Ogród Azalii

Katarzyna M.

OGRÓD AZALII

 

           Niedaleko małego miasteczka, o nazwie Kamień Pomorski, znajdował się ogromny las, w którym mieszkała zielarka Azalia. Jej drewniana chata mieściła się w samym środku lasu.

            Azalia wśród mieszkańców pobliskiego miasteczka uchodziła za bardzo mądrą kobietę. Niektórzy nazywali ją czarownicą, gdyż umiała wyleczyć ludzi z wszelkich dolegliwości. Okoliczni mieszkańcy uważali, że Azalia ma nadprzyrodzone zdolności. W rzeczywistości jednak, choć niewątpliwie była bardzo mądra, nie miała żadnych nadprzyrodzonych zdolności poza umiejętnością rozmawiania ze zwierzętami i roślinami. Żyła w zgodzie z naturą i stąd czerpała swoją mądrość i wszelką wiedzę.

W lesie, przy swojej chacie, miała ogród, w którym uprawiała liczne zioła. Oprócz ziół rósł tam olbrzymi dąb, Gerwazy, jego wierny przyjaciel bluszcz Mateusz, pnący się niemal ku wierzchołkowi Gerwazego, rodzina pięknych róż oraz maleńkie fiołki. Te ostatnie były ślicznymi, skromnymi kwiatkami dodającymi ogrodowi niesamowitego uroku, choć wcale tak nie uważały. Rośliny w ogrodzie zielarki żyły w wielkiej przyjaźni i tworzyły swoistą społeczność. Azalia bardzo lubiła przesiadywać w swoim ogrodzie i rozmawiać z jego mieszkańcami, dlatego nigdy nie czuła się samotna i nie potrzebowała telewizji.

Gerwazy liczył sobie 300 lat i często opowiadał kobiecie różne, ciekawe historie. Przeżył bowiem bardzo dużo i widział wiele wojen.

            Był piękny, słoneczny dzień, a Azalia siedziała jak zwykle w ogrodzie ze swymi „zielonymi” przyjaciółmi.

-Azalio- odezwał się dąb- widzę, że idzie do ciebie jakaś dziewczynka. Ciekawe, co chce?

Dziewczynką była jedenastoletnia Olga.

-Dzień dobry, Azalio- powiedziała wchodząc do ogrodu.

-Witaj.

-Mam na imię Olga i chciałabym się ciebie poradzić.

-Słucham. W czym masz problem?

Gerwazy wraz z bluszczem oraz róże zaczęli z zaciekawieniem się przysłuchiwać. Tylko fiołki nie wykazywały ciekawości. Były bardzo skromne i nie sądziły, by mogły cokolwiek doradzić Azalii w razie potrzeby.

Dziewczynka zaczęła mówić:

-Moje koleżanki nie lubią mnie w klasie. Właściwie to nikt mnie nie lubi, a chciałabym mieć choć jedną przyjaciółkę. Czy mogłabyś więc dać mi jakieś zioło na wywołanie przyjaźni lub nauczyć mnie zaklęcia, by zmusić koleżanki do polubienia mnie?- spytała naiwnie.

Azalia z trudem powstrzymała wybuch śmiechu.

-Olgo, a czy wiesz dlaczego jesteś nielubiana w klasie?- spytała.

-No właśnie, tego nie rozumiem, Azalio. Przecież jestem bardzo mądra, najlepiej się uczę, moi rodzice są bogaci. Nie rozumiem, czemu inni mnie unikają? Mogliby dzięki mnie wiele się dowiedzieć.

-Co za zarozumiałe dziecko!- zaszumiał oburzony dąb.

-No tak, nic dziwnego, że nie ma koleżanek- odezwała się Róża- brakuje jej skromności, jaką mają nasze fiołeczki.

-Nie mów tak, Różyczko- zareagował Bartek, jeden z fiołków.

-My jesteśmy tylko małymi kwiatkami- dodał Kostek- brat Bartka.

Azalia ciężko westchnęła. Ze współczuciem spojrzała na Olgę i powiedziała:

- Olgo, nie dam ci żadnego zioła ani zaklęcia…

-ale ja zapłacę- przerwała dziewczynka- ile chcesz!

-…ponieważ takiego nie ma- dokończyła spokojnie Azalia

-Nie ma?- zdziwiła się Olga- to znaczy, że już nigdy nie będę miała przyjaciół?

-Wszystko zależy od ciebie, Olgo- powiedziała zielarka.

-Jak to ode mnie?- dziewczynka była zawiedziona odpowiedzią Azalii.

-Olgo, posłuchaj- nakazała kobieta- przyjaźni nie zdobędziesz ani pieniędzmi, ani dobrymi wynikami w nauce. Zastanów się, czy nie jest tak, że uważasz się za lepszą od innych i to demonstrujesz?

Olga zaczerwieniła się, bo wiedziała, że tak właśnie jest. Na swoją obronę powiedziała:

-Ale ja jestem lepsza od innych.

-Biedne dziecko- szepnęła Róża do Gerwazego- z takim podejściem nie zjedna sobie przyjaciół.

