Dywanik

malagenio

Kiedyś, na małym placyku, który do dziś nosi nazwę Azahar - od zapachu kwiatu pomarańczy, pojawił się sprzedawca dywanów. Tego dnia, jak przez wiele poprzednich, podróżował przez spalone słońcem andaluzyjskie góry i doliny. Dotarł wreszcie do małego miasteczka przyklejonego do skalistych gór, Frigiliany. Widok z tego miasta wyzwolił w nim tęsknotę za domem, który zostawił po drugiej stronie morza.

Dotarł do Frigiliany od Granady, okrążając łukiem od Tarify przez Sevillę większość miasteczek i miast tej krainy. Jego Arabscy przodkowie przybyli tu nie tak znowu dawno, ale i on czuł sie tutaj dość swojsko. Nie zawsze rozumiał co mówią lokalni mieszkańcy, ale było w tym kraju coś radosnego i spokojniejszego niż w jego pustynnym Maroku. Andaluzja dla Araba jawiła się jako zapowiedź tego, co może być dalej na północ. Czasem o tym rozmyślał, ale nigdy nie odważył się przekroczyć granic gór Sierra Morena w kierunku Madrytu. Dlatego kilka dni temu zawrócił z bogatej i przystrojonej w wiosenne kwiaty Granady. Wcześniej już nie raz handlował w Hiszpanii. Tego dnia, nie opuszczało go od rana poczucie, które setki lat później będą tłumaczyć podwyższonym ciśnieniem: czuł drżenie rąk, rumieńce na twarzy i lekką nerwowość. Jak na tak mlodego Araba był dosc przesądny i chyba dlatego wlasnie czul, że tego dnia coś szczegolnego dnia sie wydarzy w jego zyciu.

            Kiedy stanął koło studni, aby rozłożyć swe dywaniki spojrzał odruchowo po okolicy i po ludzkich twarzach, które w to przedpołudnie śpieszyły się do meczetu. Zobaczył też kobiety, które nie biegły do meczetu, ale zebrały się na placu, by nabrać wody przy studni ze zbiornika. Czasem wystarczy odblask andaluzyjskiego Słońca w oczach kobiety, by mężczyzna poczuł całym swoim sercem samotność i wiedział, że jego życie już nigdy nie będzie takie same. Adil właśnie poczuł ten dreszcz a jego skórę przebiegło uczucie niepewności. Usta wyschły a język zazwyczaj tak biegły w zachwalaniu dywanów, skołowaciał. Ona spojrzała na niego tylko dlatego, że stał zbyt blisko studni. Uśmiechnęła się. On również. To wystarczyło.

Rozłożył dywany i zdjął swoje pakunki z osiołka. Miał ochotę odpocząć trochę, nim pierwsi klienci zaczną do niego podchodzić i trzeba będzie wziąć się ostro do pracy. Cały ten fragment dnia był już z głowy. Wiedział, że nie pozbędzie się dziewczyny z serca tak łatwo. Bo ona nie tyle trafiła do jego głowy, co bezpośrednio do serca.

Pomyślał, że gdyby przyszła jeszcze raz po wodę, to mógłby pozwolić jej stanąć na najpiękniejszym z jego dywanów. To byłby piękny widok. Marzył o tym wszystkim zerkając w kierunku morza z małego ryneczku we Frigilianie. Odległe o kilkanaście kilometrów morze pracowicie odbijało światło słoneczne już od rana. To nadawało wodzie kolory, których nie potrafił przełożyć za pomocą nici na swoje dywany. Z trudem udawało mu się uchwycić na nich kolory kwiatów Andaluzji. Teraz, kiedy czuł zapach kwiatu pomarańczy, pomyślał, że dobrze byłoby, aby jego dywany pachniały. Czy to możliwe? Czy to dobry pomysł?

