Głód na planecie Piekło!

Enturiarium Minuk

Tak! Już wiecie to! Żyjemy w Piekle! Planeta Ziemia jest może nie skrajnym, ale na pewno piekielnym kręgiem. Powie ktoś, są tacy którym w Piekle się powodzi niezgorzej. Hm, kwestia karmy, nie nagrzeszyli dużo i nie pokutują srodze za to co inni nabroili gdzieś indziej, gdzie – nie wiem.

Jakżesz to trafiłem do Piekła, bez pamięci o wszystkim przeszłym. Za jakie to winy pokutuję. Po co wyrabiam te bezbożne działa pokutne, które przydają mi jeszcze niechcianej winy.

Bóg Czasu trzyma nad wszystkim władzę. Zasiadł w kącie pokoju i czeka spokojnie, aż halucynacje przestaną działać i wyląduję wreszcie na brzegu normalności poprzez podróż po wydmach,pagórkach i dolinach kołdry.

To Piekło to jakaś straceńcza hodowla Belzebuba. Belzebub ma tłuste ciało i cierpi na łuszczycę. Widzę go jak opodal rozbiera się do snu, nie mówi nic do swojej stajni bioistnień. A ja mogę co najwyżej mu się przyglądać. Po co uczyniono Piekło na tej planecie w kąciku wszechświata? Po co mam się męczyć przed podróżą do niebios?

A w niebie ćpają i piją nieziemsko, to najlepsze co mają do dyspozycji ludzkie anioły.

Cierpienie, c i e r p i e n i e – pomysł diabelski, bioistnienie jest zamknięte w cierpieniu, w drodze ku wyższej formie zanurzone jest w cierpieniu po uszy. Może cierpienie ma jakieś ukryte zadanie do spełnienia, może trzeba cierpieć aby wznieść się ku tej formie?

———————————————————————————————-

Slams był ogromny. Skupiły się w nim dwa lub trzy tysiące żyjących na krawędzi nędzy ludzi.

W budce zbitej z desek i blachy mieszkali we troje. Budowla ta kłóciła się skrajnie z prawidłowościami nauki architektury. Stała krzywo i niestabilnie. Na skraju dróżki stał samotny kasztanowiec. Jesienią zbierali kasztany i prażyli je w ognisku. Miały ostry, gorzki smak, ale można było nimi nasycić GŁÓD.

Siedzieli przed chatką przy ognisku. Freh dokładał właśnie gałęzie do ognia. Z drewnem też był kłopot, musieli po nie chodzić daleko, aż za miasto, na brzeg rzeki, jedno z niewielu miejsc w okolicy nie splamionych cywilizacją.

-Przydałby się pies.

- A po co ci pies? Nikt nas nie okradnie. Jeśli nie liczyć tych kilku świeczek i paru blaszanych garnków, to nie ma tu czego pilnować.

-Surna zjadłby go od razu.

- Ja nie zjadłbym psa. W dzieciństwie miałem jednego, wabił się Brado, była z nim kupa radości.

- Nie zjadłbyś psa? Nawet na skraju śmierci głodowej?

- Pies jest jak człowiek. Gdybym zjadł psa to tak jakbym zjadł człowieka.

- No, są tacy co sprzedają ludzkie mięso w tym cholernym mieście.

- Nie przełknąłbym….to paranoja.

- Schrupałbyś ze smakiem gdyby ci powiedzieli że to cielęcina.

- Do stu beczek Belzebuba mięso ostatnim razem miałem w ustach jakieś sześć miesięcy temu, po tej kradzieży kury u Josaha.

- A czym się różni kura od psa? Kura również coś czuje, a tutaj przemysł drobiowy olewa uczucia kur zupełnie. Zamyka je w obozach koncentracyjnych i zabija na pasach transmisyjnych. Kura nie jest potulna jak pies, człowiek lubi łaszące się do niego stworzenia, poza tym ma mały móżdżek i nie wiele stanów psychicznych jest w stanie stworzyć. Człowiek kury pozbawił praw obywatelskich do stanu zero.

