Literatura

Oni (opowiadanie)

moonky

Chociaż Grzegorz jeszcze nie poznał tej kobiety, to już jej nie lubi. Chłopak jest zły na nią mimo, iż nie wie nawet jak wygląda. Jedyne co wie to to, że ma ponad pięćdziesiąt lat i jest nauczycielką o imieniu Joanna, uczy w szkole podstawowej. Nienawiść nie ma związku z tym, iż jest wredną belferką, która będzie go uczyć. O nie… To go nie dotyczy, ponieważ Grzegorz jest uczniem liceum. Chłopak nie przepada za panią Joanną, bo zabiera mu ona pokój w do mu gdzie mieszka z rodzicami. Tata i mama nastolatka postanowili go wynająć. Ojciec wytłumaczył synowi, że dodatkowe pieniądze z tego tytułu się przydadzą. W sumie chłopak nie miałby nic przeciwko temu(ma przecież swój kąt w domu), gdyby nie fakt iż miał pewien pomysł na wolny pokój. Młodzieniec pasjonuje się muzyką. Namiętnie słucha płyt, tak! W XXI wieku nastolatek kocha zagłębiać się w świat winyli. Głównie ze względu na klimat - trzaski, jakość dźwięku, duże barwne okładki - pełny oldschool! Do tego spore głośniki, stary adapter, Grzegorz to uwielbia. Poza tym ma elektryczną gitarę, na której sam nauczył się grać. Wyprosił ten prezent na Gwiazdkę dwa lata temu. Kiedy rozpakował instrument w Wigilię to nie potrafił słowami wyrazić wdzięczności. Wykrzyczał radość i szalał ze szczęścia. Po opadnięciu emocji ojciec Grzegorza dodał informację o tym, że ten model gitary marki Ibanez pochodzi z czasów kiedy to, ta japońska firma produkowała naprawdę wartościowe instrumenty.

            Chłopak poświęcał gitarze każdą wolną chwilę. Mnóstwo godzin spędzał na wydobywaniu pierwszych dźwięków z ‘wiosła’. Mama namawiała go na lekcje gry w profesjonalnego nauczyciela. Grzegorz odrzucał ten pomysł kategorycznie, stanowczo odpowiadał: ‘Najwięksi wirtuozi sami uczyli się grać i świetnie na tym wyszli’. Dzięki samozaparciu w końcu opanował instrument. Zagrał samodzielnie ‘Enter Sandman’ Mettallici, po czym krzyczał ze szczęścia bo osiągnął sukces po dwóch miesiącach ciężkiej pracy. Pierwszą osobą której zaprezentował nową umiejętność był tata. Później mama poznała talent syna. Oprócz rodziców nikt inny nie wiedział o pasji chłopaka. Dlaczego? No cóż… Koledzy i koleżanki Grzegorza gustowali w zupełnie innej muzyce. Na korytarzach liceum królował rap, disco oraz house wraz z popem. Nastolatek pozostał więc sam, bo kiedy on studiował chwyty na gitarę do ‘Stairway to Heaven’ Led Zeppelin, to rówieśnicy słuchali cukierkowego popu spod znaku Rihanny, Katy Perry, Beyonce czy Robbiego Williamsa, One Republic, etc. Grzegorz nie rozumie znajomych ani mediów promujących współczesną muzykę. Kiedyś chciał to ogarnąć, lecz poległ- nie odnalazł nic wartościowego w popularnych kompozycjach. Zamiast tego wolał zasłuchiwać się w przeszłości. Cenił lata 60, 70, 80, miejscami również lata 90 z grungem oraz heavy metalem. Jest sam… Na szczęście Grzegorz znajdował z rówieśnikami inne tematy do rozmowy. Czuł się samotnie jedynie pod względem ulubionych zespołów i wokalistów. Albowiem mało kto słyszał nazwisko Steve Vai czy nazwę Slayer.

            Z tego powodu tak bardzo zabolała go decyzja rodziców o wynajęciu wolnego pokoju, który miał stać się ‘świątynią muzyki’, wypełnioną potężną kolekcją płyt, sprzętem grającym, no i gitarą. Byłoby to jednocześnie miejsce do ćwiczeń, a w przyszłości może małe studio nagraniowe. Ale co robić… Grzegorzowi ciężko się z tym pogodzić, ma wrażenie jakby dotknęła go niesprawiedliwość. Nie wie jak to rozwiązać. A może jeszcze nie jest za późno? Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń, jak to mówi tekst jednej z tych głupich popowych piosenek.