Azalia kontynuowała:

-Pamiętaj, że zawsze znajdą się ludzie lepsi i mądrzejsi od ciebie, a jeśli będziesz wywyższać się nad innych, nikt nie będzie chciał z tobą przebywać. Musisz postarać się zauważać zalety w innych. Na przykład, ktoś może uczyć się gorzej od ciebie, ale być bardzo koleżeński. Zacznij od szukania zalet w swoich koleżankach i podkreślania ich dobrych stron, zamiast swoich. Popatrz na te fiołki- mówiła dalej, wskazując na drobne kwiatki- są piękne i stanowią niezaprzeczalną ozdobę tego ogrodu, mimo że nie mają pieniędzy, ani zbyt wielkiej wiedzy. Nie wywyższają się jednak nad inne rośliny; są malutkie i tworzą w moim ogrodzie piękny, fioletowy dywan.

Słysząc to fiołki pociemniały z zażenowania, bo były skromne i niechętnie wysłuchiwały komplementów pod swoim adresem.

-Przy tym- ciągnęła Azalia- mają wspaniały zapach, nierzadko wykorzystywany do drogich perfum. Moje róże natomiast, choć mało kto wie, są niezwykle mądrymi kwiatami. Często udzielają mi rad, gdy nie znajduję dobrego rozwiązania w danej sprawie. Nie chełpią się jednak z tego powodu. Po prostu cieszą się, gdy mogą mi w czymś pomóc.

-Chyba rozumiem, Azalio, ale to nie takie proste- powiedziała Olga.

-Po prostu wróć do domu, Olgo i postaraj się obdarzać otaczających cię ludzi życzliwością i otwartością, nie podkreślając, że czujesz się lepsza od nich.

-Dziękuję ci, Azalio- powiedziała dziewczynka i wróciła do miasteczka.

Zielarka zaś rozciągnęła się na swoim hamaku w ogrodzie delektując się ciepłem słońca i śpiewem ptaków.

Nagle na niebie pojawiły się ciemne chmury.

-Oj, chyba zbiera się na burzę, Azalio- zauważyła Róża.

-Rzeczywiście. Miejmy nadzieję, że szybko minie. Trzymajcie się- powiedziała Azalia wchodząc do swej drewnianej chatki.

Wkrótce rozpętała się straszliwa burza. Pioruny co i rusz z przerażającym grzmotem przeszywały niebo. Rozpadał się deszcz, który swymi wielkimi kroplami uderzał w delikatne kwiaty.

-Ojej, jak tak dalej będzie, poodpadają nam płatki- przestraszyły się róże.

-Nie martwcie się, postaram się was trochę osłonić- powiedział bluszcz, po czym rozpostarł dwa swoje pnącza nad różami i fiołkami, które w cichości znosiły niszczące uderzenia ulewy.

-Jesteś prawdziwym przyjacielem i nigdy nas nie opuszczasz- powiedziały z wdzięcznością kwiaty.

Nagle niebo przeszył oślepiający blask z towarzyszącym mu ogłuszającym grzmotem, a zaraz po nim rozległ się trzask.

Azalia kuląc się odruchowo zakryła uszy. Po chwili wyjrzała przez okno. Ku swemu przerażeniu zobaczyła, że dąb zaczął płonąć. Na szczęście rzęsisty deszcz po krótkiej chwili ugasił języki ognia.

-Mój biedny Gerwazy…- zapłakała Azalia.

Burza szalała całą noc. Rankiem Azalia wyszła do ogrodu. Był w opłakanym stanie.

Dąb cicho jęczał i trzeszczał.

-Gerwazy, żyjesz!- ucieszyła się Azalia.

-Jestem nadpalony i cały połamany. Spójrz na moją koronę. Wszystkie gałęzie połamane.

-Odżyjesz- pocieszał go  Mateusz.

-Tak, wiem i dziękuję ci, Mateuszu, że mnie nie opuściłeś.

-My też dziękujemy za ochronę- odezwały się róże, które były nieco poszarpane- gdyby nie twoja obecność, Mateuszu, zginęłybyśmy.

-I my dziękujemy- szepnęły fiołki, które nie poniosły żadnego uszczerbku w czasie burzy. Rosły bowiem przy ziemi, a do tego ochraniał je bluszcz. Teraz to one stanowiły jedyną ozdobę ogrodu.

-Azalio, zobacz, jak wygląda nasz ogród. Tylko fiołki nie poniosły żadnej szkody- westchnęła jedna z róż.

-Nie martw się- zaczęła Azalia- po tej burzy doszłam do wniosku, że muszę wybudować dla was szklarnię, która ochroni  was w razie kolejnej nawałnicy.

-To świetny pomysł, Azalio. Dziękuję- powiedziała Róża.

-Dojdziesz jakoś do siebie, Gerwazy?- spytała Azalia, podchodząc do dębu.

-Tak, przecież już niejedną taką burzę przeżyłem. Muszę przyznać, że bluszcz ani na chwilę mnie nie opuścił, nawet gdy zacząłem płonąć.

-Widzę Mateuszu, że jesteś nieco nadpalony i mocno poszarpany- zauważyła Azalia.

-To nic- odpowiedział bluszcz- ważne, że róże przeżyły.

-Jesteś bardzo dzielnym i wiernym przyjacielem- dodała zielarka, po czym poobcinała zniszczone pnącza bluszczu, usunęła połamane gałęzie z ogrodu i wzięła się za budowę szklarni dla róż.

Życie w ogrodzie powoli wracało do normy.

 

 

 

 

Katarzyna M.
Katarzyna M.
Opowiadanie · 15 maja 2014
anonim
  • calvados
    baśniowy świat, nie neguję gatunku
    sporo poprawek- spacje

    · Zgłoś · 10 lat