zobacz nieobecna jak dziwnie życie się pętli jesteś sama na środku świata bezludnie zaludnionym i słowa jak fale przyboju niszczą ostatnie korale rafy
pytasz dlaczego ja tam nie stoję czy o to dlaczego te morze stara się zatopić resztki lądu skrawek plaży i ostatni poskręcany przez wiatr krzew tarniny
zobacz jak ta morska piana wygraża piękna w tej pienistej wściekłości burzy zamki z piasku obnaża korzenie cofa się i uderza raz po raz przekonana o swojej wyższości a przecież zmieszana faktem że ginie po chwili w ciągle nowej wodzie do końca nieświadoma że trwałość jest ulotna i beznadziejnie pogmatwana
jak znaleźć w tym prostotę ślady wzorów prowadzące na ląd spokój i wytchnienie
czy one istnieją brzegi białych nieskalanych odciskiem stopy zamieszkałych tylko przez wiatr
można zamknąć oczy w śnie jeszcze nie wiecznym odkryć ślad skrzydeł mewy w powietrzu
ona pewnie wie gdzie ich szukać
lecz przecież stoisz już stoimy po kolana na tym czego wkrótce nie będzie i mewi śpiew nie zbuduje kryształowych filarów i żaden tytan nie podniesie plaży nad ocean więc zanurzmy głowy może tam jest oświecenie pod powierzchnią
w górze światło w dole zatopione atlantydy tlą się resztką ognia którego woda nie jest w stanie zgasić rzucić się w niego ogarnąć opleciony na kościach ziemi podsycany pragnieniem trwania i tak przegra z czasem
między kolumnami zalega kończąc się na początku przewrotnie udając że życie nie ginie tylko płonie jak ten wieczny płomień
nie możemy go dotknąć idźmy więc dalej za iluzję życia na dnie po za słowa które udają że są wzniosłe po ciszę