Literatura

happy hour cz.1 (opowiadanie)

Ada Mickiewicz

 

1.

 

Siedział totalnie odizolowany w przypadkowym barze. Sam przy stoliku pełnym ludzi. Otaczający go nie byli jego znajomymi. Wskazywał na to cały szereg faktów. Nie okazywali mu jakiegokolwiek zainteresowania, nie toczyła się pomiędzy nimi jakakolwiek rozmowa a żadna nić kontaktu  najdrobniejsza choćby niczym babie lato nie wisiała między nimi. Bo to nie było lato. Była zima. I tylko baby przyszły tu tak niebezpiecznie letnie. Wyletnione tlenione półśrodki.

Siedział sam. Przypuszczalnie tak zwyczajne dosiadł się do obcych. Temperatura w barze niebezpiecznie podskoczyła od licznych stłoczonych na małym metrażu ciał, a on siedział ubrany w kurtkę i w grubą bluzę. Aha, więc wpadł tylko na chwilę. Ściskał w swojej dłoni zgrabną szyjkę butelki, której zawartość miarowo uszczuplał. Osaczony tym gwarnym śmiechem irytujących imprezowych dup patrzył wzrokiem nieobecnym mętnie zawieszonym gdzieś w przestrzeń.

No pierdolnięty.

Tak też wyszeptała jedna z przeciętnych zupełnie dziewcząt siedzących na podwyższeniu przypominającym scenę, którego być może pierwotnym przeznaczeniem było właśnie eksponowanie klubowych artystów. Obecnie jednak wzniesienie usłane było starym doszczętnie zjechanym dywanem, na którym stały fotele. Cóż miejsce to widocznie przyciąga bardziej biernych amatorów butelki niż chcących podzielić się swoimi głębokimi przemyśleniami i innymi bólami duszy czy dupy artystów. Dziewczyny usiadły tam rozrzucając wokół siebie istny odzieżowy bazar, zmuszając tym samym pozostałą część klubowej populacji na zręczne omijanie ich antyładu.

Niezbyt wygodne do siedzenia miejsce, lecz cóż poradzić skoro każda dogodna do zasiadania przestrzeń typu stoliki i fotele była już zajęta! To nie był  weekend - ulubiona pora wszystkich spragnionych nocnego życia, zaharowanych na co dzień wołów i ich grubych głupich krów, a jednak frekwencja w tej niezbyt eleganckiej knajpce dopisywała nad wyraz pomyślnie. Wszystko z powodu rzutkiego myku właścicieli, którzy postanowili zwabić ludzi alkoholem w naprawdę atrakcyjnej cenie. Z angielskiego to się na to happy hour mówi. Po polsku – szczęśliwa godzina? Ale nie mówmy tak, proszę nie mówmy. Po angielsku to tak jakoś mniej ironicznie. 

 

c.d.n.


fatalny 1 głos
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
calvados
calvados 4 kwietnia 2014, 16:51
Świetnie oddany barowy klimat, brakuje mi właściwie zapisanych dialogów, styl lekko gawędziarski, brakuje mi opisów postaci, bogatszych w szczegóły, wstęp- wychodzi się z narratorem od razu do środka speluny, brak jakby właściwego wstępu, to dobry tekst, jakby popracować nad składnią. Masz tendencje od zaczynania zdań od ''ale'', ''bo'', to mnie razi jak w przekładzie książki japońskiego pisarza, ale tendencja współczesnych czasów, cóż... zaczynam lubić Twój styl, a jest zauważalny, tekst wymaga obróbki, ale podoba mi się, pozdrawiam
przysłano: 4 kwietnia 2014 (historia)

Inne teksty autora

sp IV
Ada Mickiewicz
spowiedź powszechna III
Ada Mickiewicz
Sekspir
Ada Mickiewicz
Glock 17
Ada Mickiewicz
spowiedź powszechna II
Ada Mickiewicz
happy hour cz.2
Ada Mickiewicz
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca