Trzepak

moonky

  

 

    Wracając z pogrzebu swojego kolegi Kuba ciągle myślał o Pawle. Młody mężczyzna umiera przez alkohol, przesadził z wódką, tym razem organizm nie wytrzymał morderczej dawki etanolu. Kubę ogarnął smutek odkąd dowiedział się o tej tragedii, w końcu znał Pawła od małego, w dzieciństwie stanowili nierozłączny tandem. Gdzie jeden tam i drugi. Wszędzie razem, począwszy od piaskownicy poprzez boisko piłkarskie aż po jazdę rowerami. Wspólna klasa w podstawówce, a później gimnazjum. Dopiero szkoła średnia ich podzieliła. Wspominając dawne czasy Kuba był tak zamyślony, że nie zauważał deszczu, który moczył mu włosy. Idąc przez kałuże nie czuł jak buty nasiąkają mu wodą. Zewnętrzny świat ustąpił teraz temu wewnętrznemu, w Kubie grały na przemian smutek, złość oraz bezradność. Nie zapobiegł śmierci Pawła, czy w tej historii jest i dla niego rola? Gdyby utrzymywali ze sobą kontakt, choćby tylko od czasu do czasu, nawet telefon mógłby mieć znaczenie. Nie, nic z tych rzeczy. Nawet widząc się na ulicy odwracali od siebie głowy. Zupełnie jakby się nie znali, obcy ludzie. Kuba poczuł rosnący wyrzut sumienia na swoich barkach, niczym głaz niesiony na plecach ciążył mu zginając go w pół.

 

- No proszę… Kubuś!
- Och… dzień dobry pani… - odpowiedział wyrwany z zadumy. - Miło panią widzieć - skłamał z krzywym uśmiechem.
- Ale wyrosłeś, a pamiętam cię takiego małego, jeszcze brzdąca, a tu proszę… Dorosły mężczyzna!
- No tak… - odparł zmieszany.
- Rzadko tu bywasz, ładnie to tak. Mógłbyś częściej odwiedzać rodziców i mnie przy okazji. Zawsze cię lubiłam - stwierdziła.
- Właśnie idę do nich - odpowiedział, a w myślach dodał: ‘ale nie do ciebie, wredna babo!’
- O! To dobrze, to tacy porządni ludzie. Ożeniłeś się? - spytała szczerząc zęby.
- Nie… jeszcze za wcześnie dla mnie…
- Chyba lubisz kobiety, taki przystojniak jak ty na pewno ma powodzenie - mrugnęła do niego okiem.
- Nie narzekam, ale na małżeństwo za wcześnie.
- No dobrze… Wybacz Kubuś, ale śpieszno mi. Odwiedź mnie czasem, będzie mi miło.
- Będę pamiętał, też muszę już iść - poczuł ulgę na wieść, że ta wścibska jędza sobie pójdzie.
- Papa - pomachała dłonią.
- Do widzenia.

 