            Dom rodziny Kowalczyków jest dość okazały, dotyczy to zarówno wnętrza jak i jego zewnętrznej warstwy. W środku jest dużo przestrzeni, wypełnia ją słońce wpadające przez wysokie okna. Spadzisty dach koloru czerwonego i beżowe ściany zewnętrzne są przyjemne dla oka. Obraz dopełnia ogródek w którym rosną krzewy, kilka jabłoni oraz starannie pielęgnowany trawnik. Swój azyl ma tutaj także Donek, pupil rodziny - pies bernardyn. Latem w tymże ogródku odbywają się imprezy z udziałem grilla, muzyki i alkoholu(w rozsądnych dawkach). Jest pogodne lato, zatem rodzina Kowalczyków spędza czas głównie tutaj. Ale nie dziś, ponieważ za niedługą chwilę ma się pojawić pani Joanna. Chce ona obejrzeć pokój i poznać domowników zanim podejmie decyzję o wynajęciu lokum.

            Grzegorz stara się być niezauważony. Siedzi w swoim pokoju słuchając ostatniej studyjnej płyty Led Zeppelin - ‘Coda’. Album został wydany na początku lat osiemdziesiątych, już po śmierci perkusisty grupy, Johna Bonhama. Zespół był zobowiązany kontraktem z wytwórnią dlatego trzej pozostali muzycy wybrali stare utwory, które nie weszły na poprzednie płyty. Chłopak słucha uważnie winylowego krążka, już po raz czwarty. Mimo entuzjazmu jakim darzy Led Zeppelin nie znajduje na albumie ‘Coda’ nic ciekawego. Od pierwszego przesłuchania czuje, iż faktycznie są to odrzuty nie nadające się na normalną płytę. Jednak ciekawość fana wzięła górę i Grzegorz zdecydował się na zakup… niestety. Plusem jest to, że posiada teraz całą dyskografię jednego ze swoich ulubionych zespołów. Poza tym słuchanie ‘Cody’ jest na pewno lepsze niż poznanie pani Joanny.

            Andrzej i Barbara, bo tak nazywali się rodzice Grzegorza, oczekiwali na przybycie gościa. Kobieta jest lekko zestresowana, natomiast jej mąż podchodzi do spotkania z większym spokojem. Barbara od dwóch dni stara się, aby pokój prezentował się jak najlepiej. Dokładnie wysprzątała lokum, od podłogi poprzez meble aż do okien. Bez końca zmieniała wystrój, bo zależało jej na osiągnięciu efektu przytulnego miejsca do mieszkania. Mimo wielu starań oraz zapewnień Andrzeja, iż wszystko jest okej Barbara wciąż czuła niepewność. Jej zdaniem czegoś brakowało we wnętrzu, może więcej roślin albo chodnik?

            Obojgu zależy by pokój jak najszybciej znalazł lokatora. Zdecydowali się nie mówić Grzegorzowi o prawdziwych przyczynach wynajęcia lokum. Po co go martwić, tymczasem sytuacja staje się poważna. Andrzej prowadzi firmę, która od pewnego czasu dostaje mniej zleceń. Barbara pracuje jako psycholog, ale i to ledwo wystarcza. Przyzwyczaili się do wysokiego poziomu życia, więc ciężko jest zacisnąć pasa. Dlatego zgodnie ustalili, że potrzebny jest dodatkowy dochód. Wynajęcie pokoju gościnnego wydaje się rozsądne. Kowalczykowie bali się wyjawić prawdę synowi, nie wiadomo jak zareaguje. Mógłby porzucić szkołę i pójść do pracy. Wykształcenie jednak wciąż coś znaczy, lepiej nie ryzykować. Znaleźli rozwiązanie, choć musieli przy tym pokrzyżować plany Grzegorza co do jego ‘świątyni muzyki’. Nie przyszło im to łatwo, ponieważ doskonale rozumieją pasję chłopca. Mimo wszystko to rozwiązanie jest słuszne, a kiedy staną na nogi - firma Andrzeja będzie miała więcej zleceń - to wówczas z radością spełnią plany Grzegorza.

            DING - DONG! DING - DONG!

- To ona! Pójdę otworzyć - powiedziała Barbara i poszła otworzyć drzwi.

