Nocą

Jacek Kacprzak

W absolutnych ciemnościach, niemal zupełnie po omacku, odnalazł włącznik i już po chwili światło nocnej lampki zabłysło w pokoju. Był już bardzo późny wieczór, jednak jemu nie chciało się wcale spać. Tak dokładnie to w ogóle nic mu się nie chciało, czuł dziwny opór przed robieniem czegokolwiek , choćby najprostszej rzeczy, najdrobniejszej czynności. Położył się na łóżku, włożył ręce pod głowę. Wokół panowała absolutna cisza, tak jakby był zupełnie na całym świecie. Po ulicy nie przejechał żaden spóźniony samochód , za ścianą sąsiedzi zachowywali się wyjątkowo bezgłośnie i w ogóle było jakoś tak pusto.

Poprawił poduszkę pod głową, ale chyba tylko dlatego, żeby zakłócić ten niesamowity spokój. Znów cisza. Co za noc! Niemniej jutro nastanie równie pusty, szary dzień. Szara niedziela po bezbarwnym tygodniu. Przeszło mu przez głowę, że to potworne nie mieć do kogo się odezwać. Ale nie tak jak zazwyczaj się to robi, uważając na każde słowo, lecz tak po prostu, mówić i słuchać, a może nawet najzwyczajniej milczeć.

Wziął telefon, postawił go sobie na piersiach i oparł na nim dłonie. „Do kogo tu zadzwonić o takiej porze?” – przemknęło mu przez głowę, ale wiedział, że znajduje się w takim stanie, że na pewno kogoś znajdzie. Z namaszczeniem podniósł słuchawkę i ostrożnie wykręcił numer. W słuchawce zaterkotało i usłyszał przerywany sygnał. Coś trzasnęło.

- Słucham - usłyszał po drugiej stronie.

Głos nie był zaspany.

- Cześć – powiedział.

- Cześć – odparła bez cienia irytacji.

- Śpisz już? – zapytał.

- Jeszcze nie, ale leżę już w łóżku.

- Czytasz coś?

- Nie, po prostu leżę. Jest ciemno i cicho, to mnie uspokaja.

- A czy światło się świeci?

- Nie, jest zupełnie ciemno.

Wyciągnął rękę i zgasił lampkę. W pokoju zapanował mrok. Jedyne co widział to jaśniejszy prostokąt okna i pełno gwiazd na niebie.

- Ładne dziś niebo – powiedział.

- Szkoda, że go nie widzę. Mam zasłonięte okna – zmartwiła się – Opowiedz mi o nim.

- Jest naprawdę piękne. Wygląda jakby ktoś potłukł bombkę z choinki i rozsypał po niebie. Miejscami jest więcej okruchów, czasem mniej, ale wszystkie błyszczą i zdają się być tak blisko, że można je zagarnąć ręką.

- Poczekaj chwilę – usłyszał.

Zapadła cisza. W słuchawce szumiało odlegle, jakby drugi aparat znajdował się na plaży. Coś trzaskało czasem delikatnie i ledwie słyszalnie terkotało.

- Masz rację – zabrzmiał lekko zdyszany głos.

- Co robiłaś? – zapytał.

- Odsłoniłam okno i patrzę na niebo razem z tobą.

Zamilkli.

- Wiesz co? – powiedział – Gdy powiem trzy, cztery to uśmiechniemy się do siebie, co ty na to?

- Świetnie!

- Uwaga, trzy...cztery! – powiedział i uśmiechnął się.

Poczuł się wspaniale. „To cudowne, że ktoś się uśmiecha się do ciebie, mimo, że cię nie widzi” – pomyślał.

Milczeli.

- Czy widzisz ten jasny punkt przesuwający się po niebie? – usłyszał.

- Nie, u mnie nie ma.

- Leci dość szybko. Jak myślisz, co to jest? – zapytała.

- Nie wiem. Pewnie samolot.

- Pewnie tak. Ciekawe dokąd leci?

- Na pewno bardzo daleko, tam gdzie teraz jest dzień – ocenił.

- Pewnie tak – westchnęła – Chciałabym polecieć samolotem w nocy.

- Z pewnością kiedyś polecisz.

- Z drugiej strony to chyba bała bym się trochę.

- To nic strasznego, trochę jak rejs łodzią podwodną w akwarium pełnym atramentu.

- Brrrrrr.

Zamyśliła się.

- Leciałeś już kiedyś? – zapytała.

- Tylko raz – odparł.

- Bałeś się?

- Tak, ale byłem wtedy jeszcze bardzo mały.

- A teraz bałbyś się?

- Pewnie też trochę.

Zamilkli ponownie. Wydawało im się, że leżą tuż obok siebie i patrzą w to samo okno, że czują niemal swoje ciała, zapach, oddech.

- Spadająca gwiazda! – powiedzieli niemal jednocześnie i roześmieli się.

- Pomyślałaś sobie życzenie? – zapytał.

- Tak, a ty?

- Też.

- Ciekawe czy się spełnią?

- Na pewno, ale nie można ich nikomu wyjawić.

Westchnęła.

- Dziękuję – powiedział.

- Za co?

- Nie wiem dokładnie, za niebo, za szum w słuchawce, za gwiazdy i za twój głos. W ogóle za wszystko.

- Dlaczego akurat mnie? – zdziwiła się.

Nie odpowiedział.

- Już późno, na pewno jesteś zmęczona.

- Trochę, ale tylko odrobinę.

- Wiem, że chce ci się spać – powiedział z troską.

- No dobrze, ale zadzwonisz jeszcze kiedyś?

- Na pewno. Dobranoc.

- Dobranoc.

Odłożył słuchawkę i zamknął oczy. „Czy to wszystko nie jest głupie?” - pomyślał. Nawet gdyby chciał, nie mógł do niej zadzwonić. Wykręcił przecież zupełnie przypadkowy numer.

Jacek Kacprzak
Jacek Kacprzak
Opowiadanie · 28 września 2001
anonim