    Kobieta oddaliła się zabierające sobą potężny odór, chyba perfum, od których Kubie przewracało się w żołądku. Nie miał o pani Krystynie najlepszego zdania. Straszna plotkara, a do tego donosicielka. Swego czasu przeszkadzał jej hałas bawiących się dzieciaków, w tym Kuby. Nasłała nawet dzielnicowego, a ten co chwila pojawiał się zwracając uwagę wesołej gromadce. Rzecz jasna nie powiedział komu przeszkadzał gwar na podwórku, ale była to tajemnica Poliszynela. Innym razem pani Krystyna zabiegała o likwidację ławek przed blokiem. Uparcie twierdziła, że zbiera się tam młodzież i pije piwo, przeklina oraz terroryzuje mieszkańców bloku. Kompletny absurd, tak naprawdę rzadko kiedy ktokolwiek siadał na tych ławkach. Jednak zamieszanie powstało, głupie babsko chodziło po mieszkaniach i zbierała podpisy pod petycję o likwidacji ławek. Na szczęście praktycznie każdy ją zignorował.
    Powiedziała do Kuby: ‘ Zawsze cię lubiłam’. Co za brednie, pomyślał. To już zapomniała jak to zganiała go z trzepaka. Musi chodnik wytrzepać, jęczała. Ustępował jej, w końcu to dorosła kobieta, ale Kuba nigdy nie widział aby kiedykolwiek miała trzepaczkę w ręku, nie mówiąc o chodniku. Pani Krystyna lubiła siać zamęt, zawsze musiała mieć rację. Stara panna i to dosłownie, lecz nie ma co się dziwić, jaki facet wytrzymałby choćby jeden dzień z taką natrętną babą? I jeszcze to bezczelne pytanie: ‘Ożeniłeś się?’ Hipokrytka, pomyślał Kuba.
    Ta chwilowa wymiana zdań wytrąciła go z rozważań o zmarłym koledze. Szedł zatem do domu rodziców, tu nie okłamał pani Krystyny. Teraz Kubie towarzyszył deszcz, co chwila słabnący i nabierający na sile, na przemian. Jakby ktoś bawił się kurkiem od kranu. Chcąc nie chcąc musiał przyznać wrednej babie rację, dawno go tu nie było. Schodząc po schodach ujrzał trzepak, ten sam z którego sąsiadka potrafiła zrobić sprawę. Będąc nastolatkiem Kuba spędzał tutaj długie godziny, zwłaszcza latem. Razem z Pawłem zresztą, to ich miejsce. Kierowany nagłym impulsem ruszył do trzepaka. Wszedł na trawnik nasiąknięty wodą, ale w ogóle nie zwracał na to uwagi, bo przecież i tak miał przemoczone stopy. Doszedłszy celu od razu zauważył, iż góruje wzrostem nad trzepakiem, a poza tym prawie nic się nie zmienił. Wciąż straszył brązem pomieszanym z rdzą, obdrapany, poobijany i… zimny. Obiema dłońmi złapał górnej, mokrej poręczy i podciągnął się siadając tym samym na dolnej poprzeczce. Jak za dawnych lat, poczuł znajomy chłód pod tyłkiem, mimo to było mu tu dobrze.
    Kuba wiedział iż powinien już być w rodzinnym domu, ale na trzepaku trzymało go coś nie do opisania. Po prostu musiał tu trochę posiedzieć. Od razu powróciły wspomnienia, te dobre i te złe. Przez lata ten trzepak stanowił bramkę, na którą padały strzały piłki. Najgrubszy kolega na bramkę, a reszta chłopaków do drużyna napastników, nie było defensywy. Jako że to Kuba wyglądał na najlepiej odżywionego to on zostawał najczęściej golkiperem. Nie przeszkadzało mu to, miał nawet rękawiczki aby lepiej wczuć się w rolę bramkarza. Paweł bardzo lubił piłkę nożną, zarzekał się że będzie grać w Manchesterze United, w ataku. Dziecięce marzenie…

                    

XXX

 

    Końcówka lat dziewięćdziesiątych, dzień finału Ligi Mistrzów w piłce nożnej. Spotykają się drużyny Bayernu Monachium i Manchesteru United. Jest wiosna, pora późno popołudniowa, a grupa chłopaków gra w piłkę pod blokiem, dokładnie trójka młodych. Na bramce(trzepaku) stoi Kuba, natomiast Paweł i Krystian kiwają się między sobą. Jeden chce ograć drugiego i zdobyć gola. Futbolówkę przy nodze prowadzi Paweł, osłania się od rywala bokiem, chroniąc piłkę.

 

- Andy Cole idzie na lewo, Lothar Matheus rozpaczliwie stara się mu przeszkodzić…
- Ty! Szpakowski… - śmieje się Krystian.
- Grać nie gadać! - krzyczy Kuba. - Oliver Khan strzeże bramki, finał na Camp Nou wciąż nie rozstrzygnięty…
- Zaraz będzie po meczu! - wtrąca Paweł.

    Nagle ‘Andy Cole’ podbija piłkę, a gdy ta jest w powietrzu Paweł strzela. Futbolówka leci szybko na bramkę, ale ‘Oliver Khan’ odbija ją ręką i ta wylatuje ponad poprzeczką.