            Żona Andrzeja jest kobietą zbliżającą się powoli do pięćdziesiątki. To widać, zwłaszcza na twarzy - pojawiają się zmarszczki, kurze łapki, ale zachowała kobiecą figurę. Ma wyprostowaną sylwetkę, zgrabne nogi, kształtne biodra i piersi. Drobne dłonie, smukłe palce oraz naturalne blond włosy, które wciąż przyciągają uwagę mężczyzn. Andrzej często powtarzał sobie jak wielkie spotkało go szczęście, że spośród tylu mężczyzn Barbara wybrała akurat jego. Codziennie dziękował Bogu za to, iż budzi się obok niej.

- Witam panią, Joanna Marten. Dobrze trafiłam? Czy to dom państwa Kowalczyków?

- Tak to my. Barbara Kowalczyk - uśmiechnęła się gospodyni na powitanie. - Zapraszam do środka.

- Dziękuję bardzo, to dla pani - mówiąc te słowa podała Barbarze pudełko,

- O! Ptasie mleczko… miło z pani strony, Proszę do salonu, kawy… herbaty?

- Herbatę poproszę - odpowiedziała Joanna.

- W takim razie idę do kuchni. W salonie czeka mój mąż, ja za moment dołączę. Niech pani nie zdejmuje butów, proszę prosto i w prawo.

            Barbara skierowała się do kuchni, natomiast Joanna we wskazanym kierunku. Gospodyni pomyślała o niej ‘elegancka kobieta’, widać że kulturalna i z klasą. Ubrana w dżinsowe spodnie, białą bluzkę i czarne baleriny nie przypominała nauczycielki, raczej dobrą znajomą której nie widziało się parę lat. Jeśli spodoba jej się pokój to może się zaprzyjaźnią, kto wie?

- Witam panią, Andrzej Kowalczyk - przedstawił się wstając z fotela.

- Joanna Marten - wyciągnęła dłoń.

- Miło poznać, proszę usiąść - uścisnął jej wyciągniętą rękę. - Na długo planuje pani wynająć pokój, jeśli można wiedzieć.

- Tak od razu do rzeczy? - uśmiechnęła się.

- No przepraszam, ale o czymś trzeba rozmawiać. Prawda?

- Żartowałam pranie Andrzeju… Jeśli się dogadamy to myślę, że na dłużej. Będę uczyć w tutejszej podstawówce, więc zależy to również od tego czy będzie taka wola dyrektora szkoły, czy zechce mnie zatrzymać.

- Aha, no tak. Jak żona przyjdzie do wtedy zaprowadzimy panią do pokoju.

- W porządku - kiwnęła głową.

             Zapadła cisza, nieco krępująca cisza. Andrzej lekko speszony szukał w głowie wygodnego tematu do rozmowy dla dwojga ludzi w średnim wieku. Pustka, jakby nagle zapomniał jak się nazywa. Joanna wyczuła to i sama podjęła rozmowę:

- A czym pan się zajmuje?

- Ja… prowadzę firmę budowlaną. Remonty, wykończenia, praktycznie wszystkim się zajmujemy - nagle wróciły mu słowa. - Już parę ładnych lat jesteśmy na rynku, mamy markę i…

- Za chwilę będzie herbata - wtrąciła Barbara. - Widzi pani, a on ciągle o pracy. Mogłeś pokazać pokój Andrzej.

- Czekaliśmy na ciebie kochanie - odparł.

- Właściwie to sama zapytałam małżonka czym się zajmuje zawodowo - powiedziała Joanna.

- No dobrze, chce pani zobaczyć co mamy do zaoferowania?

- Tak, chodźmy.

- Po schodach na górę, tędy - powiedział Andrzej wskazując ręką schody na górę.

            W tym samym czasie na piętrze Grzegorz szuka wzrokiem płyty ‘Death Magnetic’ Metallici. Patrzy, rozgląda się lecz nie znajduje jej. Tylko puste miejsce, czyżby odłożył album gdzie indziej? Niemożliwe… Chyba ojciec pożyczał, bo chciał posłuchać jakiś czas temu. Na szczęście tata mógł zostawić album u siebie w gabinecie, gdzie pracuje. Idąc tam uda się chłopakowi uniknąć także spotkania z panią Joanną - babą Jagą, jak ją nazywa. Chociaż pewności nie ma. Wyszedł w pokoju i ruszył szybkim krokiem. Przechodząc obok schodów niestety trafia na rodziców oraz na panią Joannię.

