyków porzucił ostatecznie na rzecz „Defaktu”, „M-Mordercy” i „Szycia na gorąco”. Został też zaprzysiężonym fanem serialu „Na złe i na złe” oraz innych filmów i audycji radiowych na literę „M”. W końcu spuchł, postarzał się, przedilował dyplom wyższej, prestiżowej uczelni na filcowy berecik z antenką, przeprowadził z dużego wojewódzkiego miasta na prowincję i słuch po nim zaginął.

A w każdym razie spadł na pysk, na szyję w sensie towarzyskim. Sam byłem u niego raz z wizytą. Podano rzodkiewki w marmoladzie, szczury bez skóry, obdarte koty i wino gólczas. Nie ma darmowych obiadków.

Hendryk Ament
Hendryk Ament
Opowiadanie · 28 marca 2014
anonim