- Rożny!
- Sam chcesz go rozegrać? - dziwi się Krystian.
- No dobra twoja - z niechęcią mówi Paweł.

 

    Teraz w ataku Bayern, Kuba podaje piłkę do Krystiana, a ten oddala się nieco z nią, po czym patrzy na rywali. Nic nie mówi tylko zaczyna biec, a futbolówka toczy się przy jego prawej nodze. Paweł wykonuje wślizg, lecz nieudany, ‘Lothar Matheus’ mija ‘Andy’ego Cole’a’ i jest sam na sam z ‘Peterem Schmeichelem’.

 

- Czy to jest decydująca akcja meczu?! Cały Manchester ma pełne gacie! - krzyczy Kuba.

    Tymczasem Krystian tańczy z piłką i niespodziewanie oddaje lekki strał wewnętrzną stroną stopy, futbolówka toczy się obok ‘Schmeichela’ i odbijając się od słupka wpada do bramki.

- GOOOL! Bayern na prowadzeniu, koniec spotkania, puchar Ligi Mistrzów jedzie do Monachium!

     Paweł idzie wolno w stronę trzepaka, ironicznie się uśmiecha. Krystian triumfuje, łapie piłkę i biega z nią pod pachą trzymając jednocześnie pięść w górze. Kuba patrzy na tą scenkę i bije mu brawo.

- Co się tak cieszysz? W prawdziwym meczu do Manchester wygra, Niemcy nie maja szans.
- Zobaczymy jak będzie, na razie górą Bayern! - cieszy się Krystian.
- Ma rację… ciemno się robi… niedługo finał. Nie chce mi się już grać. Dawaj piłkę, idę na chatę…
- No dobra… masz…
- Zobaczycie! Czerwone Diabły rozjadą Szwabów! - krzyknął Paweł.

 

                XXX

 

    Siedząc na trzepaku Kuba uśmiecha się wspominając tamten wieczór i następny dzień. Wtedy to Paweł chodził dumny jak paw, brakowało mu tylko barwnego ogona. Zamiast tego rozpromieniony wśród kumpli powtarzał: ‘A nie mówiłem’. Albowiem finał Ligi Mistrzów 1999 roku rozegrany na Camp Nou został dobrze zapamiętany. Bayern Monachium przez długi czas prowadził z Manchesterem United 1:0. W doliczonym czasie gry Czerwone Diabły miały rzut rożny. Dośrodkowanie Beckhama i po chwili goli Teddiego Sheringhama. Chwilę później kolejny korner… gol Ole Gunnara Solskjaera, 2:1 dla United! Wielokrotnie powtarzano ujęcie przedstawiające Lothara Matheusa, który po drugim golu wpadł do bramki i utkwił przerażony, zszokowany wzrok w kamerę. Obraz klęski Bawarczyków zapadł w pamięć, obok dwóch goli Manchesteru. Dramatyzm tego finału Ligi Mistrzów przebił 6 lat później mecz w Stambule, Liverpool z AC Milan. 3:0 do przerwy dla Włochów, 3:3 po 90 minutach, tak samo w dogrywce i tańczący w bramce Liverpoolu Jerzy Dudek broniący strzały zawodników AC Milan. Triumf The Reds! Jednak Paweł uparcie twierdził, iż najpiękniejszy finał Ligi Mistrzów to ten z 1999 roku.
    Miłe wspomnienia, w zasadzie dzieciństwa, bo chłopcy mieli wówczas tylko po 12 lat. Wszystko wydawało się cudowne, młodzieńcze marzenia o sławie, pieniądzach za granie w ukochany futbol. Niestety rzeczywistość najczęściej gorzko weryfikuje dziecinne fantazje. Jest takie powiedzenie: ‘Chcesz aby Bóg się pośmiał? Opowiedz mu o swoich planach’. Tak dla Pawła jak i dla Kuby wystarczyło parę lat, a mogli się o tym przekonać na własnej skórze.