- O Grzesiu! Poznaj panią Marten, to nasz syn - Grzegorz - powiedziała Barbara.

- Cześć - wita chłopaka. - Joanna - podaje mu dłoń.

- Dzień dobry - zdobywa się na wymuszony uśmiech. - Miło poznać, mam nadzieję że pokój się spodoba - w myślach dodaje: ‘Oby nie, ty stara babo Jago’.

- Za chwilę się dowiem, jestem dobrej myśli - odpowiada ze szczerym uśmiechem.

- Tato! Brałeś ode mnie ostatnio płytę?

- A… tak… zapomniałem odnieść. Jest u mnie, już przesłuchałem. Masz coś nowego, w podobnym klimacie?

- Nie, nic ciekawego się nie ukazało - skłamał.

- Dobrze, zejdziesz do nas później? - zapytał Andrzej.

- Tak, jasne… - zawahał się. - Mam coś do zrobienia, ale za chwilę przyjdę.

- Pani Joanno, prosimy. To tam - powiedziała Barbara.

             ‘Wycieczka’ ruszyła do pokoju, zaś Grzegorz skierował się do gabinetu ojca. Kiedy się tam znalazł zaczął rozmyślać o panie Joannie. Nawet nieźle się trzyma jak na starą babę, lecz nie zmienia to faktu, iż dalej nie lubi jej. Baba Jaga jest nastawiona optymistycznie co do wynajęcia pokoju i to go martwi. Jednak wciąż ma nadzieję, że coś nie spodoba się jej w ofercie rodziców. Może cena będzie za wysoka albo okolica nie spodoba się jej. A może mały sabotaż, pożar?

- Eee… Szkoda, będzie co będzie… - westchnął po czym wziął winyl Metallici i wyszedł z gabinetu ojca.

            Zgodnie z obietnicą Grzegorz zszedł do salonu, gdzie rozmawiała pozostała trójka. Już na pierwszy rzut oka widać było, iż rodzice dogadują się z Joanną. Atmosfera przyjaźni unosiła się nad nimi i raczej pewne jest, że w domu pojawi się nowy lokator. Chłopak włączał się w rozmowę tylko wówczas kiedy został o coś zapytany, resztę czasu milczał. Ukrywał złość pod maską wesołego nastolatka. ‘A żeby cię wywalili ze szkoły ty wredna jędzo’. Grzegorz silił się w duchu na złośliwości pod adresem Joanny, ale po kilku minutach odczuwał do niej coś w rodzaju życzliwości. Nie umiał tego wyjaśnić. Kobieta jest sympatyczna, miła, lubi żartować. Czyżby zauroczyła chłopaka? Nie! Demon często przybiera kuszącą postać, ale Grzegorz zwalcza tą sztuczkę. ‘Mnie nie nabierzesz, babo Jago! Zwabisz mnie do chatki z piernika, a później wrzucisz do rozgrzanego, piekielnego pieca! O nie!’ Przez Joannę stracił szansę na wymarzoną ‘świątynię muzyki’, to niewybaczalne. Chłopak przysiągł sobie, iż prędzej czy później przyjdzie jej za to zapłacić.

            Klamka zapadła, Joanna Marten uzgodniła wynajęcie pokoju od państwa Kowalczyków. Nie miała zbyt wiele toteż dobytek kobiety zmieścił się w jednej torbie podróżnej. Następnego dnia wprowadziła się do pokoju na pierwszym piętrze. Są wakacje zatem Grzegorz nie chodzi do szkoły, podobnie jak pani Joanna. Natomiast Barbara i Andrzej pracują w tygodniu, dlatego chcąc nie chcąc nastolatek spotyka babę Jagę. Nie zdarza się to często, lecz dokucza to chłopakowi, mimo to odczuwa cień sympatii do kobiety. To zagadka dla Grzegorza, tak czy owak stara się zachować dystans do Joanny. Nie zawsze się to udaje, któregoś dnia ona zapytała go przy obiedzie:

- Jak się poznaliśmy to pytałeś ojca o płytę, można wiedzieć jaką?

- Aaaa… ‘Death Magnetic’ - odpowiedział po zastanowieniu.

- Uuu… brzmi strasznie - puściła mu oczko. - Czyje to dokonanie?

- Metallici - odparł spodziewając się grymasu twarzy baby Jagi.