- My ciągle o jedzeniu, a pomyślmy choć przez chwilę jak wydostać się stąd. Surna mówił że to możliwe – przybliżyć wyjście stąd.

- Chcesz iść do Belzebuba i go o to poprosić, hehe.

- Jest sposób. Być może skuteczny. Ale to sekret Surna.

- Spojrzyj Freh na wino, czy zdatne już?

Freh podniósł się i podreptał do wnęki w budce gdzie bulgotał baniok z czerwonym winem z dzikiego bzu i trzech kilogramów ukradzionego cukru.

- W gruncie rzeczy, pies by się przydał do pilnowania tej butli, wczoraj widziałem Huego jak przechodząc obok budki zatrzymał się raptownie na odgłos bulgotu i odwrócił w moją stronę. A ja mu na to „No co czemu nie wykombinujesz tego sam co jest proste, tępaku”

- Jeszcze kilka dni fermentacji. I odetchniemy przez kilka dni.

- Gorsze wino znali chyba jedynie starożytni Egipcjanie. Z prosa, raczej piwo, ale jestem pewien że podłego smaku jak ta breja.

- Nie chcesz nie pij, i tak zawsze jest go za mało.

- Jestem GŁODNY, mamy coś?

- tylko zupa ze ślimaków, ale coś wieje odorem od tej zupy od jakiegoś czasu. Zjesz to na odpowiedzialność swojego żołądka.

- Ja lubię psy ale jeszcze bardziej lubię te skaczące żywe myszki z ciemną pręgą na grzbiecie, co często tu zaglądają do resztek tych naszych resztek. Zauważyłem że umieją się sprytnie bawić ze sobą. Znają nawet jakieś cielesne żarciki.

- Mi się czasem zdaje że te myszki i ptaszki które tu skubią mają znioślejsze życie od nas.

- Ale gdy przyjdzie zima to klops!

- No, dla nas zima to też wielki klops!

- Jakie są wasze winy które tutaj nas rzuciły? Domyślacie się czegoś?

- Winy, przecież traci się pamięć. A że Piekło to jest to pewne, ale czy jest jakieś inne miejsce niebiosa czy coś w tym stylu to już może być wątpliwe.

- A więc jest postęp w stosunku do poprzedniej egzystencji. Wiemy że piekło jest…choć nie wiemy nic więcej.

- Mi się kiedyś śniło że pchnąłem jakiegoś młodzieńca nożem, bo chciał mi odebrać dziewczynę z którą byłem od niedawna. Granda skończyła się tak że ja uciekłem, dziewczyna uciekła (i nigdy już jej nie spotkałem) a na ulicy pozostało ciało. Wierzę że to jedna z moich najcięższych win i dlatego siedzę u Belzebuba w domu.

- E, tam, posłuchaj, ja lubiłem wyłupywać oczy ludzi. Wpadnąwszy w furię oślepiłem ich chyba z dziesięciu. To dopiero piekielna igraszka.

- No, do stu beczek Belzebuba, z kim ja trzymam!

- Przecież ty też coś wygrandziłeś może coś gorszego niż ja, nie narzekaj.

- W piekle są tylko namiastki prawdziwych narkotykowych błogości, nawet nie możemy sobie wyobrazić czym są niebiańskie narkotyki.

- GŁÓD, mówisz o ćpaniu, a pomijasz GŁÓD. On jest najgorszy. I czystej wody też brak. Gdyby nie głód sądziłbym, że nie jestem w Piekle, a na jakiejś przejściowej bioplanecie.

 

 

———————————————————————————————————–

Stali podnieceni i zdecydowani pod hipermarketem.

-nie chce mi się wierzyć że to takie proste – powiedział Freh

-Surma jest pewien, wielu już się to udało. – odrzekł Golun

- czy aby?

- aby aby, nie pękaj….

-to jak to zrobimy?