    Deszcz nieco osłabł, ale wciąż moczył okolicę. Mimo to Kuba siedział na trzepaku wpatrzony w bloki, pośród których się wychowywał. Ciemno, mokro, a jednak jest mu tutaj dobrze. Jakby to miejsce chroniło go przed tym wszystkim co złe. Azyl… Bezpieczna przystań gdzie można znaleźć schronienie. Wiele razy uciekał właśnie pod trzepak, zazwyczaj przed chłopakami z innego osiedla. To stanowiło granicę, tu prześladowcy nie docierali. Nie chodziło raczej o sam trzepak, bardziej o okna mieszkań, za którymi byli dorośli, w razie czego zdolni zareagować gdyby coś groziło ich dzieciom. Trzepak był tylko symbolem. DZYŃ! DZYŃ!

 

- Halo?
- Cześć Kubuś, jak się trzymasz? Już po wszystkim?
- Tak mamo… okej…
- Wiesz… będziemy z tatą gdzieś za godzinę dopiero. Poczekasz na nas? Pewnie pada, może pójdziesz do kogoś z sąsiadów, co?
- Dobrze, tak zrobię.
- No to do zobaczenia.

 

    Ten telefon sprawił, że Kuba ma jeszcze trochę czasu dla siebie. Nie ma zamiaru chronić się przed deszczem u któregoś z sąsiadów rodziców. Na pewno nie u pani Krystyny! Przecież opady nie są aż tak dokuczliwe. Poza tym siedzenie na trzepaku daje mu pewien komfort, tutaj może na spokojnie wspominać. Kuba spoglądając wstecz dostrzega rzeczy, które wydawały mu się wówczas błahe, bez większego znaczenia. Zaś teraz były to sygnały pierwszych różnic pomiędzy nim, a Pawłem. To także miało miejsce przy trzepaku.

 

                        XXX

 

    Chłopcy poszli razem do pobliskiego gimnazjum, ta sama klasa. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło, wciąż razem grali w piłkę, jeździli na rowerach czy też wygłupiali się. Pewnego dnia Kuba poszedł do Pawła, zapukał do drzwi, miał piłkę pod pachą. Otworzyła mu jego starsza siostra, poinformowała gościa iż Paweł gdzieś wyszedł. Okej, sam pogram - pomyślał Kuba. Wracając spotkał Krystiana, który też chciał pobiegać za piłką. Poszli obaj pod trzepak, a tam zaskoczył ich widok Pawła oraz paru innych nastolatków. Część z nich stała, niektórzy siedzieli na poręczy. Kuba i Krystian wiedzieli, że są to chłopaki ze starszych klas gimnazjum, ale do tej pory nie kręcili się tutaj. Kiedy podeszli do trzepaka i chcieli zagrać w piłkę, to usłyszeli od jednego ze starszych: ‘Spadajcie!’ Nastolatek wyglądał groźnie, był wysoki i dobrze zbudowany jak na gimnazjalistę. Jego wyraz twarzy oraz pewność siebie podziałały na Kubę i Krystiana. Tymczasem Paweł w ogóle nie zareagował, odwrócił wzrok od kumpli z podwórka. W końcu ‘futboliści’ ustąpili, poszli na szkolne boisko nie chcąc mieć kłopotów. Milcząc oddalili się aż zniknęli z oczu starszych i Pawła. Będąc sami podjęli próbę zrozumienia tego co się stało.

 

- Ty! Co to miało być? - zaczął Krystian.
- Mnie pytasz? A skąd mam wiedzieć?
- Paweł z tymi? Czego u nich szuka?
- Zwąchał nowych ziomków widocznie - odparł Kuba.
- Bez sensu, ani słowem się nie odezwał. Zupełnie jakby nas nie znał.
- Nie wiem co się z nim dzieje…

 

    Pytania które chłopcy sobie zadawali pozostawały bez odpowiedzi. Następnego dnia Kuba spotykając Pawła zagadnął go o wczorajsze zdarzenie. Ten odpowiedział mu, iż trzyma ze starszymi dla bezpieczeństwa.

- A myślisz, że czemu nas nie kocili, co? Kumpluje się z nimi abyście wy mieli spokój - zapewniał.