- O, serio? Nie śledzę ich muzyki od czasu ‘Black Album’. Słuchałam Metallici do tej płyty, odkąd zaczeli grać melodyjnie stracili w moich oczach, stali się nudnawi - jak reszta. To nie to samo co kiedyś…

- Mówi pani poważnie? - Grzegorz zrobił wielkie oczy i otworzył szeroko usta.

- Jak najbardziej! Trudno w to uwierzyć, ale byłam kiedyś młoda. Miałam, dalej mam - uśmiechnęła się. - szerokie zainteresowania. Między innymi muzykę, nawet thrash metal. ‘Master of Puppets’ to arcydzieło, tak samo jak ‘…And Justice for All’. Lata dziewięćdziesiąte popsuły wszystko, no i ten grunge… - westchnęła Joanna.

            Słowa baby Jagi wprawiły nastolatka w osłupienie. Prawdziwy szok i niedowierzanie. Pięćdziesięcioletnia kobieta, nauczycielka, a tu taka historia. Być może Grzegorz źle ją ocenił, patrzył przez pryzmat własnej mamy, która nie przepadała za taką muzyką. Zachęcony jej uwagami postanowił obronić ostatniej dekady XX wieku.

- Przecież grunge nie był taki okropny. Soundgarden czy Pearl Jam nagrywali dobre płyty. Choćby ‘Superunknown’, słuchała pani? Albo piosenka ‘Jeremy’ Pearl Jam. W 1994 roku ukazała się także świetny album ‘Division Bell’ Pink Floyd, to nie grunge co prawda, ale też dobre nuty - chłopak otworzył się przed Joanną ze swoim muzycznym gustem, chociaż chciał nienawidzić baby Jagi, to teraz nie potrafił.

- Co do Floydów to zgoda, z tymże to ostatnia płyta w ich dorobku. Zaczęli się sypać w latach osiemdziesiątych. Po odejściu Watersa, więc rozwiązanie było tylko kwestią czasu - zauważyła. - A ten cały grunge, to po prostu punk w lżejszym wydaniu. Nirvana? Takie sobie. Pearl Jam, Alice In Chains, Soundgarden też… Momentami coś dobrego, ale wyłącznie krótkimi chwilami…

- A Rage Against The Machine? To zupełnie nowe brzmienie, Tom Morello to geniusz gitary. Puszczę to pani, trzeba tego posłuchać, bo przecież nie da się tylko mówić o muzyce. To jakby…

- Tańczyć o architekturze? Frank Zappa - przerwała chłopcu. - Racja, najlepiej bezpośrednio zapoznać się z Rage Aga… Dobrze namówiłeś mnie - znów puściła mu oczko.

            Po chwili oboje znaleźli się w pokoju Grzegorza. Chłopak nie wierzy w to, co usłyszał od Joanny. Niemożliwe, wprost niesłychane. Nawet ojciec nastolatka nie miał aż takiej wiedzy o szeroko rozumianej muzyce rockowej. Do tej pory tylko z nim dyskutował o swojej pasji. Czyżby teraz odpowiednia osoba zamieszkała w niedoszłej ‘świątyni muzyki’? Co prawda ich gusty wydają się rozbieżne, ale być może znajdą nić porozumienia. Grzegorz dość szybko odnalazł winyl z napisem ‘Renegades’. Ostatnia płyta Rage Against The Machine przed rozwiązaniem grupy w 2000 roku. Chłopak włączył krążek i czekał na reakcję Joanny, nieco zdenerwowany bo do tej pory nikomu spoza rodziny nie prezentował tego albumu. Pierwsze dźwięki popłynęły z głośnika… gitara, perkusja, bas… wokal! Kobieta skupiona chłonęła muzykę nie odzywając się ani słowem. Grzegorza ogarnęła niepewność, czuł się niekomfortowo, pomyślał że lepiej byłoby gdyby wybrał inny zespół. Nagle zaczęło mu zależeć na opinii baby Jagi, mimo iż jeszcze wczoraj nie lubił jej. Oto jak rozmowa potrafi zmienić podejście do drugiego człowieka.

- Hmm… Coś w tym jest, czy to raperzy? Jacyś uczniowie Run DMC? -zapytała Joanna.

- Nie! To jest nu - metal, oni to zaczęli. Połączenie ciężkiego rocka i hip - hopu, pojawili się na początku lat dziewięćdziesiątych. Podoba się pani?