-bezplanowo w gruncie rzeczy, żaden plan nic nam nie da.

-pamiętajcie, bierzemy tylko tłuste i ciężkostrawne żarcie.

-Gdzie ten Surma?-Freh rozglądnął się- Miał być pół godziny temu.

-będzie, nie przepuści takiej okazji, zapewniam, a zresztą będzie nie będzie zrobimy to bez niego.

-czyli co brać, konkretnie? – spytał Golun

-śledzie w occie, na ten przykład, szynkę, kiełbasy, salceson, miód, i inne co będzie pod ręką.

-uwielbiam śledzie- powiedział Golun

-śledzie, całkiem, całkiem….

-uda się! musi się udać!

-psy mogą nam przeszkodzić.

-a ja ci mówię że się uda, psy są tylko dwa, na dodatek to konkrety bezdziałające, wpadamy hyc i jesteśmy w niebie!

-haha, gdzie ten Surma, on tak zawsze.

-czekamy jeszcze pięć minut jak się nie pojawi to robimy akcję bez niego.

-może pomodlilibyśmy się wcześniej czy jakoś tak….

-to się módl. Ja nie widzę potrzeby. Widzę to inaczej.

- a ja zmówię modlitwę, jedną jaką znam.

I Golun zaczął zmawiać paternoster nosowo przez zęby. Złożył przy tym rytuale ręce w krzyż.

Freh umilkł, nie przeszkadzał mu.Jakoś przy końcu modlitwy Goluna pojawił się Surma. Był to człowiek chudy jak przeciętny nędzarz,niski, o dużych oczach, poważnych raczej niż smutnych, śmierdział tanim winem.

-witaj bracie, czekamy już długo na ciebie.

-zatrzymałem się na biesiadzie u Houlego, wybaczcie spóźnienie.

-wielki dzień!

-o tak! Wielki dzień dla nas!

-czy aby to wszystko ma sens?

-to już jest sprawdzone przez innych, możecie mi wierzyć. Sprawdzone przez mojego starego druha Ftora,przez Buhja, i Maniku. No i setki innych. Zaufajcie mi piekielni braciszkowie.

-Dobrze. I tak nic lepszego nie wymyślimy. Belzebub dał się wystrychnąć na dudka tak prostacko.

-Ano nie. I nie trzeba nic wymyślać. Jest już wymyślone.

-No dobra Surma, bierzemy się?

-Dajcie mi tylko czas na papierosa, rozglądnę się po okolicy co i jak.

Zaczął okrążać hipermarket. Gdy natrafił na samochód straży, wyjął z kieszeni gruby gwóźdź i podłożył go pod tylną oponę. Gdy samochód ruszy do tyłu nadzieje się na niego. Poza tym powpychał do rury wydechowej co mu wpadło w ręce: gałązki, papiery, piasek. Samochód został unieruchomiony.Obszedł hipermarket dookoła, uważnie mu się przyglądając.Stwierdziwszy że nie znalazł nic niepokojącego, powrócił do grupki przyjaciół.

-Zaczynamy o 9-tej. Wtedy jest stosunkowo mało klientów. Większość w pracy, hehe.

-Co hehe?

-Praca to coś takiego co upodabnia człowieka do maszyny. Dlatego hehe.

-Mniejsza z tym, tu są sami lenie, nikt z nas nie zrozumie tej tematyki, jest obca jak flaga państwowa.

-Gdybym nie był leniem, nie czułbym głodu. Gdybym nie czuł głodu, bawiłbym się życiem a nie przepychał z cierpieniem.

-O…Mój drogi, lenistwo zawsze było trasą mego życia umiłowaną. To moja filozofia, byt jest leniwy. Czy duchowy czy materialny? Tego nie wiem i nie roztrząsam tego. Byt jest tak leniwy, że nie zna odpowiedzi nawet na te podstawowe kwestie. Już dziwne, że byt poznał to tajemnicze słowo „leniwy” i potrafi złożyć je w swym lenistwie w sensowną myśl. Zdumiewające dla takiego lenia jak ja.