    Kuba mu uwierzył, lecz kontakt z Pawłem miał teraz sporadyczny. Widywali się jedynie w szkole, wspólny czas poza budą praktycznie nie istniał. Od tego incydentu pod trzepakiem, pod ICH trzepakiem, zaczął rosnąc pomiędzy nimi niewidzialny mur. Zresztą gołym okiem było widać, że zachodzą zmiany. Paweł rozkojarzony, sprawiał wrażenie nieobecnego. Zniknęła również jego dawna energia, wszelkie czynności wykonywał mechanicznie. Zupełnie jakby jego głowę zajmowały jakieś sprawy, którymi nie miał zamiaru się z nikim dzielić. Wyraźnie chłonął go inny świat, Kubie kompletnie obcy. Zaś kiedy pewnego dnia wyczuł od Pawła alkohol to zaczął się naprawdę martwić o kumpla.

 

- Wali od ciebie wódą!
- Możliwe…
- Pijesz, no co ty?…
- Daj spokój, pomaga na stres…
- A co ty masz za zmartwienia? Nic nie mówisz?
- Co mam gadać? Weź spadaj!

 

    Jak się później okazało ojciec Pawła poważnie zachorował, a niedługo potem zmarł. To pogorszyło zachowanie chłopaka. Stał się agresywny, nie pojawiał się w szkole, a nawet kiedy w niej był to do nikogo się nie odzywał. Milczał uparcie, natomiast wszelkie próby nawiązania kontaktu kończyły się krzykiem i agresją. Poza szkołą Paweł zadawał się z różnymi dziwnymi typami, także spoza gimnazjum. Mimo wszystko uczył się, co było najbardziej zaskakujące dla całej klasy. Zaliczał bez problemu testy, klasówki oraz prace klasowe, przygotowany do lekcji jak należy. Dlatego też spokojnie ukończył gimnazjum, a następnie poszedł do gastronomika, na kucharza. Wówczas wydawało się, iż wraca stary, dobry kumpel - Paweł. Sam zagadnął Kubę pewnego dnia, było jak dawniej, jakby nigdy nie zmieniało się jego zachowanie.

 

- Stary, zostanę kucharzem! Zrobię staż, przyjmą, mnie do roboty, po paru latach zostanę szefem kuchni. Trochę odłożę i będę mógł otworzyć własny lokal. Wyobraź to sobie!
- No fajnie… Niezły plan…
- Pewnie. Zobaczysz! Spoko buda, gdzieś w centrum, szyld UCZTY U PABLO, to będzie ekskluzywna knajpa, sam ułożę menu, tylko moje autorskie przepisy, wszystkie potrzebne bajery, kelnereczki… Każdy znajdzie coś dla siebie. Uda się! Ludzie zawsze będą jeść.

 

    Tymczasem Kuba wybrał ogólniak, jeden z lepszych w mieście i cieszył się podwójnie. Po pierwsze trafił do wymarzonej szkoły, dzięki której łatwiej dostanie się na dobre studia. Po drugie Paweł znów zachowywał się normalnie. Tamten epizod, ciągnący się przez większość gimnazjum, miał już za sobą. Jednak Kuba wciąż nie mógł zastać go w domu, nigdy Pawła nie było. Niepokojące, ale chłopak to lekceważył, wtedy nie widział w tym nic złego…
    Nadszedł wrzesień i wydawało się, iż Kuba niesłusznie martwił się o Pawła. Spotkali się parę razy jadąc do swoich szkół autobusem. Wymieniali pierwsze wrażenia, różnice były spore, choćby to że trzeba zaliczyć każdy sprawdzian, nie można odpuścić jednego czy dwóch i mieć nadzieję, iż nauczyciel wyciągnie średnią ze wszystkich ocen. Spotykali się chłopaki tak przez miesiąc, po tym czasie Paweł zaczął znowu jakby gasnąc, Kuba widział to w jego oczach. Powrócił zapach alkoholu, z początku było to ignorowane, ale w końcu:

 

- Stary! Wali ci z gęby jak z gorzelni, musisz tyle chlać?
- Wyluzuj, to pomaga mi przetrwać…
- Chyba masz problem! - krzyknął Kuba.
- W pełni nad tym panuję, piję tylko kiedy potrzebuję…
- A jak w gastro? - zmienił temat.
- Co ty policja? Przesłuchanie!
- Tak tylko zapytałem… Cicho…
- Za dużo tego… O! Mój przystanek…

