Z podróży autobusowych - vol I

K.Dorosiński

   Właśnie otwierasz drzwi obdrapanego autobusu. Wiesz dobrze, że takie podróże bywają dużo ciekawsze, od tych kiedy pędzisz autostradą nowym mercedesem, wyprzedzając kolejnych frajerów. Mógłbyś właśnie to robić, ale dziś nigdzie się nie śpieszysz. Chcesz zobaczyć zbiorowisko miernot tłoczących się w ciasnym wnętrzu i przez chwilę poczuć się jak cała ta reszta.

   Reszta, proszę, oto pańska reszta - ponagla kierowca, podając ci pokaźną garść drobniaków. Drugą ręką odkłada wręczony przez ciebie banknot do kubka po kawie, którą zapewne wypił pół roku temu. Mężczyzna jest po sześćdziesiątce. Na jego twarzy widać pozostałości ostatniego wylewu - lekko opadniętą dolną wargę, która nadaje mu nieco satyrycznego wyglądu, kogoś, kto właśnie gra swoją pantomimę lub po prostu strzelił lornetę w przydrożnym barze.


   Jest już dawno po siedemnastej. Późną jesienią o tej porze, słońce
z wolna zapada się pod ziemię, przytulając się do tafli pobliskiej rzeki.

   Wsiadasz pan do cholery, czy będziesz się tak pan gapił? - zza pleców odzywa się ochrypły głos staruszki. Właśnie wraca z mszy, gdzie prosiła boga o zdrowie dla swojego wnuczka. Trzy miesiące temu zginał pod kołami rozpędzonego samochodu, lecz babinka wciąż wierzy, że żyje. Co rano nawołuje go, by zszedł na przygotowane śniadanie. - pieprzony gówniarz nie wrócił na noc, ja mu pokaże jak przyjdzie, dostanie takie manto, że popamięta.

   Szukasz miejsca by usiąść. Z chęcią stałbyś całą drogę, jednak osłabione mięśnie brzucha nie pozwolą ci na to. Niedawno przeszedłeś operację. Paskudna sprawa - dwóch gnojków, nóż i maskowany ból w tle miejskich neonów.  Wreszcie siadasz - twardość fotela wbija się w ciało jak więzienna posadzka. Nie jesteś już hrabią Monte Christo. Wyrosłeś z niego kilka miesięcy temu, leżąc we krwi na zimnym chodniku. Na twoje szczęście bezdomny, który cię znalazł kiedyś był człowiekiem. Tego wieczoru nie przypominał go ani trochę - strzępy ubrania, rozdygotane ręce, zamglone oczy. Poprosił o kilka drobniaków. W zamian miał uratować ci życie...

    Przepraszam czy to miejsce jest wolne? - Ciszę przerywa urocza Blond trzpiotka. Przez chwilę patrzysz w jej dekolt, opamiętujesz się dopiero wtedy, kiedy łapie cię za ramię i pyta czy wszystko w porządku. Najchętniej zrobiłaby ci loda na tyłach autobusu, jednak wszystkie miejsca są już zajęte. Za tydzień wybiera się z koleżankami do klubu. Jeszcze nie wie, że zajdzie w ciążę z przypadkowo poznanym chłopakiem. Klubowe toalety są pełne niechcianych dzieci i niezapamiętanych ojców.
 
- Ojcze nasz, któryś jest w niebie... Zdrowaś Mario łaskiś pełna... Pan z tobą... Ojcze nasz, któryś jest w niebie święć się imię twoje... Zdrowaś Mario.. Błogosławionaś ty między niewiastami.. Bądź wola twoja... Ojcze nasz któryś jest w niebie...

Głos dewocji zza pleców drażni twoje uszy. Niedawno czytałeś filozofię Kanta - po tym nic nie jest proste, tym bardziej wiara w Boga...

C.d.n.

K.Dorosiński
K.Dorosiński
Opowiadanie · 6 listopada 2015
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Jest: "lub porostu strzelił lornetę"
    powinno być: lub po prostu strzelił lornetę
    Jest: "jednak osłabnie mięśnie"
    powinno być: jednak osłabłe mięśnie
    Jest: "dostanie takie manko"
    powinno być: dostanie takie manto
    Jest: "bezdomny, który cie"
    powinno być: bezdomny, który cię
    Jest: "łapie cię za ramie"
    powinno być: łapie cię za ramię
    Jest: "zrobiła by ci loda"
    powinno być: zrobiłaby ci loda
    Jest: "Jeszce nie wie"
    powinno być: Jeszcze nie wie
    Jest: "Błogosławiona tyś między niewiastami"
    powinno być: Błogosławionaś Ty między niewiastami
    Tekst interesujący ale 3 błędy ortograficzne, 4 literówki, dowolność pisania imion dużą lub małą literą, niestaranność w cytowaniu modlitwy dyskredytują autora.
    Po co się tłoczyć z miernotami w autobusie, kiedy można wsiąść w nowego mercedesa i wyprzedzić wszystkich frajerów?

    · Zgłoś · 9 lat
  • K.Dorosiński
    Jacentus, dzięki za poczytanie i wyłapanie błędów. Myślę jednak, że twoja argumentacja jest dość naciągana. Wrzucam tu teksty po to, by ktoś mógł wyłapać błędy, których ja nie zauważyłem, lub te, o których nie wiedziałem. Dyskredytowanie tekstu podług twoich kryteriów jest co najmniej nieadekwatne. A jeśli chodzi o twoje pisanie, to nie znalazłem nic ciekawego dla siebie, raczej stek bzdur pisany w niezbyt wyszukanej formie. Nie bierz tego do siebie, po prostu nie interesują mnie opinie kogoś, kto reprezentuje swoją twórczością raczej niski poziom.

    Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję.

    Dodam, że to moja pierwsza próba w prozie, także sam wiem na co mnie stać...

    · Zgłoś · 9 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Moja argumentacja nie jest naciągana. Z taką polszczyzną nie zdałbyś matury.
    Natomiast chętnie porozmawiam cóż znaczy wg ciebie stek bzdur w moim pisaniu.
    Gdybyś chciał mi to wytłumaczyć byłbym wdzięczny. I cóż to znaczy raczej niski poziom? Ze swojej strony uważam, że nie zadałeś sobie większego trudu w odczytaniu moich tekstów; prawdopodobnie czytałeś tylko komentarze...
    To dobrze, że masz poczucie własnej wartości i wiesz na co cię stać, ale powiedzenie "wiem na co mnie stać" opiera się na doświadczeniu a tego - po napisaniu pierwszego, krótkiego opowiadania...
    Pozdrawiam

    · Zgłoś · 9 lat
  • szanta - Edyta Ślączka-Poskrobko
    Widzę, że poprawiłeś błędy wyłapane przez Jacentusa. Teraz to całkiem ciekawy tekst. Nie wiem czy dłuższy pisany tym stylem bym zniosła, ale taka miniaturka jest OK. Powodenia w dalszych próbach!

    · Zgłoś · 9 lat