Zanim znalazł w sobie odpowiedzi na te banalne i biznesowe pytania, podeszli pierwsi klienci. Rozgorzała rozmowa na temat ceny i jakości. W pewnym momencie chciał się już ich pozbyć bo zauważył, że dziewczyna wraca w kierunku studni z pojemnikiem na wodę. Opuścił cenę dywanu szybciej niż to konieczne i zamknął transakcję. Gdy ona podeszła bliżej, przywitał się i zaprosił, aby przyjrzała się jego dywanom. Ona wręcz się spłoszyła i nie wiadomo, czy to kultura tamtych czasów, czy jej wrodzony lęk podpowiedział, by się oddalić. Sprzedawca dywanów został znowu sam pośród gęstniejącego tłumu. Po kolejnej rundzie dziewczyna pojawiła się z koleżanką i poczuła pewniej. Stanęła na pięknym, pracowicie utkanym dywanie. Na tym najdroższym, jaki Adil posiadał przy sobie. Włożył w ten jeden dywan dużo wysiłku, tkając go wiele nocy i wieczorów zimowych po drugiej stronie morza i spodziewał się, że dostanie za niego sporo pieniędzy. W tej chwili miał natomiast nadzieję, że ten dywan spodoba się dziewczynie na tyle, że zainteresuje się również nim, sprzedawcą dywanów. W swoim gorącym, pustynnym sercu czuł, że mógłby tu zamieszkać. Widok z Frigiliany podobał mu się już od dawna. Mógłby tkać swoje dywany również po tej stronie morza. Albo to ona mogłaby wyjechać z nim do kraju przodków. Zadbałby o to, by nie musiała więcej nosić wody. Był trochę zdziwiony, że tyle myśli jest w stanie zmieścić ludzki umysł w zaledwie kilka chwil, które dziewczyna spędziła stojąc na dywanie.

            W tym samym czasie na rynku pojawił się bogaty właściciel fabryki garnków. Adil zrozumiał, że to jest moment, kiedy ma szansę sprzedać swój dywan za rozsądne pieniądze. Dlatego szybko, niemalże bezwiednie, pochylił się i pociągnął, jak mu się wydawało, bardzo lekko za dywan. Szarpnięcie okazało się jednak zbyt silne dla dziewczyny, która nie wykonała w odpowiednim momencie kroku do tyłu. Upadła. Poczuła jak cały jej świat runął. Przed chwilą stała na pięknym dywanie i patrzyła w oczy czarującego mężczyzny. Za nim, w tle, widziała piękny widok na morze i otwartą przestrzeń. Teraz to wszystko znikło a jej oczy widziały jedynie ubrania innych ludzi na rynku. Zanim zdążyła poczuć jak miękko i bezpiecznie byłoby usiąść na takim dywanie, został jej wyrwany spod stóp. Adil oczywiście nie miał takiego zamiaru. Nie kierowała nim chciwość, czy chęć skrzywdzenia dziewczyny. Chciał po prostu przygotować produkt, aby go udostępnić jako nowiutki i nieużywany bogatemu, potencjalnemu kupcowi. Teraz trzymał dywan w ręku i nie wiedział, co dalej robić.

Ratować dziewczynę czy sprzedawać dywan? Ona oszołomiona oglądała naczynie na wodę, czy aby się nie potłukło. Zbierała myśli i zastanawiała się jak teraz wrócić do swego zajęcia, nim ludzie wokół wybuchną śmiechem z powodu jej naiwności. Adil spojrzał ponownie na kupca i krzyknął w jego stronę coś o najpiękniejszym dywanie jaki ludzkie oczy widziały. Kupiec podszedł i zaczął oglądać, ale gdy usłyszał cenę tylko się skrzywił. Dobijanie targu zaczęło się przeciągać i finalnie nie zostało domknięte. Lokalny bogacz poszedł dalej. Adil oprzytomniał i zaczął się rozglądać za dziewczyną, która gdzieś w tym zamieszaniu zniknęła. Odeszła i mimo, że Adil został jeszcze dwa dni w tej małej wiosce, to nie udało mu się jej spotkać i naprawić swego błędu. Do dziś nosi w sercu widok z rynku we Frigilianie i będąc już starym nauczycielem tkactwa wydobywa najpiękniejsze kolory z nici, których używa. Jego dywany czasem nawet pachną. Zawsze jednak, w jakiś niewytłumaczalny sposób wydają się bardzo smutne i znajdują klientów tylko wśród nieszczęśliwie zakochanych, albo wdowców i wdów.

malagenio
malagenio
Opowiadanie · 12 czerwca 2014
anonim