- Nie wiem, muszę posłuchać innych piosenek. Zapowiada się ciekawie. To twoja gitara, grasz na niej? - zainteresowała się instrumentem wiszącym na ścianie.

            Chłopak zaczął opowiadać o gitarze Ibanez, a w tle towarzyszyła im muzyka. Ona uważnie słuchała i co jakiś czas mówiła jak sama próbowała kiedyś grać. Nic z tego nie wyszło, ale miłość do gitary pozostała. Spędzili razem kilka godzin rozmawiając nie tylko o muzyce. Grzegorz mówił o sobie, o najbliższej okolicy, o sąsiadach, a także o szkole w której Joanna będzie uczyć. Trochę pożartowali, poplotkowali o tym i owym. Obraz jaki widział do tej pory nastolatek zmienił się. Już nie myślał o Joannie per baba Jaga, teraz to po prostu pani Joanna Marten, sąsiadka zza ściany.

            Wieczorem wrócili rodzice Grzegorza, cała czwórka zjadła wspólną kolację ciesząc się swoim towarzystwem. Atmosfera oraz posiłek dopisał, każdy opowiedział jak spędził dzień. Tuż po posiłku każdy z domowników udał się w swój kąt. Grzegorz wracając spod prysznica zwrócił uwagę na uchylone drzwi pokoju Joanny. Dostrzegł ją ze słuchawkami na uszach, widocznie słuchała muzyki wieczorami, co wcale nie zdziwiło chłopaka. Ciekawostką było to, że używała do tego celu walkmana. Dawało się to również wytłumaczyć ulubionymi nagraniami na kasetach magnetofonowych. Jednak ciekawość zżerała Grzegorza toteż postanowił zapytać Joanny co to za muzyka.

- Przepraszam - zaczął.

- Tak, słucham cię - zatrzymała odtwarzacz i zdjęła słuchawki.

- Co to za zespół, a może to pani składanka?

- Nie. To nic takiego, po prostu pozwala mi zasnąć… Stara audycja - powiedziała w nadziei iż uniknie tematu.

- To znaczy? - nie dawał za wygraną.

- Widzisz… Bliska mi osoba, ech… chyba się… Miałam syna, pasjonował się radiem, bardzo chciał prowadzić audycje na antenie… - słowa przychodziły Joannie z trudem. - Wolę o tym nie mówić, przynajmniej nie teraz… Jedyne co mi zostało po Sebastianie to, to. Kasety, walkman i słuchawki - oni. Tylko oni.

- Bardzo przepraszam… - Grzegorzowi zrobiło się głupio.

- Możesz wyjść? Chcę zasnąć.

- Tak, dobranoc pani.

            Nie odpowiedziała mu ani słowem, on zaś opuścił pokój. Joanna rzeczywiście położyła się na łóżku, oparła głowę na poduszce. Włączyła PLAY na walkmanie i kontynuowała swój wieczorny zwyczaj. Wsłuchiwała się uważnie w dźwięki zawarte na taśmie. Lata temu nie miała na to czasu, ignorowała pasję syna, za co dziś ma do siebie pretensje. Obwinia się o śmierć jedynego dziecka, patrząc na dotychczasowe życie widzi same czarne barwy, żadnego jasnego koloru. Teraz jest zbyt późno aby zainteresować się przeszłością, chociaż z drugiej strony - nie można iść do przodu nie wiedząc co było z tyłu.

 

***

            Ojciec nieznany - NN, tak to zostało napisane. To na Joannie spoczywał obowiązek wychowania Sebastiana, przy pomocy najbliższej rodziny dawała radę. Syn rósł, rozwijał się prawidłowo, trochę rozrabiał, grał w piłkę, słuchał radia. To ostatnie stało się jego największą namiętnością, do tego stopnia iż zapragnął zostać dziennikarzem radiowym. Wszystko jedno czym miałby się zajmować: polityka, sport, muzyka czy turystyka. Bardzo chciał mówić przez mikrofon tak, aby jego głos niósł się do ludzi. Z wiekiem to narastało, w końcu rozpoczął pierwsze amatorskie nagrania. Była połowa lat dziewięćdziesiątych…

            Sebastian nagrywał coś na kształt audycji, czyli najpierw swoją zapowiedź piosenki, a później nagrywał utwór z radia na kasetę. I tak powstawały jego pierwsze nagrania. Później odsłuchiwał ich i próbował wychwycić błędy, chciał się doskonalić, modulować głos. Czasami rejestrował to co wyczytał z gazet bądź też książek. Angażował się bardzo, potrafił nawet poświęcić kilka godzin w nocy jeśli uznał, że tak trzeba. Skutkiem czego chodził niewyspany, mocno senny. Odbiło się to na szkole, a mając mamę - nauczycielkę…

- Bastek(tak na niego mówiła), co się z tobą dzieje? - pytała syna.

