I

simple_man

Dzień zaczynam zwykle wstając wcześnie rano, najczęściej o świcie, choć zdarzają mi się dni, kiedy lubię sobie dłużej pospać. To dziwne, bo w latach mojej młodości, kiedy nie musiałem wstawać do szkoły, najczęściej spałem do południa albo i dłużej. Niezależnie od pory roku ani pogody panującej na zewnątrz. Później dopiero przekonałem się, jak wiele tracę. Obecnie wczesny ranek jest dla mnie najprzyjemniejszą porą dnia. Lubię patrzeć jak wstaje dzień, jak przyroda budzi się do życia. Jest to szczególnie przyjemne w miejscu w którym mieszkam. Moja chatka (lubię to określenie, nazywam ją też domkiem) stoi na dość dużym wzniesieniu, z trzech stron otacza ją piękny las, choć zaczyna się on dopiero około dziesięciu metrów od niej. Przestrzeń między chatką a lasem wypełnia bujno rosnąca trawa, na szczęście pozbawiona chwastów i pokrzyw. Przycinam ją czasem kosą, choć nie do samej ziemi. Przed moim domem rozciąga  się biegnąca aż w dolinę polana, za którą znowu zaczyna się las. Doliną tą przepływa cudownie szumiący strumyk, z którego czerpię wodę. Nie jest to jedyny potoczek w okolicy, prawdę mówiąc jest ich mnóstwo i każdy jest na swój sposób piękny. Szczególnie lubię ten, który w pewnym miejscu tworzy mały wodospad, no może nie taki mały bo wysoki na jakieś cztery metry. Mogę tam siedzieć godzinami wpatrując się w jego wody i słuchając jego kojącego szumu. Nie mogę nie wspomnieć o widoku jaki rozpościera się przede mną, gdy tylko wyjdę na zewnątrz. Oprócz wspomnianej polany, unosząc wzrok, widzę wzgórza pokryte lasami, łąki, gdzieniegdzie zarysy potoków górskich, a także pojedyncze chatki, mniej lub bardziej oddalone od mojej. Wielokrotnie już widziałem ten krajobraz, ale za każdym razem, gdy go widzę o świcie jestem zachwycony. Wschodzące słońce, lekkie chmurki przesuwające się po niebie, a do tego wisząca nad światem mgła, tworzą niezapomniany widok. Stoję tak przeważnie dłuższą chwilę, patrząc i podziwiając, a następnie już kompletnie przebudzony, zaśmiewając się na cały głos, pędzę biegiem przez łąkę i wskakuję do strumyka. W niektórych miejscach sięga mi on nawet do pasa. Pluskam się w nim, zanurzam, ochlapuję wodą, jednocześnie przez cały czas szczękając zębami, bo woda jest prawie lodowata. Wychodzę przyjemnie orzeźwiony, choć trzęsę się z zimna. Ranna kąpiel w strumyku to dla mnie rytuał, który codziennie powtarzam, tak samo robię wieczorem przed pójściem spać. Później wracam do domku i przygotowuję sobie coś do jedzenia. Jeśli już o nim mowa, to jest to prosta, drewniana chatka, składająca się z trzech pomieszczeń. Nie wiem kto ją zbudował, ani do kogo należy. Zamieszkałem w niej, ponieważ wędrując pewnego razu po tej okolicy natrafiłem na nią. Drzwi były otwarte, w środku nikogo nie było. Miejsce sprawiało wrażenie od dawna nie zamieszkanego, poprzedni właściciel pozostawił po sobie niewiele: dwa fotele, mały stolik i starą, skrzypiącą kanapę. Oprócz tego znalazłem jeszcze ogromną ilość skór zwierzęcych, w dobrym stanie. W pierwszym pomieszczeniu zwykle śpię, czasami też sypiam pod gołym niebem, ale rzadko, ponieważ nie mogę zasnąć z uwagi na niebo. Mógłbym całą noc leżeć i wpatrywać się w gwiazdy, ani na chwilę nie zasypiając. Śpię na podłodze, na skórach, także się nimi przykrywam. Jest mi bardzo wygodnie. Druga izba to kuchnia, chociaż nie ma tu ani kuchenki gazowej, ani sprzętów typowych dla kuchni. Sam zrobiłem półki z desek, a także poprzybijałem je do ścian. Stół do kuchni też sam wykonałem. Mam kilka garnków, parę talerzy, sztućce. W trzecim pomieszczeniu znajdują się już wspomniane: fotele, kanapa i stolik. Choć są to może spartańskie warunki, to ja się tu dobrze czuję. Oczywiście cały czas mam świadomość tego, że kiedyś może pojawić się prawowity właściciel i będę musiał się wyprowadzić z tego domku. W ogóle się tym nie martwię, bo i tak nie mam zamiaru zostać tu na stałe. Ani tu, ani nigdzie indziej. W okolicy jest dużo szlaków turystycznych, często widuję ludzi pieszo wędrujących i podziwiających piękno tutejszej przyrody. Około trzech kilometrów od mojego domku znajduje się nieduże, parotysięczne miasteczko. Chodzę tam od czasu do czasu, kupić niezbędne rzeczy (np. zapałki, papier toaletowy) i oczywiście coś do jedzenia. Największą zaletą tego miasta jest bez wątpienia biblioteka. Jak na taką mieścinę jest bardzo dobrze wyposażona i często z niej korzystam. Zawsze lubiłem czytać i przez lata się to nie zmieniło. Mogę nawet powiedzieć, że nie mógłbym się bez książek obejść. Oprócz tego, że czytam sam też piszę. Przez te wszystkie lata uzbierałem tego cały stos. Piszę sam dla siebie, nigdy nie próbowałem tego wydać. Mam cały dzień do własnej dyspozycji, więc mogę w spokoju sobie poczytać, a także coś napisać, nie martwiąc się brakiem czasu. Nie mam stałej pracy, a jedyne pieniądze jakie zarabiam pochodzą od turystów, których jak wspomniałem, wielu tu spotykam. Nie jestem żadnym przewodnikiem wycieczek, ale mając dużo wolnego czasu, sam chętnie pokazuję im najciekawsze miejsca i zakątki tutejszej przyrody. Robię to dla własnej przyjemności, nie dla pieniędzy, ale zawsze coś dostanę od nich. Wystarcza mi to na zakup żywności, materiałów do pisania i innych rzeczy potrzebnych do życia. Nie mam maszyny do pisania, więc piszę w zwykłych zeszytach. Muszę jeszcze dodać, że w mojej chatce nie mam ani gazu, ani bieżącej wody, mam za to elektryczność. Aha, zapomniałem dodać, że za domkiem mam prowizoryczny wychodek. Ale to tak na marginesie. Z zarobionych pieniędzy kupuję też tytoń, który nabijam do fajki. Lubię wieczorem posiedzieć przed domkiem i popykać z niej. Ogólnie rzecz biorąc, żyje mi się szczęśliwie, choć czasem dokucza mi samotność. Ale i do niej można się przyzwyczaić. Ważne, że czuję się wolny i mogę robić to na co mam ochotę.  

 

simple_man
simple_man
Opowiadanie · 18 stycznia 2015
anonim