 

    Po tej rozmowie Paweł zniknął, Kuba przez długi czas nie mógł go spotkać. Jakby zapadł się pod ziemię, nic… żadnych wieści. Ostatecznie Kuba doszedł do wniosku, że faktycznie - nic mu do tego. Niech Paweł sam sobie radzi, skoro twierdzi iż panuje nad alkoholem, a nie odwrotnie to okej. Co on, jego matka albo siostra żeby go pilnować. Kuba zajął się swoimi sprawami i praktycznie zapomniał o kumplu, jeśli rzeczywiście mógł tak jeszcze o Pawle myśleć. Chodzi do ogólniaka, ma nowych znajomych, nawet spoko ludzie, nawet nauka idzie dobrze. Na dodatek spotyka się z dziewczyną, ma na imię Iwona. Wszystko układało się jak trzeba, żadnych rys. Jednak wciąż coś w środku nie dawało mu spokoju. Czuł nieopisany lęk, żadne słowa nie potrafiły tego wyjaśnić. Po prostu siedziało to pod jego skórą. Paweł… Mimo to nie wiedział co ma robić, chciał ale…

 

                        XXX

 

    Słońce pojawiło się na niebie, chmury się rozstąpiły, ustał deszcz. A Kuba siedzi samotnie na trzepaku. Na pogrzebie Pawła nie uronił ani jednej łzy, lecz teraz oczy miał mokre. Mimo wolnie zaczął płakać. To mogło być wtedy, pomyślał. Niczego nie zrobił, nie nawiązał kontaktu z Pawłem, był zbyt dumny. Honor nie pozwolił mu się zniżyć do tak prostego gestu jak odwiedzenie starego kumpla, jeszcze z czasów dzieciństwa. Egoizm wziął górę, zero empatii, nawet wcześniej nie reagował, nie powiedział Pawłowi wprost: ’Ogarnij się!’ Teraz jest już za późno, zdecydowanie za późno. Mógł go ocalić, Kuba przypomniał sobie jak spotkali się po raz pierwszy od tej kłótni w autobusie. Obaj byli już innymi ludźmi, jeszcze wtedy można było coś zrobić… To ich ostatnie spotkanie. 

 

                        XXX
    
    Kuba wracał do domu z zajęć na uniwersytecie. Mimo iż zegar wskazywał godzinę 21 to wciąż było dość widno. Nic dziwnego o tej porze roku, wszakże wiosna w pełni. Jednak aż taka jasność była niezwykła. Zupełnie jakby zapowiadała coś wyjątkowego. W zasadzie to właśnie miało za chwilę spotkać Kubę. Idąc do mieszkania chłopak spojrzał odruchowo na trzepak, stała przy nim jakaś postać. Zwrócił na to uwagę bo zazwyczaj nie ma tam nikogo o tej porze. Za czasów Kuby gwarno tutaj bywało, nawet wieczorami, nie to co teraz.
    Chłopak skupił się na tym co obserwował, nieokreślony człowiek stał oparty o trzepak. Ubrany w ciemną bluzę polarową, czarne dżinsy oraz trampki. Włosy ciemny blond, a jako że odwrócony tyłem to nie widział twarzy nieznajomego. Lekko przygarbiony ktoś szukał czegoś w kieszeni spodni. Gmerał i gmerał aż wyciągnął zapalniczkę, wyprostował się a następnie wyjął z bluzy paczkę papierosów. Klął coś pod nosem, ale dla Kuby było to niezrozumiałe. Drżącą dłonią dobył szluga, włożył go do ust. Odpalił papierosa i zaciągnął się nim, najwyraźniej tego mu było trzeba. Wypuszczając dym powoli odwracał się w stronę Kuby, a ten od razu rozpoznał w nieznajomym Pawła. O rany, pomyślał. Zmienił się nieco od ich ostatniego spotkania, stał się chudszy, ubranie wręcz wisiało na Pawle, zapadłe policzki, szramy na twarzy, zaś włosy przetłuszczone i zaniedbane. Kierowany nagłym impulsem podszedł do dawnego kumpla. Kuba nie wiedział jak zacząć, co powiedzieć. Uznał iż najlepiej będzie jak pozwoli, aby to Paweł mówił. Sam będzie słuchał, jeśli potrzeba to odpowie. A co jeżeli ten go nie pozna?