- Nic mamo, idź spac.

- To ty, marsz do łóżka, ale już! Pierwsza w nocy jest! Jutro do szkoły! Marnujesz z tym czas, nic ci to nie da chłopie! - grzmiała Joanna.

- Co ty tam wiesz? Przekonasz się że warto! Wysłałem moje taśmy do każdej stacji radiowej, niedługo usłyszysz mnie na antenie? - argumentował.

- Co ty pleciesz dziecko?! Proszę, zajmij się nauką, wykształcenie da ci podstawę w życiu, chociaż matura. Później rób co chcesz.

- Dobrze, już dobrze - odpowiedział chłopak ze spokojem.

            Takie scenki pojawiały się kilka razy w tygodniu. W końcu miarka się przebrała. Kiedy Sebastian był jeszcze w szkole Joanna zabrała kasety z nagraniami syna i radio z jego pokoju. Schowała wszystko. Chłopak wrócił do domu, szukał swoich nagrań aż zapytał mamę:

- Nie widziałaś mojego sprzętu… i kaset? - zaczął spokojnie.

- Wyrzuciłam to, koniec mój chłopcze!

- Że co, dlaczego?!

- To przekracza wszelkie granice, oprzytomniej Bastek! Rozesłałeś te swoje taśmy wiele miesięcy temu… i co? Ktoś się odezwał?

- Nie, ale…

- Żadnych ale! - zmarszczyła brwi. - Nie nadajesz się do tego i koniec kropka. Weź się za naukę do cholery! Niedługo matura, ucz się! - powiedziała stanowczo.

- Nie rozumiesz - spojrzał na matkę ze łzami w oczach. - Oprócz radia nie mam nic. Nie jestem popularny wśród kolegów, nie mam dziewczyny ani przyjaciół… Jestem sam.

- Bo ciągle siedzisz zamknięty, wyjdź do ludzi, rozmawiaj z nimi. Ten twój pokój, tylko radio i ty. Dziwisz się tej sytuacji? Na własne życzenie siedzisz wśród czterech ścian. Zrób coś z tym! A w klasie?

- Daj spokój mamo… nie mamy wspólnego języka. Wokół nich czuję się jak kosmita. A teraz ty zabrałaś mi radio… - westchnął ciężko, a z oczu popłynęły mu łzy. - … i nagrania, moje taśmy! Nie miałaś prawa! - wrzasnął.

- Uspokój się!

            Jednak było już za późno, Sebastiana świat legł w gruzach. Nawet matka go nie rozumiała, nie akceptowała go - tak pomyślał. Chłopak nie zastanawiał się co robi, po prostu wybiegł z domu i już nie wrócił. Joanna widziała go później na identyfikacji zwłok, utopił się. Serce jej pękło. Pragnęła jedynie aby syn wyszedł na ludzi, gdyby wiedziała… Może wystarczyłaby dłuższa rozmowa z dzieckiem, aby się dowiedzieć co mu naprawdę w duszy gra. Gdyby podeszła do Sebastiana z większym zrozumieniem, ale to już przeszłość.

 

                                                           ***

 

            Pani Joanna stara się od lat zrozumieć samobójstwo syna. Nie dochodzi do niczego konstruktywnego. Leży nieruchomo wsłuchując się w głos z taśmy, taki ciepły i wyważony, kojący i nastrojowy. Spędza tak każdą noc od prawie dwudziestu lat. Pomaga jej to zasnąć, jakby Sebastian wcale nie umarł. Żyje, spełnił swe marzenie - prowadzi audycję! Mama jest z niego dumna. Cieszy się razem z nim, ma wrażenie jakby Bastek mieszkał w dużym mieście. Ma własną szczęśliwą rodzinę, jest zapracowany - robi karierę i rzadko odwiedza matkę. Wszystko gra, jest świetnie. Teraz mogę odejść, myśli Joanna. Zapada w sen, a wraz z nią ONI - walkman, kaseta oraz głos z taśmy.

 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 10 grudnia 2014 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca