Rzym i inne drogi

Hendryk Ament

Życie to nie je bajka. Tak mawiali znajomi górale. Ale to było dawno. W minionym tysiącleciu.

 

W Suchej Beskidzkiej stoi karczma „Rzym”. Specjalnością zakładu jest kwaśnica według jedynej na świecie receptury oraz trunek pod nazwą „szatańska nalewka”. Napój bogów. Składa się z mieszanki tajemniczych ziół, cukru oblepiającego brzegi kieliszka, a potem twarze degustujących. Oraz 70-ciu procent alkoholu. Wchodzi jak złoto. Dlatego wielu zwyczajnych smakoszy zyskuje tu szybko status przewlekłych. Może zresztą nie tylko dlatego.


Tych, którzy byli wtedy ze mną, nie najlepiej dziś pamiętam. Trzech mężczyzn i dziewczyna. Wszyscy po 20-tce. Dziewczyna najmniej. Długie nogi i buty na wysokich obcasach. Wyglądała lepiej niż miejscowe, choć dziś prawdziwych wieśniaków już nie ma, nikt też nie mówi gwarą (chyba że dla szpanu), a różnice w wyglądzie miejscowych i miastowych właściwie nie istnieją. Ale tamta z miasta miała modną fryzurę i soczewki zmieniające kolor źrenic. Jak Marilyn Manson. A to było niedługo po premierze filmu Lost Highway Lyncha. No, nie tak całkiem niedługo. Jakieś 6 miesięcy, 6 tygodni, 6 dni. To znaczy wtedy jechałam z nimi tą samą trasą. Złożyło się tak przez przypadek. Wracałam do miasta z sobotnio-niedzielnego „wypadu w góry”. Też byłam miastową dziewczyną.


Niewiele zachowałam w pamięci z tamtej drogi. Wieczór był ciemny i deszczowy, a bryka full wypas, nie czuło się prędkości. Kiedy spojrzałam na licznik, uznałam, że nie ma sensu robić scen - kierowca reprezentował gatunek, który w reakcji mógłby tylko docisnąć pedał gazu – tak sądziłam. Nie powinno się mówić źle o zmarłych. Grunt, że skończyło się (wtedy) najzwyczajniej w świecie. Dojechaliśmy, gdzie trzeba, rzekli: „żegnaj Hela” i zapomnieli.


Może jednak moja reakcja coś by zmieniła. I tu pojawia się stare jak świat pytanie, na ile mamy wpływ i na co. Że być może gdybyśmy zrobili co innego... Albo w ogóle cokolwiek. Zwykle jednak nic nie robimy. Ile minut pamiętamy z zeszłego roku? Ile słów wypowiedzieliśmy nie tylko po to, żeby powiedzieć cokolwiek?

Właściwie prawie z nikim o tym nie rozmawiałam. Może nie do końca uwierzyłam (choć stykamy się każdego dnia z niekończącymi się kronikami bardziej lub mniej zawinionych śmierci, do końca wątpimy, że TO może wydarzyć się naprawdę).


Tydzień później scenariusz był pewnie podobny, tylko zakończenie inne. Nie ma dwóch podobnych nocy. Ale mnie tam wtedy z nimi nie było. Ani już nigdy później.


 

 

Hendryk Ament
Hendryk Ament
Opowiadanie · 25 października 2014
anonim
  • Michalina Małgorzata
    Początek tekstu daje uczucie beztroski, ale potem pojawia się już coś niepokojącego. Kolejna część ostatnia zawiera w sobie taką jakby funkcję moralizatorską. Akurat idą te wszystkie mroczne święta...Sposób pisania prosty, czytelny dla mnie ok.

    · Zgłoś · 10 lat
  • Hendryk Ament
    Dziękuję za polecenie. Niech leci.

    · Zgłoś · 10 lat