 

- O! Siemka Kubie… Co tam? W ogóle cię nie widać, kanałami się poruszasz? - zaczął Paweł.
- Taa… informacyjnymi - uśmiechnął się nieznacznie, rad że ten jednak go poznał.
- Co ty… kopę lat, jak to się mawia, prawda… - zaciągnął się szlugiem ukazując pożółkłe zęby. - Wyglądasz niczym studencik! He, He, He…
- Może dlatego, że studiuję - w uszach Kuby zabrzmiało to niewłaściwie, jakby się wywyższał. - A ty co porabiasz?
- Ciągle ciekawski, nic się nie zmieniasz… - momentalnie spoważniał. - Robi się to i… owo. Trzeba za coś żyć, rozumiesz? Chcesz wiedzieć co z gastro? Gówno! Jebana strata czasu… - cisnął papierosem o ziemię. - Tyle ci powiem!
- Przecież chciałeś…
- Srałeś! - oczy Pawła wypełniły się gniewem. - Weź daj spokój… Ech… Nie żałuję w każdym razie, że mnie wywalili… Nie, ani trochę. Poszedłem do roboty, wyprowadziłem się od starej, sam sobie pan… Robię co chcę…
- To znaczy… - przerwał mu Kuba.
- Zawsze byłeś wścibski, wiesz! Na tych studiach jeszcze ci to rozwinęli chyba. Tak czy inaczej… Nie podobało się jej, że piję od czasu do czasu. Co ją to obchodzi? Za moje chlałem… Tak jak teraz.

 

    Kuba stał osłupiały nie mając pojęcia co mu odpowiedzieć. Na usta cisnęło mu się pytanie DLACZEGO TYLE PIJESZ? Jednak bał się je zadać, czuł iż Paweł gotów jest wpaść w szał. Poza tym dostrzegł coś w jego oczach. Najpierw sądził, że jest to błysk, ale po chwili wyglądało to jak kawałki szkła. Ostre krawędzie wypełniały Pawłowi oczy, zniekształcały mu obraz rzeczywistości. Czy to dlatego tworzył swój świat, w którym tylko on jest panem i władcą. ‘Robi się to i… owo’ - to może oznaczać wszystko, od sprzedawania złomu poprzez kradzież po pracę urzędnika, a na dyrektorze spółki skarbu państwa kończąc. Z tymże prawdopodobieństwo tych dwóch ostatnich jest dla Pawła raczej zerowe. Co teraz, pomyślał Kuba. Przytakiwanie?


- Skoro tak ci wygodnie - powiedział bez przekonania. - A wojsko cię nie ścignęło? - zmienił temat.
- Udałem wariata i po sprawie - Paweł uśmiechnął się z dumą. - Wiem co możesz sobie myśleć Kubie. Głupek zjebał sobie życie. Chleje i kradnie! Mam rację?
- Nie… czemu?
- He, He, He… masz to wypisane na twarzy. A powiem ci jedno - ja jestem naprawdę wolny. Ty za to musisz być tu i tu, o tej i o tej godzinie. Po studiach dalej tak będzie, w pracy czy gdziekolwiek indziej. I tak do usranej śmierci. Ja jestem ponad to! - krzyknął Paweł. Czaisz? Do tego trzeba dążyć! Wolność, stary…
- Serio, to jest twój sposób na życie?