-O tak! byt jest leniwy! zgadzam się w całości z tym – w całości tego leniwego poruszenia mózgu leniwca miejskiego.

-Spójrzcie na zwierzęta, to dopiero bezmyślne lenie. Do Belzebuba! w Piekle lenistwo jest tanią ścieżką, którą podążają wszyscy bytujący tutaj.

- I tyle o tym…. – zarządził Surma – jeszcze 5 minut do 9-tej.

-Dobra, zaczynajmy!

Weszli do hipermarketu i udali się do działu spożywczego.

No i zaczęło się!

Golun otworzył dwa słoiki śledzi i zaczął je sobie wpychać w usta z takim pośpiechem na ile pozwalała mu szybkość połykania. Freh otworzył folijkę kiełbas. Surma też zaczął od kiełbasy.Karst pochwycił puszkę z rybami. Obżerali się w dziale wędlin jak banda wygłodniałych więźniów z obozu koncentracyjnego. Łapali szybko co było pod ręką i wpychali sobie w pełne jedzenia usta. Była to prawdziwa orgia obżarstwa. Aby osiągnąć co chcieli musieli ubiec ochronę. Jak na razie nikt nie zwrócił na nich uwagi. Garstka klientów i dziewczyny przy kasie zajęci byli sobą. Co chcieli osiągnąć?    C h c i e l i     s i ę     z a b i ć    z    p r z e j e d z e n i a. To sposób na osiągnięcie niebios. Umrzeć z przejedzenia, na planecie na której głód jest na porządku dziennym. I udało im się to! Żołądek Freha nie wytrzymał śledzi zmieszanych z kiełbasą i szynką, którymi raczył się w ogromnej ilości. Tak samo reszta szybko ciężko się pohorowała. Jeszcze leżąc na podłodze sklepu z uporem wpychali w siebie jedzenie. Ktoś wezwał policję.

Lecz gdy zjawili się policjanci, zastali cztery martwe poskręcane ciała, pomiędzy porozrzucanym jedzeniem i pustymi słoikami.

GŁÓD na planecie piekło został pokonany!

KONIEC

Enturiarium Minuk
Enturiarium Minuk
Opowiadanie · 21 maja 2014
anonim
  • Mithril
    "[>Jakżesz

    · Zgłoś · 10 lat
  • calvados
    Od kilku miesięcy nikt z działu prozatorskiego nie ruszył ''pióra'', by nabazgrać jakąkolwiek uwagę, zatem po co ten dział... luźna dygresja na podstawie obserwacji.
    Choć zadaje się, że TY nie przyjmujesz uwag.

    · Zgłoś · 10 lat
  • Enturiarium Minuk
    przyjmuję wiem że zakończenie opowiadania jest dziwaczne, może to zmienię. to takie przetworzone chrześcijaństwo. naprawdę tak mam od pewnego czasu że znajdujemy się w piekle, skoro człowiek ma duszę to może jesteśmy upadłymi ....bogami.

    · Zgłoś · 10 lat
  • Marcin Sierszyński
    Calvados, proszę uważniej czytać, a komentarze się znajdą. Nawet wyróżnienia! ;)

    · Zgłoś · 10 lat
  • calvados
    wyróżnienia owszem, od czasu do czasu hurtem, praca miesiąca raz na kilka miesięcy, komentarzy pod prozą jak na lekarstwo, ale co mi tam - prace społeczne mają to do siebie, że są traktowane po łebkach, bez cienia złośliwości ;-)

    · Zgłoś · 10 lat
  • Tessa5544
    hahahahaha kojarzy mi się z filmem "Wielkie żarcie"

    · Zgłoś · 10 lat
  • Enturiarium Minuk
    to moja wiara szalona, piekielność mnie otacza, jesteśmy upadłymi bogami :)

    · Zgłoś · 10 lat