    W chwilę po wypowiedzeniu ostatniej sylaby Kuba pożałował swojej uwagi, ale nie mógł się powstrzymać. Nie rozumiał co za brednie wygaduje to coś, co kiedyś było jego kumplem. Paweł miał marzenia, plany, a teraz… Nie ma nic. Zawładnięty alkoholem tłumaczy własną nieudolność, ubiera w filozofię staczanie się na dno. Wygląda strasznie, jest zaniedbany, niechlujny i jeszcze to szkło w oczach. Kubie ten element najbardziej się nie podoba. Patrzy jak Paweł stoi przed trzepakiem i spogląda na niego pogardliwie. Obaj startowali z tego samego miejsca, a jednak ich losy potoczyły się tak różnie. Kuba oczekiwał riposty do Pawła, a tu cisza… Tylko wiatr zerwał się na chwilę…

 

- Przepraszam Paweł… Staram się zrozumieć…
- To już nieważne stary. Muszę iść, mam sprawy - podał kumplowi rękę - Trzymaj się! I powodzenia… - uśmiech na moment rozświetlił jego oblicze.
- Na razie… Uważaj na siebie…
- Będę… jestem wolny… cześć…

 

    Kuba stał jeszcze chwilę przy trzepaku patrząc na Pawła, który szedł lekko przygarbiony. Poczuł, że musi coś powiedzieć koledze, ale język stanął mu kołkiem w gardle.

 

                        XXX

 

    Tak to wyglądało parę lat temu, a dziś Kuba stał jak wówczas, parę kroków od trzepaka, patrząc w miejsce gdzie ostatnio widział Pawła. Tyle że jego już nie ma, odszedł na zawsze. On sam znalazł odpowiedź na dręczące go pytanie, tak! Jest w tej tragedii i jego wina, bo gdyby tylko przezwyciężył strach, gdyby miał więcej odwagi w sobie tamtego dnia, to być może wpłynąłby na kumpla. Tymczasem okazał się tchórzem, w tej chwili mówiło mu to sumienie. Ta sprawa będzie go dręczyć, ale czy tak chce zapamiętać Pawła? Nie!
    Kuba chce mieć w pamięci najlepszego kumpla, tego z podstawówki. Wesołego psotnika, pełnego energii i wigoru, ścigającego się z nim na rowerze, tego który świetnie gra w piłkę. Mającego marzenia o byciu zawodnikiem Manchesteru United, o bohaterze finału Ligi Mistrzów strzelającego zwycięskiego gola. Na stare lata widzi Pawła otwierającego własną restaurację. Wyjątkowy lokal z dobrym jedzeniem, a w nim pełno zadowolonych klientów, bajery i kelnereczki, tak jak Paweł planował. Wielki szyld UCZTY U PABLO przyciąga smakoszy! Zawsze widząc trzepak na ich podwórku wspomni wspólne chwile radości. Beztroskie czasy dziecięcych spraw, śmiechów, triumfów i porażek. Widzi trzepak i dobrze wie, iż on także kiedyś umrze, ale to pozostanie. Po Pawle oraz po nim przyjdą inni, oni również znajdą się tutaj, aby się bawić. Oby tylko poszli we właściwym kierunku, po tym jak już zejdą z trzepaka.

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Słaby 2 głosy
moonky
moonky
Opowiadanie · 29 maja 2015
anonim
  • Konrad Staszewski
    Opowiadanie jest, niestety, przeciętne. Autor miał nienajgorszy pomysł, ale za mało go wykorzystał. Fabułę można zmodyfikować, rozbudować, a bohaterów uczynić bardziej realistycznymi. W tej postaci, w jakiej zostało opublikowane, opowiadanie jest przegadane. Mam także zastrzeżenia do języka zastosowanego w utworze. Nie jest dostosowany do poruszanego tematu. Wynotowałem również niedociągnięcia stylistyczne i w formatowaniu tekstu (brak spacji pomiędzy wyrazami, łączniki na końcach wersów, brak wyjustowania i inne).

    · Zgłoś · 9 lat temu
  • xminutka
    Kurde, nie dam rady dobrnąć do końca, starałam się, serio. Po prostu nie wciąga, :( obliczalne, stereotypowe, poprawne, nudne i gimnazjalne, Tak gimnazjalne to odpowiednie słowo.

    · Zgłoś · 9 lat temu
  • Jarosław Baprawski
    ..nie dość że nudne,to jeszcze napisane językiem,po którym czuć że inicjacja seksualna kubusia,to bardzo odległa sprawa..:)

    · Zgłoś · 9 lat temu